Michał Szczepaniak pomimo bólu i - jak się okazało po spotkaniu z GKM-em - wstrząśnienia mózgu walczył niesamowicie, by ŻKS Litex MDM Polcopper Ostrovia utrzymała się w I lidze. Niestety, sztuka ta się nie udała. Zapytaliśmy ostrowianina o przyczyny niepowodzeń. - Wydaje mi się, że ten sezon przegraliśmy meczami u siebie. Szkoda, że ten tor nie był naszym sprzymierzeńcem w pozostałych spotkaniach. Praktycznie tylko w ostatnim meczu z GKM-em on był naszym atutem. Szkoda, że dopiero na koniec sezonu wzięliśmy się za własny tor, a nie od początku rozgrywek robiliśmy tak, by wygrywać przede wszystkim u siebie - wyjaśnia Szczepaniak.
Ostrowskiej drużynie ciężko było zdobywać bonusy. Jedynie w meczach z Kolejarzem Rawag Rawicz i Orłem Łódź udało się wywalczyć dodatkowy punkt. - Wydaje mi się, że na wyjazdach spisywaliśmy się całkiem nieźle. Co prawda u siebie wygraliśmy więcej meczów, ale były to zwycięstwa na siłę i na przysłowiowym styku. Później brakowało punktów do bonusu. Teraz tego nie odwrócimy. Było minęło - dodał Szczepaniak.
Apropos przygotowania ostrowskiego toru. Okazało się, że dopiero ingerencja osób z zewnątrz, a konkretnie Leona Kujawskiego sprawiła, że tor był atutem gospodarzy. - Trudno powiedzieć, czy łatwiej osobie z zewnątrz przygotować ostrowski tor. Na pewno tor na meczu z Grudziądzem był naszym atutem. W poprzednich spotkaniach był naszym wrogiem. To była duża różnica - uważa żużlowiec.
Michał Szczepaniak w rundzie zasadniczej zdobył wraz bonusami 129 punktów i wykręcił średnią prawie 2 punkty na bieg. Wychowanek Iskry Ostrów jeździł przede wszystkim równo. - Wydaje mi się, że cały sezon w miarę dobrze się dla mnie układał. Wiadomo, że zawsze chciałoby się lepiej, ale nie można narzekać. Były jakieś wpadki, ale nie tak drastyczne jak w poprzednich latach, kiedy to nie zdobywałem w ogóle punktu lub góra trzy. Najmniej zdobyłem bodajże w pierwszym meczu z Łodzią u siebie, gdzie ten tor nas zupełnie zaskoczył. Zazwyczaj zdobywałem w okolicach dwucyfrówki. Cieszy to, ale mogło być też lepiej - przyznał.
Jeden punkt meczowy zadecydował o tym, że to ostrowianie zajęli dopiero szóste miejsce w I lidze i nie będą w przyszłym sezonie startowali na zapleczu Enea Ekstraligi. - Teraz nie ma co gdybać, gdzie potraciliśmy punkty i co się działo w poszczególnych meczach. Sezon 2013 przegraliśmy własnym torem i nic tego już nie zmieni. Szkoda na pewno, bo Rawicz odstawał od reszty drużyn, a my wcale nie czujemy się gorsi od tych zespołów, które jadą w play-off. Małe punkty decydowały o czwórce, utrzymaniu i spadku z pierwszej ligi. - podkreśla.
Drugi rok z rzędu Szczepaniak bardzo wcześnie kończy sezon w polskiej lidze. Żużlowiec nie kryje, że nie jest to komfortowe rozwiązanie, bo przecież żyć trzeba cały rok, a zarobkowanie w Polsce ogranicza się do raptem 3-4 miesięcy. - Mamy początek sierpnia, a w Polsce kończy się dla nas sezon i zarabianie pieniędzy. To jest przecież nasza praca. Trzeba jeszcze trochę czasu poświęcić na Anglię. Odpocznę trochę po tym upadku i jak tylko dojdę do siebie wracam ścigać się do Anglii - kończy nasz rozmówca.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!