Dawid Cieślewicz: W II lidze jeździ się "na wariata"

Dawid Cieślewicz przyzwyczaił już kibiców, że nawet jak nie uda mu się jakiś występ na wyjeździe, to na torze w Gnieźnie można stawiać na niego "w ciemno". Nie inaczej było także w ten weekend, kiedy "Cielak", który przecież był najsłabszym ogniwem Startu w meczu w Łodzi, w rewanżu poprowadził swój zespół do wygranej.

Po meczu z Orłem Łódź, wygranym przez gospodarzy aż 60:32, Dawid Cieślewicz tryskał humorem. Miał ku temu powody, bowiem kilka chwil wcześniej był jednym z najlepszych zawodników na torze. Zdobył 13 punktów, w niczym nie przypominając żużlowca, który niespełna dwa tygodnie wcześniej, także w pojedynku z Orłem tyle, ze w Łodzi, miał problemy ze skuteczną walką z rywalami.

- Cieszę się, że mogłem pokazać się kibicom i zrehabilitowałem się za niedawny mój kiepski występ. Szczerze mówiąc, to myślałem, że łodzianie poprzeczkę postawią nam wyżej. Wygraliśmy bardzo pewnie, pokazując kawałek dobrego żużla. Szkoda tylko, że i mi i Piotrkowi Paluchowi i Mirkowi Jabłońskiemu znowu czegoś zabrakło, żeby wywalczyć komplety punktów. Wtedy nasza radość byłaby pełna (śmiech) - komentuje Cieślewicz.

Po niedzielnym walkowerze za mecz ze Speedway Równe, gnieźnianie są już tylko o krok od awansu do I ligi. Aby tego dokonać muszą zdobyć punkt bonusowy w Miszkolcu, w starciu z miejscowym Speedway. - Na pewno nie będziemy kalkulować. Do Miszkolca pojedziemy po wygraną. Musimy się zrehabilitować za wpadkę w rundzie zasadniczej, kiedy oni dość niespodziewanie u nas wygrali.

Przy okazji najprawdopodobniej ostatniego występu w II lidze, Cieślewicz bardzo krytycznie wypowiada się o rywalizacji w tej klasie rozgrywkowej. - To nie jest tak, że nie lubię przyczepnych torów, jak często mi się zarzuca. Wręcz przeciwnie, ale np. w I lidze takie tory są równe i wtedy jeździ się bardzo dobrze. W II lidze często jest tak, że tory są niebezpieczne. Pełne kolein i nierówności. Tak było choćby w Łodzi czy w Równe - mówi.

- Przyznam się, że wolę występować w wyższych ligach, gdyż tam startują lepsi zawodnicy, którzy wzajemnie uważają na zdrowie. W II lidze wszystko jest trochę tak "na wariata". Często mniej znani zawodnicy przeprowadzają akcje na zasadzie, albo się uda, albo się nie uda. Myślą o tym jak wejść w łuk, ale już nie o tym jak cało z niego wyjść. Z taką sytuacją spotkałem się choćby w meczu w Krośnie, gdzie zostałem zaatakowany zupełnie bez głowy... - dodaje Cieślewicz.

Czy w przyszłym sezonie Dawid Cieślewicz będzie kontynuował występy w drużynie Startu Gniezno? - To zależy od działaczy. Nie ukrywam, że dalej chciałbym jeździć w Gnieźnie, gdyż dobrze się tutaj czuję. Najlepiej by było jakbym startował tutaj do końca kariery, a chciałbym jeździć jak najdłużej. Uważam, że jeśli tylko dobrze przepracuję zimę, to w następnym sezonie w I lidze stać mnie na dobry wynik. Zresztą nie raz już to potwierdzałem, kiedy potrafiłem wygrywać z teoretycznie lepszymi zawodnikami ode mnie.

Na koniec wychowanek gnieźnieńskiego klubu podkreśla, że zanim rozpocznie się negocjacje trzeba wywalczyć awans do I ligi i szczęśliwie zakończyć tegoroczny sezon. - Przecież mamy do wykonania jeszcze jeden krok - przypomina.

Komentarze (0)