Byli tacy, którzy trzymali kciuki, żeby awans nie nastąpił - komentarze po meczu Kolejarz Opole - ROW Rybnik

Zdobywając bonus w Opolu, ŻKS ROW Rybnik zapewnił sobie awans do I ligi. Rekiny cieszą się z tego faktu i myślą już o następnym sezonie. Sporo do życzenia pozostawia finansowa sytuacja Kolejarza.

Jan Grabowski (trener ROW-u Rybnik): Chwała gospodarzom, że doprowadzili tor do normalnej używalności. Śledziliśmy przebieg meczu w Krośnie i wiedzieliśmy, że potrzebujemy do szczęścia tylko 26 punktów. Mimo że brakowało Bridgera i Czałowa, to osiągnęliśmy cel bez większych trudności. Opole też w przyszłości będzie się cieszyć. Myślimy już o tym, co nas czeka w I lidze i nad ewentualnymi wzmocnieniami, ale na razie staramy się koncentrować na meczu z Krosnem. Roman Chromik do ostatniego biegu nie miał na czym wyjechać. Na wszelki wypadek udał się na prześwietlenie i mamy nadzieję, że nic mu nie dolega. Awans jest zasługą grona ludzi, nie jednej osoby. Podziękowania dla prezesa Mrozka, który poukładał klub oraz naszego mechanika Eugeniusza Skupienia. Byli też tacy, którzy ściskali kciuki, żeby awans nie nastąpił, ale muszą się teraz obejść smakiem.

Vaclav Milik (ROW Rybnik): Dawno nie miałem trzech upadków w jednym meczu, ale tak już musi być, taki jest żużel. Byliśmy osłabieni, jednak najważniejsze, że zrobiliśmy awans. O to chodziło. Po średnim starcie w Terenzano udało nam się dziś dobrze dopasować. 13 punktów to dobry wynik, ale cieszę się przede wszystkim z sukcesu drużyny.

Michał Mitko (ROW Rybnik): Dla nas wynik jest korzystny, Opole wygrało, więc wszyscy są szczęśliwi (śmiech). Każdy dorzucił punkty, a Milik pojechał bardzo dobrze. Mnie szło jak po grudzie. Nie spisuję się tak, jak bym chciał, ale nie ma też tragedii. Czekam już na koniec sezonu. Mało co mi się w tym roku udaje i wszystko jest wypracowane w mękach. Kilka czynników składa się na słabsze wyniki. Jednym z nich są nietrafione inwestycje, jednak zdaję sobie sprawę, że sam także popełniam błędy. Trzeba się cieszyć, że jako drużyna zrealizowaliśmy przedsezonowy cel i awansowaliśmy do I ligi.

Patryk Malitowski (ROW Rybnik): Ostatnimi czasy nie mogę wyjść ze startu. Robię wszystko tak jak wcześniej, mimo to punkty ciężko przychodzą. Mojej postawy nawet nie warto komentować, fajnie tylko, że chłopaki awansowali. Pojadę do Rybnika potrenować, żeby jak najlepiej przygotować się do meczu u siebie. Instytucja "gościa" pomaga mi. Cieszę się, że mam więcej okazji do startów oraz że działacze zaprosili mnie również na ostatni mecz. Jestem częścią zespołu i staram się jak mogę, żeby drużynie pomóc.

Tomasz Rempała (Kolejarz Opole): Komplet punktów na pewno cieszy. Przed dwoma tygodniami przeżywałem "załamkę", bo dwa silniki odmówiły posłuszeństwa i nie miałem na czym jechać. Na dziś pożyczyłem silnik od kolegi, od "Puszaka". Nie najlepiej startowałem, ale motocykl nie mordował mnie na dziurach, jechałem płynnie, przez co dowoziłem punkty. Mimo ciężkiej nawierzchni, w ogóle nie bolały mnie ręce. Może gdybyśmy jeździli na tak przyczepnym torze cały sezon, to byłby to nasz atut. Zobaczymy, co będzie dalej. Wierzę, że działacze się postarają i jakieś zaległości spłacą. Liczę, że będą odbierać telefony i wyprostują sytuację. Nie jest łatwo, dlatego szczególnie dziękuję za wsparcie sponsorom.

Szymon Woźniak (Kolejarz Opole): Wynik punktowy dobry i brakowało tylko swobody, płynności w mojej jeździe. Nie miałem efektownej sylwetki, ale tor był wymagający. Nie starałem się wypuszczać i szukać optymalnej prędkości, tylko pilnować motocykla, by nie popełniać błędów. To było dzisiaj kluczowe. Czasami fajnie przejechać się na takim torze i przypomnieć sobie, co znaczy nisko i krótko, jednak lepiej jeździ mi się na twardej nawierzchni, która zwykle jest w Opolu. Można wtedy bawić się jazdą.

Marcin Jędrzejewski (Kolejarz Opole): Trafiłem z silnikiem, używam go od dwóch spotkań i widać, że jedzie. Tor po opadach był fajny. Bardziej lubię jeździć na przyczepnych niż twardych nawierzchniach. Wynik bardzo dobry, poza czwartym biegiem, kiedy tor nieco przesechł i poszedłem w niewłaściwą stronę z przełożeniami. Chciałem w ostatnim wyścigu poskromić Milika. Nie może jeździć na naszym torze jak między pachołkami (śmiech). Zrobiliśmy korektę w silniku i do momentu "pany" bieg dobrze się dla mnie układał. Było bardzo ciężko, ale udało mi się dojechać na drugim miejscu przed Milikiem. Lekko doskwiera mi operowany bark, a po sezonie czeka mnie kolejny zabieg.

Stanisław Burza (Kolejarz Opole): Nie potrafiłem spasować motocykla. Moje silniki były tak mocne, że ręce mi urywały. Ze startu nieźle wyjeżdżałem, ale już w pierwszym łuku miałem poważne problemy z opanowaniem motoru. Na ostatni wyścig zastosowałem eksperyment, który się powiódł. W porównaniu do poprzedniego meczu musiałem ciągle zmieniać ustawienia i mimo że tor był przyczepny, to osłabiałem silnik. Być może na dłuższym torze w Krakowie znów z niego skorzystam i spisze się on lepiej.

Źródło artykułu: