Prezesi oburzeni postawą Unibaksu. "Będziemy to piętnowali"

Hańba, skandal, niezrozumiałe zachowanie - takimi słowami przedstawiciele ekstraligowych klubów określają postawę Unibaksu, który nie przystąpił do niedzielnego meczu finałowego ze Stelmet Falubazem.

Zdaniem prezesa Dospel Włókniarza Częstochowa, Pawła Mizgalskiego, winny całemu zdarzeniu jest główny sponsor toruńskiego klubu - Roman Karkosik. - Jestem bardzo zniesmaczony tym, co się wydarzyło. Nie da się zrozumieć tego, że można było posunąć się aż tak daleko. Z punktu widzenia nas, klubu z Częstochowy, rzuca to nowe światło na nasz półfinał z Unibaksem. To, jakie światło, pozostawię w sferze domysłów - powiedział Mizgalski w rozmowie z naszym portalem.

- Jest niedopuszczalne, aby jedna osoba, pan Karkosik, decydowała o tym, kto otrzyma medale. Nie może być sytuacji, gdy jedna osoba trzyma w szachu całe środowisko żużlowe. Nie ma znaczenia, czy jest to pan Karkosik czy ktokolwiek inny - dodał.

Jak podkreśla Mizgalski, częstochowianie, pomimo trudnej sytuacji kadrowej, zawsze kierowali się dobrem widowiska. - My, Włókniarz Częstochowa, cały sezon walczyliśmy fair. Gdy przyszedł mecz z Unią Leszno, gdy nie mogli jechać Michael Jepsen Jensen i Emil Sajfutdinow, mimo opadów nie kombinowaliśmy z torem. Nawet leszczynianie byli pozytywnie zaskoczeni, że w taki sposób podeszliśmy do tego meczu. Nie próbowaliśmy meczu przełożyć, wyjechaliśmy na tor, przegraliśmy i mówi się trudno. Takie były okoliczności. Podobnych sytuacji było w tym sezonie więcej, gdyż w niejednym meczu byliśmy pozbawieni liderów. Wszystko rozgrywało się na zasadzie fair play.

- Jest niedopuszczalne, aby jedna osoba, pan Karkosik, decydowała o tym, kto otrzyma medale - podkreśla Mizgalski
- Jest niedopuszczalne, aby jedna osoba, pan Karkosik, decydowała o tym, kto otrzyma medale - podkreśla Mizgalski

- Po rewanżowym meczu o 3. miejsce sami się zastanawialiśmy, czy może nie jesteśmy zbyt naiwni. Może sami powinniśmy kombinować i próbować jakichś pozasportowych sztuczek. To jednak nie o to chodzi. Funkcjonujemy w sporcie, gdzie są pewne reguły fair play i chcemy, by rywalizacja odbywała się na torze. Z pewnością nigdy od tego nie odstąpimy - podkreślił prezes Włókniarza.

Mizgalski uważa, iż żadna kara finansowa nie będzie dostateczną nauczką dla Romana Karkosika. - Sam jestem ciekaw, jaką karę otrzyma klub z Torunia, bo jest to sytuacja bezprecedensowa. Bardzo prawdopodobne jest to, że zostanie nałożona duża kara finansowa oraz ujemne punkty na początku przyszłego sezonu. Odstąpi się w ten sposób od degradowania klubu do I czy II ligi. Biorąc jednak pod uwagę, że w przyszłym roku, zgodnie z postanowieniami, nie będzie limitów oraz KSM-u, żadna kara finansowa nie będzie dla pana Karkosika bolesna. Będzie on mógł zatrudnić najlepszych zawodników z Polski i zagranicy, a ujemne punkty nie są barierą nie do przeskoczenia. Uważam więc, że biorąc pod uwagę możliwości pana Karkosika, kara finansowa i ujemne punkty to za mało.

Częstochowianie mają nadzieję, iż srebrne medale zostaną Unibaksowi Toruń odebrane. Nie liczą jednak na to, że Włókniarz zostanie dzięki temu przesunięty na trzecią lokatę w tabeli. - Za złamanie wszelkich zasad fair play, odebranie srebrnego medalu jest dla mnie oczywiste. Podkreślam jednak, że chodzi mi tutaj o klub, a nie o drużynę. Wiem bowiem, że zawodnicy Unibaksu chcieli wyjechać na tor i chcieli powalczyć w tym spotkaniu. Decyzje zapadły po prostu ponad nimi. Nie mówię tego wszystkiego z punktu drużyny, która po sportowej rywalizacji straciła brązowy medal. Uważam, że tego srebrnego medalu w ogóle nie powinno się w tym sezonie przyznawać i pozostawić wakat. Niech to zostanie odnotowane w rocznikach, że drugiego miejsca nie przyznano ze względu na niesportową rywalizację - podkreślił Mizgalski.
[nextpage]- Najdotkliwszą karą dla pana Karkosika będzie to, że nie przejdziemy nad niedzielnymi wydarzeniami do porządku dziennego. Będziemy o tym mówili i to piętnowali. Zapewniam, że nie będziemy się bali używać mocnych określeń na nazwanie tej sytuacji. Tylko bezkompromisowym mówieniem o tym, jak złe było to zdarzenie i jak potępiamy pana Karkosika, możemy go ukarać.

Rezygnując z występu w niedzielnym meczu finałowym, Unibax potwierdził teorię, iż profesjonalnym sportem rządzą tylko i wyłącznie pieniądze. - To, co się wydarzyło można nazwać jedynie skandalem i hańbą. Ucierpiał nie tylko wizerunek żużla, ale i całego zawodowego sportu. Można by zadać zakrojone na o wiele większą skalę pytanie. O pieniądze, jakie w tym sporcie funkcjonują, o kupowanie sobie tytułów, o wydawanie 100 milionów na Garetha Bale'a przez Real Madryt, czy o pieniądze, jakie się inwestuje w przemysł dopingowy w kolarstwie. Po prostu kasa, kasa i jeszcze raz kasa. Niedzielne wydarzenia potwierdzają, że ten sport zawodowy idzie w naprawdę złą stronę - powiedział Mizgalski.

- Ekstraliga otrzymała bardzo mocny cios, z którego trzeba się szybko otrząsnąć. Wojciech Stępniewski, dawny prezes Unibaksu, który zarządza obecnie Ekstraligą, przed kamerami zbladł, kompletnie nie wiedząc, jak komentować wydarzenia z Zielonej Góry. Z drugiej strony to może dobrze, że słabość Ekstraligi została obnażona właśnie w niedzielę, na oczach prezesa Stępniewskiego i Andrzeja Witkowskiego, bo nawet oni nie potrafili zaradzić tej kompromitacji, jaką oglądaliśmy. To tylko pokazuje, że są ludzie, którzy za nic maja autorytety tych osób.

Zdaniem Mizgalskiego, Roman Karkosik za swoje zachowanie powinien być piętnowany
Zdaniem Mizgalskiego, Roman Karkosik za swoje zachowanie powinien być piętnowany

W opinii Mizgalskiego, zupełnie inne i w pełni zdrowe relacje panują w klubie z Częstochowy. Za przeciwieństwo Romana Karkosika przedstawił udziałowca Włókniarza - Artura Sukiennika. - Teraz dopiero naprawdę doceniam, jak wygląda to wszystko w przypadku naszego klubu i naszego głównego udziałowca, Artura Sukiennika. To człowiek, który wykładał naprawdę duże pieniądze, by częstochowski speedway utrzymać. W dalszym ciągu w największym stopniu nas wspiera, ale nie chce wygrywać za wszelką cenę i kupować medali. Na poczęstunku po meczu z Unią Tarnów dziękował za trud włożony w ten sezon. Z uśmiechem na twarzy gratulował każdemu z naszych żużlowców i mimo braku medalu, docenił to, że do tych play-offów udało nam się awansować. Powiedział, że prędzej czy później wspólnym wysiłkiem osiągniemy sukces. Z jednej strony mamy więc pana Karkosika, a z drugiej pana Sukiennika, który docenia sportową rywalizację i walkę fair na torze. Dla mnie jest on bohaterem. Ludzi, którzy medale chcą sobie kupować, powinno się natomiast piętnować - podsumował.

Krytycznie o postawie Unibaksu Toruń wypowiada się także prezes PGE Marmy Rzeszów - Marta Półtorak. - Uważam, że taka sytuacja nie powinna mieć w ogóle miejsca. Jest to kolejna porażka Ekstraligi i PZM, że do czegoś takiego dochodzi. Odnoszę wrażenie, że nie idziemy w tym kierunku, w którym powinniśmy, jeśli chodzi o żużel - powiedziała w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
[nextpage]- Uważam, że nie powinno też dojść do wielu innych sytuacji. Mam tu na myśli chociażby zdarzenie, do którego doszło w Tarnowie, kiedy nasza drużyna rozgrywała tam swoje spotkanie. Kibice czekali wtedy ponad godzinę, nie wiedząc, czy zawody będą kontynuowane. Dla mnie to, co wydarzyło się w niedzielę, jest wielką porażką osób, które zarządzają Ekstraligą - dodała.

Zdaniem Marty Półtorak, nakładanie na Unibaksu horrendalnych kar nie rozwiąże problemu, jakim była odmowa przystąpienia do meczu finałowego. - Nauczyliśmy się za wszystko karać. A może zamiast tego doprowadzilibyśmy do tego, by takich sytuacji po prostu nie było? Najprostszym rozwiązaniem jest oczywiście nałożenie kary. Pieniądze trafiają później na konto PZM. Pytam się jednak, co mają z tego kibice, co ma z tego polski żużel? Moim zdaniem nie powinniśmy po prostu dopuścić do sytuacji, którą oglądaliśmy w niedzielę. Trzeba tak zarządzać rozgrywkami i wprowadzić takie przepisy, żeby to się nie powtórzyło - podkreśliła.

- Proszę zauważyć, że tylko kluby, które jeszcze jakoś sobie finansowo radzą, są karane. Inne są pomijane, a kary, które są dawane, nie są równe. Zamiast mówić o kolejnych karach, zajmijmy się organizacją zawodów, widowiskiem i kibicami. Jeśli podejdziemy zdrowo do tego sportu, to takich sytuacji nie będzie. Nie jestem w stanie do końca rozpatrywać, co było przyczyną takiej decyzji Unibaksu. Pojawiają się głosy, że nie chciano, by był to nierówny pojedynek, bo czy kibice chcieliby oglądać wynik 70:20? Wymagałoby to głębszej analizy, ale z pewnością bardzo źle się stało - podsumowała.

Jeszcze inaczej patrzy na całą sprawę dyrektor Fogo Unii Leszno, Ireneusz Igielski. Zamieszanie wokół meczu finałowego jest jego zdaniem pokłosiem tego, co wydarzyło się kilka miesięcy temu w Wielkopolsce. Wyjazdu na tor odmówiła wówczas PGE Marma Rzeszów. - Gdy przyjechał Rzeszów, to była podobna sytuacja. Mimo tego to my zostaliśmy ukarani, i to znacznie bardziej niż drużyna, która odmówiła wyjazdu na leszczyński tor. To po części jest pokłosie tamtego zdarzenia. Być może, gdyby wtedy Rzeszów został stosownie ukarany, to do tego wydarzenia w finale by nie doszło - stwierdził Igielski.

Zdaniem Igielskiego zamieszanie w Zielonej Górze to pokłosie tego, co stało się w Lesznie
Zdaniem Igielskiego zamieszanie w Zielonej Górze to pokłosie tego, co stało się w Lesznie

Dyrektor Fogo Unii, zapytany o postawę toruńskiego klubu, dodał: - Tutaj nie ma czego za bardzo komentować. Oczywiście bardzo źle się stało i trzeba żałować tego, że tak się zakończył ten sezon.

Rozczarowana tym, co zdarzyło się w Zielonej Górze, jest także Krystyna Kloc - prezes Betard Sparty Wrocław. - Przebywam obecnie na urlopie i nie jestem w centrum wydarzeń. Wiem tylko tyle, co widziałam z telewizji. Mogę skomentować to więc krótko: do czegoś takiego nie powinno dojść - powiedziała.

- Nie znam kulis, bo ani nie czytałam wypowiedzi, ani informacji z konferencji prasowej. Oczywiście jest to sytuacja kuriozalna i zdumiewająca. Wszyscy wiemy i zdajemy sobie sprawę z tego, że coś takiego na finale nie powinno się wydarzyć - podkreśliła prezes Betard Sparty Wrocław.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Źródło artykułu: