Aleks Jovičić: Jakbyś w skrócie podsumował swój sezon w barwach Dospelu Włókniarza Częstochowa?
Adam Strzelec:
Ten rok był dla mnie dość specyficzny, a to dlatego, że pierwszą część sezonu spędziłem na "ławce rezerwowych". Później z kolei wywalczyłem już miejsce w pierwszym składzie. Było to trochę późno, ale jak mówią; lepiej późno niż wcale.
Był to twój ostatni mecz w szeregach Włókniarza?
- Czy ostatni to ciężko powiedzieć. Na ten temat nie mogę mówić zbyt wiele. Nie potwierdzam ani nie zaprzeczam czy był to mój ostatni mecz w barwach Włókniarza. Poczekajmy z tym po prostu. Póki co chcę podziękować kibicom za ten sezon, ponieważ byli wspaniali.
Patrząc na przebieg dwumeczu o brązowy medal, śmiało można stwierdzić, że oba zespoły oprócz wzajemnej walki stoczyły również bój z przeciwnościami losu.
- To na pewno. W ogóle przeciągu całego Włókniarz miał naprawdę sporo pecha. To niestety odbiło się naszym końcowym rezultacie. Nie poddaliśmy się i mimo wszystko zachowujemy uśmiech na twarzy. Najważniejsze jest to, że prawie wszyscy ukończyliśmy sezon cali i zdrowi. Pozdrawiam z tego miejsca Emila, któremu życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
W tym sezonie nie brakowało kontrowersji. Jednak zawodnicy pokazali, że w odróżnieniu od niektórych działaczy potrafią zachować się sportowo. Ty jesteś dobrym tego przykładem, ponieważ pomogłeś dotrzeć na mecz w Tarnowie Kacprowi Gomólskiemu.
- Kacper miał pecha, bo na trasie popsuł mu się samochód. Ja jako jego dobry kolega zabrałem go ze sobą. Kumplujemy się, znamy się już kilka ładnych lat, więc nie wyobrażam sobie, bym mógł zostawić swojego kolegę w potrzebie. To była zwykła koleżeńska przysługa. Nie chciałem pomóc ani zaszkodzić żadnej z drużyn.
Poprzednie lata spędziłeś w swojej macierzystej drużynie, a więc Stelmet Falubazie Zielona Góra. Mówi się o "magii", jaka ma miejsce na tamtejszym obiekcie. Czy również w Częstochowie czujesz to wsparcie kibiców?
- Tak. Jak już wcześniej wspominałem, kibice Włókniarza są wspaniali. Byli dla mnie wyrozumiali, nawet gdy nie wyszedł mi mecz, ja dziękowałem im za doping, a oni mi za jazdę. W tym roku miałem przyjemność jeździć we Włókniarzu, co wiąże się ze wspólną zabawą z kibicami, którzy licznie przychodzą na stadion.
Od pewnego czasu ty i Artur Czaja jesteście bardziej skuteczni. Czy może jest to zasługą trenera Grzegorza Dzikowskiego?
- Nie wiem czy to akurat zasługa trenera, który nas dość dobrze motywuje. Po prostu w pewnym momencie nastał czas, gdy wszyscy zrozumieliśmy, że musimy się bardziej postarać o dobre wyniki i dać z siebie więcej. Trener przyszedł w środku sezonu, była to świeża krew w zespole, wiele nam podpowiedział. Ciężko mi wskazać przyczynę poprawy. Myślę, że i jedno i drugie miało na to wpływ.
W tym roku trójka Polaków zajęła miejsca na podium IMŚJ. Mistrzem został Patryk Dudek, który jednak, jak kilku innych zawodników, przechodzi do kategorii seniorów. Myślisz, że możesz być w przyszłym sezonie kandydatem do medalu?
- Taka jest kolej rzeczy. Z każdym rokiem kolejni młodzieżowcy kończą wiek juniora. Z kolei ci młodsi dorastają. Wtedy następni mają szansę coś osiągnąć. Jak będzie za rok? Zobaczymy.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
Co dla niektórych może wydawać się dziwne pojedziemy mimo braku Golloba ;)