Michał Widera znajdował się w gronie kandydatów na szkoleniowca ostrowskiego zespołu, lecz przed kilkoma dniami stało się jasne, że Ostrovię poprowadzi nowy trener. - Nie będę tego dogłębnie komentował - mówi Widera. - Sam zrezygnowałem, po tym jak dowiedziałem się, że jestem jednym z trzech kandydatów do objęcia posady. Postanowiłem ułatwić sprawę zarządowi i grzecznie, z należną powagą podziękowałem za współpracę, dołączając przy tym, ze względu na wzajemny szacunek, kilkustronicowe podsumowanie wspólnych działań.
Strony rozstają się ze sobą w przyjaznej atmosferze. Widera nie chce jednak tłumaczyć przyczyn swojej decyzji. - Nie mam absolutnie do nikogo żalu - zaznacza. - Mam tylko lekcję na przyszłość, że jeśli moje uwagi z różnych względów nie są brane pod uwagę, to nie będę pracował z klubem, nawet przez wzgląd na ogromną sympatię. Szanuję zarząd Ostrowa i choćby przez przez to zachowam się po dżentelmeńsku i nie ujawnię naszych wewnętrznych spraw.
Michał Widera posadę szkoleniowca drużyny z Ostrowa objął w trakcie sezonu 2011. Mimo ogromnych kłopotów finansowych, ostrowianie w następnym roku zdołali utrzymać się w I lidze. Degradacji nie uniknęli w minionym sezonie. - Zapobiegliśmy spadkowi w ubiegłym roku - zauważa Widera. - W barażach z Rybnikiem nie miał kto jechać. Długi klubu były ogromne i niewiele brakowało, a oddalibyśmy te spotkania walkowerem. Kto był blisko klubu, ten wie, ile naszych prywatnych silników zostało zaangażowanych w dwumecz. Zespół został wsparty zawodnikiem Śląska Świętochłowice Ilją Czałowem i udało się ocalić pierwszą ligę. W tym roku Mirek Wodniczak wraz z zarządem wykonali ogromną pracę. Postęp jest widoczny. Niestety temat, od którego warunkowałem dalszą współpracę, dalej nie został ruszony. Podkreślałem, że chcąc osiągnąć dobry wynik, musimy zająć się komplementarnym zarządzaniem wszystkich struktur od podstaw włącznie, a tor do takich podstaw bezsprzecznie należy. Trzeba mieć materiał, by nim odpowiednio modulować, zwłaszcza obecnie, przy komisarzach toru.
- Proszę prześledzić fakty, bo z nimi się nie dyskutuje
- ciągnie temat przygotowania toru trener Widera. - W 2002 roku, czyli 11 lat temu, Sebastian Ułamek wykręcił rekord, który od dzisiejszego różni się nieco ponad 1,5 sekundy. Biorąc pod uwagę ogromny postęp technologiczny, pozostawia to chyba sprawę bez komentarza. Nawierzchnia przez wiele lat nie była odświeżana, a każda zmiana w niej sprzyja zawsze gospodarzom. Fakt, można trzy dni ubijać tor na beton, jak to miało miejsce przed ostatnim meczu z Grudziądzem, ale czy taka procedura powinna być normą w żużlu? Spotkałem się z zarzutami, że dopiero na spotkanie z GKM-em tor został przygotowany poprawnie i dlatego wygraliśmy. Byliśmy tymczasem po trzydniowym zgrupowaniu, ogromnie zdeterminowani, a Grudziądz jechał bez Harrisa - spójrzmy prawdzie w oczy. Nie mieliśmy atutu własnego toru.
Były opiekun Ostrovii twierdzi, że posiadał swoją koncepcję budowania składu. Przyczyn niepowodzenia upatruje między innymi w kontuzjach. - Optowałem za tym, żebyśmy złożyli od podstaw drużynę z zawodników prezentujących określony poziom i o niezbyt wygórowanych żądaniach, następnie wszystko scalili i nie żonglowali składem. Z powodów niezależnych, jakim były problemy sprzętowe Staszewskiego oraz Skórnickiego, traciliśmy kolejne punkty i musieliśmy ściągać posiłki. Mieliśmy też bardzo dużo pecha w postaci kontuzji: Korneliussena, Karlssona, Gizatullina, Skórnickiego, Porsinga czy Borodulina. To zasadniczo wpłynęło na wynik. I pozostaje jeszcze marginalna sprawa pewnego zawodnika, który gdyby zachował się fair, to jego drużyna byłaby w drugiej lidze na miejscu Ostrovii.
Michał Widera pracę w Ostrowie będzie wspominał miło. Jego zdaniem klimat w tym mieście sprzyja uprawianiu żużla. - Przeżyłem tam trzy lata, ale nie będę żałował tego okresu - przyznaje. - Spotkałem mnóstwo pasjonatów oraz ciekawych ludzi. Atmosfera dla żużla w Ostrowie jest genialna, to taka mała Zielona Góra. Kibice są naprawdę wspaniali i po ostatnim meczu trudno nie odnieść wrażenia, że zostaną z klubem na dobre i na złe. Ubiegłoroczne spotkanie z naszpikowanym gwiazdami Gnieznem to jeden z piękniejszych widowisk, w jakich miałem zaszczyt prowadzić zespół i pomimo przegranej, byłem z moich podopiecznych dumny. Tegoroczny mecz z Grudziądzem, a zwłaszcza to, co działo się po ostatnim biegu, przekonało mnie, że kibice docenili mój trud, skandując "Zostań z nami!". Niestety, sprawy potoczyły się inaczej, ale nie można wykluczyć, że kiedyś nasze drogi się zejdą. Ze swojej strony bardzo dziękuję za wszystko ostrowskiemu środowisku i zawsze będę śledził z uwagą losy klubu, który nie jest mi obojętny.
Widera do niedawna zajmował się menedżerką. Opiekował się przede wszystkim młodymi żużlowcami z Rosji. - Z chwilą, gdy zostałem trenerem w Krakowie przed czterema laty temat przejął mój przyjaciel Grzegorz Krzywda, ale po "incydencie lubelskim" ten człowiek-dusza wycofuje się powoli z żużla - kończy Michał Widera.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
Kiedy do mózgu nie docierają słowy
Rozumem zaćmion Czytaj całość