Radosław Gerlach: Jakby się pan przedstawił kibicom speedwaya w całym kraju?
Andrzej Łabudzki: Urodziłem się i wychowałem w Przemyślu. Dopiero od dekady mieszkam w Rzeszowie. Tu mam również rodzinę. Cztery lata temu wraz ze wspólnikiem założyliśmy firmę, która nazywa się Biolab. Nasza siedziba mieści się w pobliskiej Nosówce. Sportem żużlowym interesuję się jednak dopiero jakieś dziesięć lat.
Pamięta pan swój pierwszy raz na meczu żużlowym?
- Nie odnotowałem sobie tego. Nawet nie pamiętam dokładnie w którym to było roku. Wiem, że w zespole jeździli wówczas tacy zawodnicy jak Maciej Kuciapa, czy Karol Baran. Mieliśmy wtedy wspaniałą formację juniorską, której zazdrościła nam cała liga. Myślę tutaj o Dawidzie Stachyrze i Pawle Miesiącu. Z początku nie wiedziałem za bardzo, o co w tym wszystkim chodzi, kiedy zobaczyłem czterech zawodników stojących pod taśmą startową w różnych kolorach kasków. Teraz wspominam to z uśmiechem, ale wtedy tak to właśnie wyglądało.
Od razu połknął pan przysłowiowego "bakcyla"?
- Oczywiście. Bardzo mi się to spodobało. Ten sport jest naprawdę wyjątkowy, zaraziłem się tą dyscypliną. Tym bardziej, że wówczas żużel dostarczał większej dawki emocji, aniżeli obecnie. Na torze było więcej mijanek, a na trybunach zdecydowanie głośniej. Spotkania oglądało się zdecydowanie lepiej. Obecnie, jakieś dziwne przepisy o "komisarzach toru" w Ekstralidze psują to widowisko. Liczy się głównie moment startowy. Jednakże, żużel w dalszym ciągu pozostaje moją pasją. Teraz stał się również obowiązkiem.
Jest pan zapewne zadowolony, że do zespołu wracają wychowankowie, których pamięta pan jeszcze sprzed dziesięciu lat.
- Tak, bardzo się z tego powodu cieszę. Wychowankowie w zespole cieszą nie tylko kibiców, ale również zarząd. Ich sukcesy rozpamiętywane są przez wiele lat. Będziemy dążyć do tego, aby w Rzeszowie zbudować zaplecze młodych, uzdolnionych zawodników. Proszę spojrzeć na Zieloną Górę. To modelowy przykład. Tamtejszy zespół w głównej mierze oparty jest właśnie na wychowankach.
No właśnie. Obecnie nie wygląda to w Rzeszowie najlepiej. Drużyna ma zaledwie dwóch polskich seniorów. Co z Rafałem Okoniewskim?
- Myślę, że i w obecnym zestawieniu mamy szansę walczyć o powrót do Ekstraligi. W dalszym ciągu będziemy czynić starania o Rafała. Natomiast jest to bardziej pytanie do Janusza Ślączki, bo to on jest odpowiedzialny za to, jakich zawodników chce w zespole i będzie z tego rozliczany. Wraz z końcem sezonu albo będzie przeszczęśliwy, albo będzie miał mokrą głowę. Jeżeli nie uda się dojść do porozumienia z "Okoniem", to w odwodzie pozostaje jeszcze kilku innych zawodników.
Kiedy dowiedział się pan, że zostanie prezesem PGE Marmy, nie czuł pan lęku przed tym nowym wyzwaniem?
- Zdecydowanie nie. Jestem osobą, która ma w sobie dużo energii i nie boi się nowych wyzwań, nowych tematów. Na dzień dzisiejszy podchodzę do sprawy otwarcie, ale jednocześnie z nadzieją, że uda mi się uczynić coś, z czego kibice będą zadowoleni.
Mimo wszystko jest pan osobą nową, która dotychczas nie miała doświadczenia w prowadzeniu, czy nawet sponsorowaniu innych drużyn sportowych.
- To prawda. Jest to jednak spowodowane tym, że wraz ze wspólnikiem nie mieliśmy jeszcze okazji wspierać jakiejkolwiek drużyny sportowej, gdyż najzwyczajniej w świecie jesteśmy firmą bardzo młodą, choć stale się rozwijamy. Obecnie sytuacja jest zupełnie inna, aniżeli 20 lat temu. Zarobione pieniądze trzeba naprawdę precyzyjnie liczyć, bo można bardzo łatwo się poślizgnąć. W tej dziedzinie wiele się zmieniło. Kiedyś, cokolwiek nie pojawiło się na rynku, od razu schodziło. Dzisiaj jest zdecydowanie trudniej. Z całą pewnością jednak, część naszego dochodu przeznaczymy na drużynę. Oczywiście nie będą to tak duże pieniądze, jak w przypadku firmy Marty Półtorak, która w dalszym ciągu pozostaje sponsorem strategicznym PGE Marmy Rzeszów.
Kim będzie dla pana Marta Półtorak w najbliższych miesiącach, być może latach? Ex-prezes będzie pan traktował, jako swoistego eksperta, czy może poprowadzi pan własną politykę klubu ?
- Zdecydowanie, pani Marta powinna być takim ekspertem ds. rzeszowskiego speedwaya. Przecież była prezesem przez całą dekadę! Myślę, że również sam, będę mógł się przy niej wiele nauczyć.
W którym zawodniku PGE Marmy pokłada pan największe nadzieje?
- Myślę, że jednym z nich jest z całą pewnością Łukasz Sówka. Na tego chłopaka wszyscy bardzo liczą. Zna ten tor, bo jeździ w Rzeszowie już od dwóch lat. Być może okaże się jednym z naszych liderów. Mamy również Maćka Kuciapę, którego doświadczenie może okazać się niezbędne. Maciej wielokrotnie awansował już z drużyną do Ekstraligi i chciałoby się, aby po raz kolejny powtórzył ten sukces. Wraz z Pawłem Miesiącem mają za sobą świetny sezon w barwach Lubelskiego Węgla. Oby ten nadchodzący okazał się jeszcze lepszy. Muszę jednak przyznać, że niektórych zawodników widziałem jedynie za pośrednictwem telewizji, bądź wcale. Peter Ljung znany mi jest tylko z kilku meczów naszej ligi oraz cyklu SGP. Ciekawostką są dla mnie zawodnicy z Danii. Janusz Ślączka twierdzi jednak, że mają oni ogromny potencjał. I ja mu w to wierzę. Wielokrotnie było tak, że mniej znani zawodnicy okazywali się objawieniami sezonu.
Skład jest już prawie zamknięty?
- Tego bym nie powiedział. W dalszym ciągu poszukujemy co najmniej jednego krajowego jeźdźca. Zawodnicy składali do klubu wiele ofert, sugerując, że bardzo im zależy, by jeździć w Rzeszowie. Jednak, kiedy spoglądnęło się na ich potencjalne zarobki, to łatwo można było stwierdzić, że zdecydowanie bardziej zależało im na fajnym sponsorze, jakim miałby się stać nasz klub.
Rzeszowscy kibice często narzekają, że w klubie od jakiegoś czasu nie dzieje się najlepiej. Brakuje wychowanków, a młodzi adepci, czy też miejscowi juniorzy odstają poziomem od swoich rówieśników z innych ośrodków.
- Jestem przekonany, że większość kibiców żyje tym sportem dłużej niż ja i wielce prawdopodobne, że mają także lepsze pomysły. Dlatego też chciałbym nawiązać dialog z kibicami. Niech ta drużyna będzie wreszcie lepiej postrzegana. Niech kibice tłumnie zjawiają się na meczach. Stwórzmy coś w rodzaju think-thanku. Jeżeli porozmawiam ze stoma osobami, to będę wiedział więcej, niż gdybym samemu chciał rozwiązać problem.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!