Sprawą Krystiana Pieszczka zajmuje się obecnie Trybunał PZM. Już pod koniec ubiegłego roku informowaliśmy, że zawodnik skierował do niego wniosek o rozwiązanie kontraktu. Żużlowiec, który nie podpisał aneksu finansowego, motywuje swoją decyzję zaległościami ze strony klubu. Temat jest jednak skomplikowany, bo Pieszczek ma ważną umowę ze Stowarzyszeniem GKŻ Wybrzeże. Z kolei pieniądze zalega mu występująca w rozgrywkach ligowych spółka. Formalnie powód do rozwiązania umowy więc nie istnieje. - Do przyszłego tygodnia żadnych informacji nie udzielę. Wtedy być może będziemy wiedzieć coś więcej - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl menedżer zawodnika Paweł Noga.
Na decyzję Trybunału spokojnie czekają w Gdańsku. - Zawodnik chce z jednej strony rozwiązać kontrakt, a z drugiej mówi o tym, że zależy mu na podpisaniu z nami umowy. Powiem szczerze, że trochę tej sytuacji nie rozumiem - przyznaje Andrzej Terlecki.
Krystian Pieszczek liczy, że uda mu się odejść z Gdańska. Klub cały czas zalega mu pieniądze. Chodzi o kwotę 150 tysięcy złotych. Warunkiem jest jednak pozytywna odpowiedź Trybunału PZM. Gdyby kontrakt został rozwiązany, wtedy Pieszczek mógłby poszukać sobie nowego pracodawcy (w tym przypadku Trybunał PZM może mu dać czas na podpisanie nowej umowy). Bardzo poważnie jego kandydaturę bierze pod uwagę Unibax Toruń. Wicemistrzowie Polski pozyskali już wprawdzie Oskara Fajfera, ale wychodzą z założenia, że jeszcze jeden silny junior przydałby się w ich kadrze. Na pokrycie kontraktu Pieszczka są w stanie wyłożyć około 800 tysięcy złotych (za podpis pod kontraktem i "punktówkę"). - Gdyby jakimś cudem udało mu się rozwiązać ten kontrakt, to chcemy go u nas - słyszymy w toruńskim klubie.
Unibax nie daje jednak Pieszczkowi w Trybunale zbyt dużych szans. Działacze tego klubu przewidują, że junior nie zdoła rozwiązać swojej umowy i będzie zmuszony do występów w Gdańsku. Teoretycznie mógłby też zrezygnować z jazdy w Polsce i skupić się na występach w innych ligach.
Wiadomo, że Pieszczek chce wyrwać się z Gdańska i poza Unibaksem kontaktuje się również z działaczami SPAR Falubazu Zielona Góra, którzy poszukują juniora. W tej chwili nie wiadomo bowiem, jak będzie przebiegać procedura związana z przyznaniem polskiego obywatelstwa Aleksandrowi Łoktajewowi. Pieszczek byłby dla zielonogórzan ciekawą propozycją, ale na przeszkodzie mogą stanąć jego oczekiwania finansowe, które znowuż nie stanowią żadnego problemu dla torunian. Falubaz jednak również uważnie przygląda się sytuacji młodego żużlowca.
Kluczowa w sprawie przyszłości młodego zawodnika będzie więc decyzja Trybunału. Jeśli, tak jak przewidują w Toruniu, nie dojdzie do rozwiązania umowy, to zawodnik może być zmuszony do powrotu do rozmów z Wybrzeżem. Klub zalega mu 150 tysięcy złotych, ale myśli o nałożeniu na żużlowca kary za obraźliwe wpisy na Facebooku. - Na ten temat nie chciałbym się wypowiadać - ucina Andrzej Terlecki. Nawet jeśli Wybrzeże straci Pieszczka, to w Gdańsku zapewniają, że nie będzie mieć to żadnego wpływu na przyszłość klubu - drużyna na pewno ma przystąpić do rozgrywek w sezonie 2014.
bez niego masakra