Kara dla Emila przestrogą dla innych. "Jeśli byśmy jej nie nałożyli, inni mogliby postąpić tak samo"

Jak twierdzi Paweł Mizgalski, Włókniarz musiał nałożyć karę na Emila Sajfutdinowa. - Inaczej nie będziemy mieć pewności, że inni zawodnicy nie zaczną w podobny sposób postępować - powiedział.

W piątek oficjalny fanpage Włókniarza zaprezentował blisko dwugodzinne nagranie rozmowy z Pawłem Mizgalskim. Prezes klubu wyjawił m.in., iż Emil Sajfutdinow nie otrzymał pierwszej raty zaległego wynagrodzenia, która miała wpłynąć na jego konto w listopadzie. Jak wyjaśnił, pieniądze zostały zabezpieczone na poczet kary, wynoszącej w sumie aż 200 tysięcy złotych. - Rzeczywiście rata ta nie trafiła na konto zawodnika. Przeżywaliśmy w listopadzie spore trudności finansowe. W grudniu, kiedy wydawało się, że te pieniądze zdołamy uzbierać, zaczęła się natomiast nagonka w mediach. Emil wysłał swój list do radnych, a my, jako klub, byliśmy wobec tego zobowiązani do nałożenia na zawodnika kary. Wyegzekwować mogliśmy ją poprzez nałożenie jej na zaległe wynagrodzenie - wyjaśnił Paweł Mizgalski.

Zdaniem prezesa klubu, Włókniarz został postawiony w sytuacji bez wyjścia. Mizgalski uważa bowiem, że gdyby nie zdecydowano się na ukaranie Sajfutdinowa, jego śladem mogliby pójść w przyszłości inni żużlowcy, który popadliby w konflikt z klubem. - Inaczej nie będziemy mieć pewności, że inni zawodnicy nie zaczną w przyszłości w podobny sposób postępować. Od dawna posiadaliśmy ogromny katalog kar dla zawodników, czy to ze względu na wyniki osiągane na torze, kontuzje odniesione w innych ligach czy kwestie marketingowe. Z chwilą, gdy zawodnik rozpętał całą burzę, związaną m.in. z listem do radnych, byliśmy zobowiązani do nałożenia na niego kary - podkreślił Mizgalski.

Częstochowianie uważają ponadto, że za postępowanie Rosjanina, który miał złamać tajemnicę handlową i wraz ze swoim menedżerem, Tomaszem Suskiewiczem, zamieszczać niestosowne wpisy na portalach społecznościowych, klubowi należą się przeprosiny. - Wiem jak poprzez wpisy Emila i jego menedżera ucierpiał wizerunek Włókniarza. Uczulam jednak, że jest to tylko jedna strona medalu i wersja jednej ze stron. Spodziewam się, że przyjdzie taki moment, kiedy sprawa zostanie zakończona. Ma mam nadzieję, że Emil przeprosi za to, jak wizerunkowo skrzywdził klub z Częstochowy - dodał.

Mizgalski przyznaje jednocześnie, że Rosjanin i jego team wykazywali wolę współpracy. Częstochowianie byli bowiem o krok od ogłoszenia upadłości spółki. Ostatecznie powstrzymała ich przed tym decyzja Sajfutdinowa, który zgodził się na rozłożenie w czasie swojego zaległego wynagrodzenia. - W momencie gdy byliśmy na rozmowach u pana Tomasza Suskiewicza, gotowy był już dokument o upadłości spółki. Znajdował się on u mnie na biurku i brakowało jedynie podpisów. Byliśmy gotowi przekazać go radzie nadzorczej, po to, aby następnie zakomunikować informację o upadłości właścicielom spółki. Byliśmy z wiceprezesem Kowalskim zdecydowani, by tę upadłość ogłosić. Nastąpiło to po szeregu rozmów, jakie przeprowadziliśmy zarówno z właścicielami, jak i potencjalnymi inwestorami. Jeden z nich sugerował nam rozpoczęcie wszystkiego od II ligi i gwarantował wyłożenie środków, pozwalających na awans do Ekstraligi w przeciągu trzech lat. Pojechaliśmy do pana Suskiewicza z takim właśnie postanowieniem - wspomina.

- W momencie gdy byliśmy na rozmowach u pana Tomasza Suskiewicza, gotowy był już dokument o upadłości spółki - wspomina Mizgalski
- W momencie gdy byliśmy na rozmowach u pana Tomasza Suskiewicza, gotowy był już dokument o upadłości spółki - wspomina Mizgalski

Mizgalski zaznacza jednak, że dalsze funkcjonowanie spółki było w interesie samego zawodnika. - Bardzo prawdopodobne, że w przypadku upadłości Emil utraciłby większość swojego wynagrodzenia. W interesie samego zawodnika było więc to, by dojść do porozumienia ze spółką, rozłożyć tę spłatę i dać szansę na odsunięcie w czasie widma upadłości klubu. Emil i jego menedżer po rozmowach z prawnikami uznali, że takie rozwiązanie jest właściwe - powiedział Mizgalski.

Można zakładać, że Sajfutdinow nie zaakceptuje nałożonej na niego kary do czasu werdyktu Trybunału PZM. Rosjanin oczekuje nie tylko wyjaśnienia kwestii zaległości finansowych, ale i przedłużającej się finalizacji wypożyczenia do Unibaksu Toruń. Warto przypomnieć, że zadłużenie Włókniarza względem Sajfutdinowa szacowane jest na ponad milion złotych.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Komentarze (1121)
Goldena
28.02.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
avatar
kwiotek1
11.02.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Dopóki, któryś z klubów dłużników nie dostanie licencji, to dalej będziemy pogrążać się w tym bagnie. Masz długi nie jedziesz, nie mówiąc o kontraktowaniu nowych zawodników. 
kolumb32
3.02.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Dziadostwo i tyle!!! 
avatar
JJJG
3.02.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Słusznie ta "kara" TO PRZESTROGA DLA INNYCH BY NIE ZADAWAĆ SIĘ Z OSZUSTAMI.Dziwię się Walaskowi bo niby dlaczego jeżeli dziś postąpili tak z Emilem to jutro jemu zamiast oddać kasę którą zarobi Czytaj całość
avatar
karol3414
3.02.2014
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Niech będzie hańba i wstyd i zażenowanie,
hańba i wstyd Włókniarzowi.
Hańba, niech będzie hańba,
tak jemu hańba i wstyd. 
A teraz możecie minusować medaliki.