Doszło do tego, że zostałem felietonistą. Największy grabarz polskiego żużla w takiej roli. Niezłe jaja. Tego się nie spodziewałem, ale skoro pojawiła się propozycja ze strony redakcji SportoweFakty.pl, to powiedziałem, że czemu nie. Przyznam, że trochę się tego jednak obawiam, bo jak pewnie niektórzy wiedzą dyplomacja nie jest moją mocną stroną. Zawsze mówiłem, co myślę i robiłem to w sposób bardzo bezpośredni. Skrzydlewski lubił i lubi zadymy. Tak pewnie już zostanie, bo taki jestem. Nie widzę zresztą powodu, dla którego miałbym się zmieniać. Będę jednak dzielić się swoimi spostrzeżeniami na tematy, które w mojej ocenie są ważne z punktu widzenia rozwoju sportu żużlowego. Nie chodzi mi o skandale, tylko o konkretne przedstawianie problemów, które uważam za naprawdę istotne.
Cenimy się nisko, sprzedajemy się tanio
Ostatnio mieliśmy spotkanie prezesów klubów PLŻ. Odbyło się ono na "moim podwórku" w Łodzi. Dziwna sprawa. Nie wiem do końca, jak działają moi koledzy i po co odbywają się takie zjazdy. Byłem na nim jedyną osobą, która zadawała jakiekolwiek pytania i próbowała drążyć pewne kwestie. Ale mniejsza z tym.
Zastanawiam się, dlaczego wszyscy tak entuzjastycznie podchodzą do tematu sponsora PLŻ. Czy nikt nie ma wrażenia, że cenimy się naprawdę nisko i przez to sprzedajemy się zbyt tanio?
Wszędzie mówi się o kwocie rzędu 600 tysięcy złotych. Podkreślmy jednak, że to suma, którą należy zapłacić telewizji za to, żeby pokazywała spotkania PLŻ. Sam sponsor ma dać znacznie mniej. W mojej ocenie może to być połowa tej kwoty. Część mają zorganizować przecież władze polskiego żużla.
Dla mnie większym skandalem w całej tej sprawie jest jednak inna kwestia. O sponsorze dla ligi mówimy już od grudnia. W tym samym czasie było też wiadomo, że jest opcja, żeby wszystko było pokazywane w telewizji. Wszystkie kluby powinny zostać o tym powiadomione, a tak się nie stało. Tymczasem godzimy się, żeby za śmieszną kwotę nazwać w określony sposób naszą ligę. Mam przyjaciela, który funkcjonuje w PZPN. Powiedziałem mu o tej sumie i się roześmiał. Gdybyśmy wszyscy zaczęli działać w tym temacie w grudniu, to może znaleźlibyśmy lepszego sponsora za większe pieniądze. Myślę, że "oddajemy się" się naprawdę tanio. Nie chcę jednak wyjść na kogoś, kto wszystko krytykuje, bo wizja pokazywania spotkań w telewizji jest ciekawa. Ba, jestem za tym, żeby dać na to nawet milion złotych! Zapominamy jednak o tym, że nasza liga to pewien produkt. Będzie widoczny w telewizji, nazwa będzie funkcjonować we wszystkich gazetach, które wspomną o rozgrywkach. Czy to nie jest przypadkiem znacznie większa wartość?
Mam żal do władz polskiego żużla. Nie zostaliśmy wcześniej powiadomieni. Za takie pieniądze to na sponsoring może skusiłaby się nawet firma Skrzydlewska. Mówię poważnie. Teraz jest musztarda po obiedzie, bo mamy za mało czasu, a poza tym pewne środki zostały zaplanowane na coś innego. Uważam, że za tę sumę, o której mówi się w mediach, byłoby znacznie więcej chętnych na sponsoring ligi. Powinniśmy doceniać trochę bardziej nasz żużel, a nie cieszyć się, że ktoś chce nam coś dać. GKSŻ poszła po najmniejszej linii oporu. Popełniony został grzech zaniechania. Sponsora zresztą nie szukaliśmy za długo i za daleko. Nazwę chcemy "opchnąć" za promocyjną cenę komuś, kto był blisko tej całej zabawy w ostatnich latach. Czy tak to powinno działać? Moim zdaniem nie...
Witold Skrzydlewski
Od redakcji:
Witold Skrzydlewski jest prezesem Orła Łódź i głównym sponsorem tego klubu. To dzięki niemu od lat funkcjonuje sport żużlowy w Łodzi. Felietony jego autorstwa będą pojawiać się na łamach portalu SportoweFakty.pl raz w tygodniu.
"Podkreślmy jednak, że to suma, którą należy zapłacić telewizji za to, żeby pokazywała spotkania PLŻ." to jest śmiechu warte.
Czytaj całość