Witold Skrzydlewski w swoim pierwszym felietonie "Po bandzie" skrytykował sposób, w jaki władze polskiego żużla prowadzą rozmowy dotyczące sponsoringu PLŻ. W ocenie prezesa Orła Łódź, najwięcej zastrzeżeń można mieć przede wszystkim do sumy, za którą ma być sprzedana nazwa rozgrywek. Z jego poglądami w tej sprawie nie zgadza się Adam Krużyński.
Biznes na trupie?
Z nieukrywaną przyjemnością zapoznałem się z pierwszym felietonem mojego wielkiego adwersarza, ale i zarazem człowieka, którego szanuję. Przede wszystkim mam do niego szacunek za posiadanie własnego zdania, które jest często odmienne od mojego. Jak się pewnie wszyscy domyślają mam na myśli pana prezesa Witolda Skrzydlewskiego. To człowiek nietuzinkowy i z pewnością mający charyzmę, a także wyczucie biznesowe. Patrząc na jego imperium biznesowe, to również człowiek sukcesu. Czytając jednak jego felieton, przetarłem ze zdumienia swoje zmęczone długa podróżą z białoruskiego Mińska oczy. Dodam tylko, że po lotniczej podróży z wieloma przygodami tekst ten piszę z Włoch, gdzie zaniosły mnie biznesowe sprawy Nice.
Pan Witold niestety zapomniał o naszym spotkaniu w Grudziądzu, gdzie jeszcze jesienią po raz pierwszy rozmawialiśmy o idei transmisji telewizyjnych z meczów pierwszej ligi żużlowej oraz o pozyskaniu sponsorów. Po tym właśnie spotkaniu powstały profesjonalne oferty sponsorskie, które były udostępnione wszystkim zainteresowanym osobom sugerującym, iż są w stanie rozpocząć rozmowy z firmami. Ofertę aktywnie wykorzystał miedzy innymi pan Zbigniew Fiałkowski i odbył kilka rozmów biznesowych, kilka kolejnych było udziałem Piotra Szymańskiego czy mojej skromnej osoby. Niestety, pan Witold nie skorzystał z tej możliwości i nie wykazał się aktywnością w procesie pozyskiwania partnera biznesowego dla pierwszej ligi.
Z przykrością przyznam - co pan Witold przyjmie pewnie z dużą satysfakcją - że wszystkie nasze rozmowy mające na celu pozyskanie sponsora zakończyły się fiaskiem. W międzyczasie po wielu negocjacjach z Telewizją Publiczną udało się uzgodnić zdecydowanie korzystniejszą ofertę na obecność pierwszoligowego żużla na jej antenie. I wtedy też stanęliśmy przed dylematem, a ja osobiście przeżyłem deja vu. Czując, iż ponowna obecność speedwaya na antenach Telewizji Polskiej w tym Multipleksie, jest naszą ogromną szansą na dalszy rozwój dyscypliny, złożyłem swoją propozycję. Uważam, że mówimy w tym przypadku o wielkiej promocji oraz pomocy dla klubów w pozyskiwaniu sponsorów oczekujących zupełnie innych ekwiwalentów reklamowych.
Oczywiście, by nie być podejrzewanym o hipokryzję przyznaję, iż obecność logo Nice na antenach TVP była również ważnym argumentem przy ofercie, którą złożyłem GKSŻ. Moja firma nie jest krezusem finansowym, nie jest również firmą z kapitałem publicznym. To prywatne przedsiębiorstwo, które zyski wypracowuje ciężką pracą, często jak w przypadku Pana Witolda dzieje się to za pomocą łopaty. Tak więc i środki, które mogłem przeznaczyć na wsparcie tego projektu nie były porównywalne do tych wydawanych przez spółki skarbu państwa. A moje wspomniane już wcześniej deju vu?
Dotyczy sytuacji, kiedy Nice stawał się pierwszym sponsorem reprezentacji Polski. Pieniądze, które wtedy włożyła moja firma, nie były również powalające, ale w ciągu trzech lat obowiązywania umowy pomiędzy Nice i PZM reprezentacja stała się marką, produktem, który znalazł nabywcę. Dziś jest nim koncern energetyczny płacący dużo więcej za możliwość obecności przy produkcie, którym stała się nasza kadra.
Panie Witoldzie, produkt w pierwszej kolejności trzeba mieć, aby go sprzedać. Przecież ta zasada dotyczy również prowadzonego przez pana biznesu i choć klient w pana przypadku już pana nie odwiedza, bo chodzić specjalnie nie może, to jego rodzina kupuje przecież konkretną wartość i jakość stworzonej przez pana usługi. Podobnie będzie - mam nadzieję - z naszą nową Polską Ligą Żużlową. Dziś to ciągle nasze marzenie i wiara w produkt, który będzie wart coraz więcej. Partner, który uwierzy w przyszłości w uzyskane efekty, może stać się kluczowym w budowaniu klubowych budżetów. Dajmy naszej nowej Polskiej Lidze Żużlowej szansę, a jak powstanie ze zmarłych jakiś partner biznesowy i zaproponuje choćby jedną złotówkę więcej od kwoty, którą daje Nice, to moja firma ustąpi miejsca bez zbędnej celebry i kosztownej konsolacji.
Adam Krużyński
Od redakcji:
Felietony Adama Krużyńskiego, w formie bloga, będą pojawiać się na łamach portalu SportoweFakty.pl raz w tygodniu.