Jeden z dwóch urodzonych w St.Helens żużlowych bliźniaków, zadebiutował w 2010 roku w zespole Scunthorpe. Rok później, wraz z Newcastle Diamonds zdobył Premier Shield, kontynuując jednocześnie występy w National League. W kolejnych dwóch sezonach znalazł zatrudnienie w Newcastle i Stoke Potters. Pojawił się także także w rozgrywkach Elite League przywdziewając wówczas plastron The Lakeside Hammers. W ostatnim sezonie pokazał się z dobrej strony startując na Norfolk Arena dla King's Lynn Stars.
Do rozpoczęcia sezonu w Polsce pozostało niespełna półtora miesiąca. Nazwisko Richie Worralla pojawiło się w anonsowanych zestawieniach na Ben Fund Bonanza, Testimonial Madsa Korneliussena i pożegnalny turniej Gary Havelocka. Postanowiliśmy porozmawiać z Anglikiem przed jego debiutem w naszej lidze.
Jacek Cholewiński: Richie, podpisałeś kontrakt na starty w polskiej lidze w barwach Lokomotivu Daugavpils. Dlaczego akurat tam? Innych ofert nie było?
Richie Worrall: Dostać się do polskiej ligi nie jest łatwo, a ja tak bardzo chciałem w niej się sprawdzić, że w okresie transferowym towarzyszyło mi spore napięcie. Dlatego jak pojawiła się oferta Daugavpils, to ją podpisałem. Można powiedzieć, że spadł mi wtedy spory kamień z serca.
Zdajesz sobie sprawę, że wielu brytyjskich zawodników miało problemy z przystosowaniem się do polskich torów? Można przytoczyć przykłady Edwarda Kennetha, Lewisa Bridgera, w pewnym okresie nawet Chrisa Harrisa. Nie obawiasz się kłopotów? Masz na to jakiś sposób?
- Zbyt wiele na ten temat nie wiem, na pewno polskie tory znacznie się różnią od tych na Wyspach. Stadiony są większe, a tory dłuższe. Pełnej wiedzy o nich nie mam, ale słyszałem, że niektórzy do tej pory mają w tamtejszej lidze "pod górkę". Będę w tym mocnym towarzystwie całkiem nowy, ale tego się raczej nie obawiam. Pytasz jak mam zamiar sobie poradzić? Nie wiem czy wiesz, ale ja lubię właśnie te dłuższe tory, więc mam nadzieję szybko się dostosować i przywozić całkiem niezłe punkty dla mojej ekipy.
Gdzieś czytałem, że już za tydzień rozpoczniesz sezon występem w Ben Fund Bonanza na torze w Leicester. Potem masz w planach jeszcze kilka turniejów w Anglii. A czas na jakiś trening w Polsce, czy może na torze twojej nowej drużyny się znajdzie?
- Mam dogadany z szefami dwudniowy trening w Polsce, kiedy na przygotowania pojedzie tam mój łotewski klub. To będzie 1 i 2 kwietnia. Później będę musiał wrócić na mecz w Premier League, ale już 4 kwietnia przylecę do Gdańska na mecz sparingowy. W polskiej lidze zaczynamy 13 kwietnia, więc potrenować w Daugavpils też chyba się uda.
Jak się mają twoje sprawy ze sprzętem? Były jakieś specjalne zakupy pod kątem europejskich torów?
- Dzięki moim sponsorom mogłem zainwestować niezłe pieniądze nie tylko na Polskę, ale także na Wyspy Brytyjskie. Nowe silniki kupione na polską ligę właśnie teraz testuję.
Nie da się ukryć, że czeka cię sporo podróży. Droga do Polski i na Łotwę do krótkich nie należy. Będziesz miał swoją bazę na kontynencie? W Polsce, czy może w Daugavpils?
- Mój bus, motocykle i mechanik będą w Polsce. Wzorem większości chłopaków będę przylatywał na mecz samolotem i wracał tą samą drogą na poniedziałkowe, wieczorne mecze ligi angielskiej.
Mechanika masz własnego, czy pomagać ci będą klubowi "majstrowie"? Jeśli to nie tajemnica, kto robi tuning twoich silników?
- Można powiedzieć, że moim prywatnym mechanikiem i tunerem jednocześnie będzie Ashley Holloway. ASH-TEK już rozpoczął pracę nad moimi silnikami. Kontakty zaczęliśmy w tym roku i jestem z tego powodu bardzo podekscytowany. Oczywiście wiążę z tą współpracą duże nadzieje.
Skoro masz nadzieje, to jakie są twoje oczekiwania związane z ligą? Jesteś przygotowany na poważną rywalizację o podstawowy skład Lokomotivu? Konkurentów do wyjazdu na tor masz tam raczej pod dostatkiem.
- Nie będę robił nic na siłę. Krok po kroku, tydzień po tygodniu będę odkrywał to co dla mnie nowe. Nowi ludzie, nowe miejsca, nowe tory, nowi rywale. I kibice, fantastyczni, ale też nowi. Niech nie wyda ci się to sztampą, ale będę robił wszystko co w mojej mocy, aby dawać wszystkim zadowolenie i samemu cieszyć się jazdą. Nowe wyzwania zawsze mnie ekscytują i dają pozytywnego kopa do pracy.
Twoi klubowi koledzy, mam na myśli Rory Schleina i Andrzeja Lebiediewa z King’s Lynn Stars, mają spore doświadczenie wyniesione z polskiej ligi. Pewnie skorzystasz z ich podpowiedzi?
- Bez wątpienia. Ale nie tylko tych chłopaków będę prosił o radę. Podglądać i pytać będę wszystkich. Kto pyta nie błądzi, a jak powiedziałem wcześniej, w polskiej lidze wszystko dla mnie będzie całkowicie nowe, wszystko będzie się działo pierwszy raz.
Wspomnieliśmy Lebiediewa. Co możesz o nim powiedzieć? Słyszałem, że często korzystał z twojej pomocy, gdy debiutował na Wyspach.
- To naprawdę super gość. Poznałem go dwa lata temu w Holandii. Ścigaliśmy się wtedy w turnieju mistrzostw świata U-21. Przyszedł do naszego klubu w trakcie sezonu i poświęciłem mu wtedy trochę czasu, aby lepiej poznał angielskie tory. On na waszych torach potrafi być naprawdę szybki! Gdy oglądałem w TV Grand Prix of Latvia, byłem pod wielkim wrażeniem, czego Andrzej tam dokonał.
A ty, widząc co osiągnął do tej pory Lebiediew, będziesz brał udział w eliminacjach organizowanych pod egidą FIM czy FIM-Europe? Jakieś występy na kontynencie poza polską ligą? Jak daleko sięgają twoje ambicje?
- Nie mogę jeszcze powiedzieć czy wystartuję w eliminacjach do Grand Prix. Nie wszystko zależy ode mnie. Oczywiście chciałbym dostać się do naszej reprezentacji. Wiem, że powinienem się dobrze pokazać na początku sezonu, zanim Alun Rossiter roześle powołania. Jeśli mnie wybierze, będę na to w stu procentach przygotowany.
Fajnie się z tobą rozmawia, ale chyba pora już kończyć, bo cennik operatora bywa bezwzględny. Masz na zakończenie jakieś przesłanie dla kibiców na łotewskim i polskich stadionach?
- Chciałbym życzyć sobie i wszystkim fanom wspaniałego sezonu! Mój nowy klub na papierze wygląda naprawdę mocno. Jestem szczęśliwy i naprawdę podekscytowany możliwością startów przy pełnych trybunach. U nas to się rzadko zdarza. Do zobaczenia zatem! Już wkrótce!