Batchelor o startach w cyklu Grand Prix dowiedział się niemal w ostatniej chwili, przed startem sezonu. To dla niego spełnienie marzeń. Nie da się jednak ukryć, że Australijczyk planował nadchodzący rok startów zupełnie inaczej i obecnie ma prawo obawiać się zbyt dużej liczby startów. - Grand Prix dodaje do terminarza 12 rund w różnych krajach. To składa się na wiele godzin w podróży. Myślałem już o tym, z czego mogę zrezygnować, by zmniejszyć ilość zawodów w których wystartuję. Na pewno nie będzie to ani liga angielska, ani polska - powiedział "Batch" w rozmowie ze Swindon Advertiser.
Troy Batchelor przyznaje, że już w ubiegłym sezonie bywały momenty, gdy czuł się przemęczony. - Rok temu zdarzało się, że byłem wyczerpany. Miałem przy tym po cztery zawody w tygodniu, chodziłem jak zombie. Wtedy czułem, że nie ma szans, abym dał z siebie 100 proc. - wyjaśnił. Australijczyk wie, że nie zrezygnuje ze startów na Wyspach Brytyjskich. - Nie jestem zadowolony z liczby zawodów, w których mam wziąć udział. Zastanawiałem się nad tym jeszcze przed informacją, że pojadę w Grand Prix. Teraz to już w ogóle trudny temat. Nie wiem co teraz zrobię, bo w moim terminarzu jest zdecydowanie za duży ścisk. Wiem, że Elite League zawsze sporo mi pomagała i ciągle jest dla mnie cenna. Ciągle warto w niej startować, z pewnością - dodał nowy stały uczestnik Speedway Grand Prix 2014.
Zawodnik Betardu Sparty Wrocław wybrał już swój indywidualny numer startowy. - Wystartuję z 75. To był dla mnie oczywisty wybór, bo jest on ze mną od pierwszych prób jazdy na motocyklu. Gdy miałem cztery lata i ścigałem się pod domem, ten numer już mi towarzyszył. Do teraz widnieje on w mojej licencji. Jestem pewien, że Chris czy Darcy również posługują się ciągle tymi samymi liczbami. Jeździliśmy razem wiele lat temu, jeszcze na dirt-tracku i już wtedy każdy z nas miał swój numer - powiedział Australijczyk.
Batchelor odniósł się również do spraw finansowych. Przyznał on, że walka o tytuł mistrza świata nie tylko nie jest dochodowa, ale nawet wymaga sporych inwestycji. - Szczerze mówiąc nie da się na tym zarobić. Do startu w Toruniu w ubiegłym roku musiałem sporo dołożyć. W sytuacji, gdy ma się przed sobą cały sezon, czyli 12 rund, potrzeba wsparcia, by móc rywalizować - zakończył.
Źródło: Swindon Advertiser