Podopieczni Rafała Dobruckiego nie znaleźli sposobu na tarnowskie Jaskółki i dość niespodziewanie przegrali przed własną publicznością z Grupą Azoty Unia Tarnów 43:47. - Nie ma sensu się bronić. Po prostu przegraliśmy i tyle. Element startu zdecydowanie zaważył i w tym względzie nasza drużyna nie była w stanie dotrzymać kroku rywalom. Tor też nie pozwalał zbytnio na walkę, ściganie. Generalnie bieg można było zakończyć po wyjściu z pierwszego łuku. Usprawiedliwienia oczywiście nie mamy - tor jest równy dla wszystkich, pola startowe też. Byliśmy słabsi i tyle. Ja skrobałem punkty, ale nie wygrywałem z liderami, więc zawiodłem - skomentował Piotr Protasiewicz.
Zdecydowana większość zawodników SPAR Falubazu Zielona Góra pojechała poniżej swoich możliwości. Dobrze zaprezentował się jedynie Jarosław Hampel, sztab trenerski nie może mieć też wielu zastrzeżeń do Aleksandra Łoktajewa. - Uważałem, że na pierwszy mecz Ekstraligi jesteśmy dobrze przygotowani. Mieliśmy dużo jazdy przed sezonem, ale po raz kolejny niezbyt fajnie zaczynamy. Mam nadzieję, że będziemy się rozkręcać. Poza Jarkiem (Hampelem) nie pojechaliśmy na swoim poziomie. Nie ma co czarować - trzeba się wziąć do ciężkiej pracy i czekamy na kolejny mecz - dodał kapitan zielonogórskiej drużyny.
W kolejnej rundzie ENEA Ekstraligi mistrzowie Polski zmierzą się w Częstochowie z miejscowym KantorOnline Włókniarzem. W tygodniu poprzedzającym ten pojedynek Rafał Dobrucki zaplanował kilka treningów, które mają wyeliminować błędy w jeździe żużlowców SPAR Falubazu. - Nie przewiduję rewolucji. Trzeba uspokoić sytuację, bo w nerwach sobie nie poradzimy. Aktualnie kluczowy jest element startu. Ekstraliga jest tak wyrównana, że ciężko jest o mijanki, szczególnie gdy jest przygotowany tor, który ma mało ścieżek do jazdy. Będziemy pracować nad startem i zobaczymy co z tego będzie. Tylko mecz jest wykładnią, więc czekamy na kolejne spotkanie ligowe - zakończył Piotr Protasiewicz.