Peter Johns problemem Unibaksu Toruń? "Jego silniki nie jadą"

Unibax Toruń dość mocno zawierzył przed tegorocznym sezonem Peterowi Johnsowi. Silniki tego tunera jak na razie nie jadą jednak najlepiej i widać to na przykładzie coraz większej liczby zawodników.

Za nami Grand Prix w Auckland i pierwsza kolejka w ENEA Ekstralidze. Mieliśmy już sporo niespodzianek. Na bardziej szczegółowe wnioski jest jeszcze z pewnością zbyt wcześnie. Jeden można już jednak zaobserwować teraz. Duże problemy mają zawodnicy, którzy swoje silniki przygotowują u Petera Johnsa.

To właśnie on i Jan Andersson mieli rozdawać karty na rynku tunerów. Ten drugi nadal szykuje szybkie motocykle, co potwierdza między innymi przykład Nickiego Pedersena. - Duńczyka jest jednak dość trudno rozgryźć. On sporo testował i tak naprawdę nie do końca wiadomo, na jakich silnikach startuje w tej chwili. Mówi się jednak, że na pewno zamawiał je też u Jana Anderssona - wyjaśnia Krzysztof Cegielski. - Pedersen ma silniki od Jana Anderssona i Petera Johnsa. Trudno jednak powiedzieć, na czym rzeczywiście jeździ - mówi nam jeden z mechaników.

Problemy silników ze stajni Petera Johnsa najlepiej widać na przykładzie Unibaksu Toruń. Wicemistrzowie Polski bardzo mocno zawierzyli temu tunerowi. Silniki szykują u niego między innymi Adrian Miedziński, Chris Holder, Darcy Ward czy Paweł Przedpełski. Problemów nie ma jedynie Emil Sajfutdinow, ale on korzysta z usług Ashley'a Hollowaya. Rosjanin jest w zupełnie innym położeniu, bo w stajni tego tunera jest postacią numer jeden. Jak nikt inny na świecie, zaufał też Holloway'owi w tak dużym stopniu. - W przypadku Unibaksu Peter Johns to trzy czwarte drużyny. To może być ich kłopot - mówi nam jeden z mechaników.

Kłopoty z silnikami Petera Johnsa widać jednak również na przykładach innych klubów. Z jego usług korzysta Tai Woffinden, który nie ma udanego początku rozgrywek. Klientów Johnsa nie brakuje także w Zielonej Górze. Nieoficjalnie wiadomo, że jednym z nich jest Piotr Protasiewicz. - Są tylko jakieś drobne wyjątki, które w miarę jadą. W tym gronie są Bjerre i Kasprzak. Obaj robią silniki u Johnsa, ale mówi się w przypadku tego drugiego jedzie tak naprawdę tylko jeden silnik - przyznał jeden z mechaników.

Jeden z byłych zawodników powiedział nam z kolei, że kiedy zaczynał przygotowywać silniki u Petera Johnsa, to wtedy w jego stajni było zaledwie jeszcze dwóch innych jeźdźców - Leigh Adams i Ryan Sullivan. - Minął jeden sezon i było już tam trzy czwarte czołowych żużlowców na świecie. Do dziś nawet nie odzyskałem dwóch motorów, bo był problem z głowicami. To jednak złożona historia. O tunerach generalnie można by książkę napisać - wspomina.

Liczna jest również grupa zawodników, którzy korzystają z usług Jana Anderssona. Oni jednak nie mają powodów do narzekań. Na motocyklach tego tunera startuje wielu zawodników leszczyńskiej Unii, a także Jarosław Hampel czy Janusz Kołodziej.

Niektórym zawodnikom już puszczają nerwy i zgłaszają się do Petera Johnsa. Pojawia się jednak pewien problem. - Tutaj zderzamy się z sytuacją, że ktoś wziął na siebie za dużo pracy i nie ma czasu. Pieniądze wzięły górę nad racjonalnością - mówi nam jeden z mechaników. - Są już tacy, którzy nie wytrzymali i rezygnują z jego usług - dodaje.

Zupełnie inaczej zdaniem naszych rozmówców działa z kolei Jan Andersson. - On trzyma poziom. Do Jana Anderssona trudno się jednak dostać, bo obraca się raczej w tym samym gronie zawodników. Podchodzi do tematu racjonalnie i regularnie zdarza mu się powiedzieć, że nie zrobi więcej silników, bo nie podoła czasowo - zwraca uwagę z kolei Krzysztof Cegielski.

Są też przypadki, że świetnie spisują się silniki od tunerów, po których nikt się tego nie spodziewał. Najlepszym przykładem jest Martin Vaculik, który przygotowuje je u Finne Runa Jensena. - Czas jednak pokaże, czy to będzie trwała tendencja i czy do tego tunera zgłoszą się inni - wyjaśnia Cegielski.

Jak na razie nie wybijają się zawodnicy, którzy przygotowują motocykle u polskich tunerów. W tym przypadku dominują cały czas dwa nazwiska - Jacek Filip i Ryszard Kowalski.

- Fakty są jednak takie, że zawodnicy reagują na bieżąco. Silniki od Petera Johnsa nie spisywały się dobrze od pierwszych treningów i były odsyłane do poprawek. Widać, że poprawa nie jest jednak za bardzo widoczna. Sytuacja staje się trudna, bo jeśli do tunera będzie trafiać tyle silników, to on fizycznie nie będzie mieć czasu, żeby się tym zająć. Możliwe są zatem zmiany - podsumowuje Krzysztof Cegielski.

Sytuacja na rynku tunerów może stać się w najbliższym czasie bardzo dynamiczna. Na kolejne wnioski czas przyjdzie z pewnością po następnej serii spotkań ligowych i turnieju Grand Prix w Bydgoszczy.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: