Utarliśmy co niektórym nosa - rozmowa z Krystianem Pieszczkiem, żużlowcem Wybrzeża

Krystian Pieszczek notuje świetny początek sezonu. Niespełna 19-letni żużlowiec marzy o tym, by wreszcie zaistnieć na arenie międzynarodowej. Pierwszy krok ku temu uczynił w Ostrowie.

Maciej Kmiecik: W krajowym finale eliminacji do IMŚJ byłeś bardzo szybki. Zauważyłem jednak, że po ostatnim wyścigu, w którym nie wygrałeś, ale przypieczętowałeś swoje zwycięstwo, byłeś zły. Dlaczego?

Krystian Pieszczek:  Starałem się zdobyć swój pierwszy komplet punktów w tym sezonie. Dużo mi do tego nie brakło. To nie jest najważniejsze. Ważne, że awansowałem i jestem z tego powodu strasznie zadowolony. Gratulacje dla mojego teamu za to, że udało nam się dopasować motocykl do nawierzchni. Dziękuję panu Janowi, Mateuszowi oraz tacie. Idealnie spasowali sprzęt do bardzo twardego toru. Wiadomo, że jakieś małe problemy podczas zawodów były, ale to się zdarza w żużlu. W tych zawodach liczył się tylko awans. Miejsce nie było istotne.

Zewnętrzne pole było zdecydowanie najlepsze, ale tobie było obojętne, z którego pola startowałeś. To była zasługa tego dobrze dopasowanego sprzętu?

- Faktycznie, sprzęt był idealnie dopasowany, a rzeczywiście pole D było najlepsze. Wychodziłem ze startu dobrze praktycznie z każdego pola i jechałem do przodu.

Niektórzy zawodnicy twierdzą, że te krajowe eliminacje są trudniejsze niż światowe, w których zadebiutujesz. To teraz będzie już z górki?

- Zobaczymy. Jeszcze nigdy nie doświadczyłem eliminacji do IMŚJ na szczeblu międzynarodowym. Podobno faktycznie te krajowe są trudniejsze. Tak przynajmniej mówili mi koledzy z reprezentacji. Mamy w Polsce wielu świetnych juniorów i dlatego tak ciężko wywalczyć przepustkę dalej.

Patrząc na listę startową finału w Ostrowie można było śmiało wymienić co najmniej dziesięciu kandydatów do awansu. Podszedłeś na luzie do tych zawodów czy też może towarzyszyła ci presja, by znaleźć się w ścisłej czołówce?

- Na pewno miałem wobec siebie duże wymagania. Liczyłem bardzo na to, żeby w końcu udało się awansować, bo w zeszłym roku ta sztuka mi się nie udała. Teraz awansowałem. Spiąłem pośladki i pojechałem do przodu, żeby awansować.

Krystian Pieszczek od początku tego sezonu ma powody do radości
Krystian Pieszczek od początku tego sezonu ma powody do radości

Masz jakieś swoje życzenie, do której rundy kwalifikacyjnej IMŚJ chciałbyś trafić?

- Nie mam żadnych szczególnych wymagań. Tam, gdzie otrzymam nominację pojadę i będę musiał zmierzyć się z tym zadaniem. Marzę o awansie do finałów IMŚJ i chciałbym do Ostrowa powrócić w sierpniu już na jeden z finałów światowych.

Świetny występ na inaugurację w Enea Ekstralidze, pewne zwycięstwo w finale krajowych eliminacji. Słowem, super ten początek sezonu w twoim wykonaniu…

- Na pewno układa się to zdecydowanie lepiej niż w poprzednim roku, kiedy na początku miałem duży niefart i dopiero później się rozkręciłem. Teraz od pierwszych imprez wszystko wygląda wyśmienicie i oby tak było do końca sezonu.

Sensacyjne zwycięstwo nad Unibaksem Toruń z pewnością was uskrzydliło i pokazało, że zbyt wcześnie spisano was na straty…

- Myślę, że co niektórym utarliśmy nosa. Przypuszczam, że większość drużyn już przed meczem z nami chciała sobie dopisywać do tabeli dwa punkty. Pokazaliśmy na inaugurację, że wcale nie będzie to takie oczywiste. Nie można nas lekceważyć. Unibax podszedł chyba do tego meczu na zbytnim luzie i sprawiliśmy im psikusa.

Beniaminka z Gdańska trzeba więc się bać?

- Na pewno z szacunkiem trzeba traktować każdego rywala. Na swoim torze nie będziemy chłopcem do bicia. Pokażemy walkę i będziemy starali się wygrywać przede wszystkim u siebie. Zdaję sobie sprawę, że na wyjazdach będzie znacznie trudniej, ale zapewniam, że oddamy serce na torze.

Jesteśmy na Facebooku! Dołącz do nas!

Źródło artykułu: