Największe kłopoty przyjezdnym sprawił owal, do którego niemal do końca zawodów nie potrafili się kompletnie dostosować. - Jechał lider z wiceliderem, a obnażyły się nasze bolączki. Tor wydawał się twardy, ale w gruncie rzeczy taki nie był i trzeba było kombinować z ustawieniami. Drużyna tarnowska była u siebie i była niesamowicie spasowana. Nasi zawodnicy praktycznie trzy czwarte biegów nie potrafili nic zrobić - powiedział.
[ad=rectangle]
W jego zespole właściwie tylko Krzysztof Kasprzak i po części Matej Zagar spełnili oczekiwania. Reszta z Nielsem Kristianem Iversenem i Bartoszem Zmarzlikiem na czele niesamowicie się w Jaskółczym Gnieździe męczyła. - Rozmiary porażki zaskoczyły mnie i tego nie ukrywam. W duchu liczyłem, że mecz będzie wyrównany. W końcu rywalizowały ze sobą dwie niepokonane ekipy, jednak nasi jeźdźcy czuli się na tarnowskim obiekcie jak dzieci we mgle. Nie wszyscy, lecz większość - dodał.
Trener gości widzi jednak światełko w tunelu na wypadek ponownego przybycia do Małopolski. - Przegraliśmy ten mecz, choć końcówka w naszym wykonaniu była na pewno lepsza. Liczy się jednak to co będzie na końcu sezonu, więc nie załamujemy rąk i będziemy z całych sił dalej walczyć o fazę play off - zakończył z optymizmem.
Piotr Paluch krytyczny wobec drużyny. "Jeździliśmy jak dzieci we mgle"
Szkoleniowiec Stali Gorzów Piotr Paluch, co oczywiste, nie miał wesołej miny po tęgim laniu (31:59), jakie jego drużynie sprawił w niedzielę w Tarnowie zespół Grupy Azoty Unii.
Unia Tarnów wykazała się świetnym przygotowaniem i determinacją na torze.Natomiast Stal Gorzów pod każdym względem zawiodła.Dobr Czytaj całość