Gorzowski fizjoterapeuta Jerzy Buczak znany jest z pracy z reprezentacją polskich szczypiornistów. Miał także okazję współpracować z kadrą żużlowców. Obecnie pomaga dojść do pełni dyspozycji między innymi Krzysztofowi Kasprzakowi, który podczas zawodów Speedway Best Pairs Cup na torze w Landshut doznał kontuzji więzadeł kolanowych. Mimo tak poważnego urazu, zawodnik Stali Gorzów robił wszystko, aby wziąć udział w trzeciej eliminacji cyklu Grand Prix w fińskim Tampere. Aktualny lider klasyfikacji SGP podczas piątkowego treningu podjął jednak decyzję, że ostatecznie nie weźmie udziału w sobotnich zawodach. Jego zachowanie bardzo dobrze ocenił gorzowski fizjoterapeuta. - Walczyliśmy, ale się nie udało. Małe było prawdopodobieństwo, że wystartuje w najbliższym czasie w pełni sił. Mieliśmy za mało czasu. Do Finlandii jechał jednak z nadzieją, że wystartuje. Umówiliśmy się, że jak na treningu wszystko będzie dobrze, to wystartuje. Niestety po próbnych jazdach poczuł się źle, ale bardzo dobrze się zachował i nie pojechał w zawodach. Mógł narobić sobie tylko więcej szkody - powiedział dla SportoweFakty.pl Jerzy Buczak.
[ad=rectangle]
Jerzy Buczak kontuzję zawodnika Stali Gorzów ocenia jako poważną. W odróżnieniu od gier zespołowych nie eliminuje jednak żużlowców z rywalizacji na torze. Nie chce się jednak jednoznacznie wypowiadać na temat tego, jak długo może potrwać powrót Kasprzaka do pełni dyspozycji. - Pomagaliśmy mu jak mogliśmy, ale sprawa więzadeł krzyżowych jest bardzo poważna. W grach zespołowych nie spotkałem zawodnika, który wrócił do gry wcześniej niż po pół rocznej przerwie. Zawodnikom potrzebne są ruchy skrętne i inne obciążenia, które są niemożliwe przy tak poważnej kontuzji. W przypadku żużla jest inaczej. Są stabilizatory, które dają możliwość startu zawodnikom, choć nie eliminują problemu całkowicie. Krzysiu ma jedno więzadło zerwane, a drugie naderwane. Rozwiązań w jego przypadku mamy kilka. Noga może zostać ustabilizowana, unieruchomiona, może być w ortezie czy zostać odpowiednio wzmocniona. Chodzi głównie o mięsień czworogłowy i środkowy, ale to są zbyt duże szczegóły. Można wreszcie poddać się od razu operacji. Krzysiu postanowił jednak, że będzie startował do końca sezonu. Istnieje oczywiście z medycznego punktu widzenia taka możliwość. Jednak trzeba pamiętać, że to nie jest budownictwo, gdzie można zaplanować pewne działania w określonym czasie. W tym przypadku każdy organizm reaguje inaczej. Na dłuższą metę jego starty wchodzą w grę. Muszę jednak zobaczyć jego nogę po wizycie w Tampere. W tej chwili nie mogę za dużo powiedzieć. Trzeba stwierdzić, czy nie ma przypadkiem stanu zapalnego i jaki jest zakres ruchomości. Musimy pamiętać, że jest to kontuzja poważna, bo chodzi o wiązadła krzyżowe przednie. One stabilizują staw kolanowy. W żużlu nie ogrywają one aż tak kluczowej roli jak w grach zespołowych, ale też są ważne. Na pewno zabieg będzie potrzebny, ale trudno w tej chwili wyrokować, czy on powinien mieć miejsce teraz, czy po sezonie. Na ten temat niech się wypowiadają ortopedzi - wyjaśnił Buczak.
Krzysztof Kasprzak nie jest jedynym żużlowcem, który w ostatnim czasie doznał kontuzji więzadeł krzyżowych. Także Darcy Ward boryka się z takim samym problemem. Australijczyk jest najlepszym przykładem na to, że można z taką kontuzją rywalizować w zawodach. Czy tego typu uraz może być wynikiem błędów popełnionych w okresie przygotowawczym? - Nie jest wykluczone, że zawodnicy w okresie przygotowawczym mało uwagi przykładali do senso-motoryki, czyli budowania aparatu wiązadłowego "od środka". Wtedy stawy są odpowiednio obudowane i mocne. To także ćwiczenia dotyczące utrzymania równowagi. Nie chcę jednak przesądzać i wydawać opinię, że tak jest w przypadku zawodników, bo być może oni i ich opiekunowie właśnie takie ćwiczenia wykonywali - zakończył Jerzy Buczak.