Powolna agonia rybnickiego klubu, czyli RKM Rybnik w pigułce w sezonie 2008

Rybnik od zawsze kojarzył się z sukcesami - mniejszymi bądź większymi, ale jednak z sukcesami. Patrząc na pozycję w ligowej tabeli, trudno oprzeć się wrażeniu, że ten skład rekinów powinien jednak zagwarantować więcej, niż tylko szóste miejsce.

W tym artykule dowiesz się o:

Przed sezonem, rybniczanie stracili praktycznie "kręgosłup" drużyny. Odszedł ubiegłoroczny lider, Anglik Chris Harris, Rosjanin Roman Powazhny, Australijczyk Rory Schlein i na dokładkę Niemiec Martin Smolinski. Jakby tego było mało, na przenosiny o Gdańska zdecydował się także Rosjanin Renat Gafurov.

To wszystko spowodowało, że rybniczanie w bardzo krótkim czasie stracili praktycznie drużynę i trzeba było działać wyjątkowo szybko, aby ją ponownie poukładać. Tym bardziej, że czasu było wyjątkowo mało.

Bardzo długo nie było żadnych pozytywnych wieści z Rybnika. Kibice i sympatycy RKM zaczęli się zastanawiać, czy ich drużyna wystartuje w bieżącym sezonie w lidze. Wreszcie, po głębokim milczeniu, wszyscy w Rybniku mogli nieco odetchnąć. Działacze postanowili zaufać zawodnikom, których forma od pewnego czasu szła zdecydowanie w dół: zakontraktowano Piotra Świderskiego, a także Macieja Kuciapę. Były to kontrakty bardzo ryzykowne, które wcale mogły się rybniczanom nie opłacić. Nie było bowiem żadnej gwarancji, że wspomniana dwójka odbuduje swoją formę w Rybniku. Czego by jednak nie powiedzieć, liczono, że to zawodnicy z ekstraligowym doświadczeniem będą w stanie być w Rybniku liderami.

Poszukiwania solidnego zawodnika zagranicznego na niewiele się zdały. Oczywiście, wymieniano zawodników, którzy byli ponoć po słowie z działaczami z Rybnika, ale wszelkie dywagacje na nic się zdały. W końcu zdecydowano się na Szweda Sebastiana Aldena, a także na młodego Duńczyka Henrika Mollera. Skład seniorski uzupełnili Denis Gizatullin oraz Roman Chromik .

Trener Mirosław Korbel liczył także bardzo na liczne grono zdolnych juniorów, których miał w swojej kadrze mnóstwo. Wydawało się jednak, że pewniakami do występów ligowych będą Michał Mitko, a także powracający po kontuzji na tor Patryk Pawlaszczyk .

Podsumowując, przed rybnickim szkoleniowcem postawiono znów bardzo ciężkie zadanie. Miał on z tych nazwisk, stworzyć drużynę, która, jak po cichu liczono, będzie w stanie awansować do pierwszej czwórki. I tutaj, taka mała, ale smutna refleksja. Kolejny już raz rybniccy działacze montują drużynę na kilka tygodni przed inauguracją ligi. Działania na zasadzie pospolitego ruszenia mają miejsce w kolebce polskiego żużla już od pewnego czasu. O ile jednak do tej pory jakoś się udawało zachować twarz, to początek sezonu 2008 pokazał, że wszystko ma swój początek i koniec.

Już pierwszy mecz z faworyzowaną ekipą z Bydgoszczy pokazał gospodarzom jak ciężko będzie walczyć na torach I ligi w tym sezonie. Rybniczanie, poza Piotrem Świderskim i momentami Maciejem Kuciapą, praktycznie nie istnieli na torze. Bardzo zawiódł Sebastian Alden, który miał problem z poprawnym złożeniem się w łuk. Działacze jednak tłumaczyli, że to pierwszy mecz, że drużyna znad Brdy jest faworytem ligi. Niby tak, ale 38 punktów na własnym torze to jednak delikatnie mówiąc troszkę mało nawet z faworytem rozgrywek. Nie zdawano sobie sprawy z powagi sytuacji, aż do następnego meczu wyjazdowego w Daugavpils. Tam zespół z Rybnika doznał drugiej porażki, ale po walce i niezłej jeździe całej drużyny.

Kolejny mecz na własnym torze rozegrano z drużyną z Rawicza. W szeregach rybniczan pojawił się zawodnik, który miał stanowić solidną drugą linię, a był nim wychowanek Stali Rzeszów, Karol Baran. Baran zaprezentował się przyzwoicie, zdobywając 7 punktów. RKM wygrał te spotkanie i humory zarówno działaczy i zawodników nieco się poprawiły.

Przed tym spotkaniem trener Mirosław Korbel poszukując wzmocnienia, przeprowadził na swoim torze mini turniej par, w którym udział wzięli między innymi synowie marnotrawni , Zbigniew Czerwiński, a także Rafał Szombierki. Nie znaleźli oni jednak uznania w oczach szkoleniowca i ten zdecydował się na Karola Barana.

Potem było planowo, a więc przegrana w Gdańsku i wygrana na własnym torze z drużyną z Grudziądza. To, co jednak stało się tydzień później, poważnie wstrząsnęło rybnickim klubem. Przegrana, w kontrowersyjnych okolicznościach z PSŻ Poznań uświadomiła rybniczanom, że gdy przegrają kolejny mecz ligowy, tym razem w Ostrowie, po pierwszej części sezonu będą mieli na swoim koncie tylko 4 punkty.

Działacze zaczęli intensywnie rozglądać się za wzmocnieniem. Nie było to łatwe zadanie, bo w środku sezonu rynek jest już bardzo ubogi. Postanowiono jednak kolejny raz zaryzykować i sięgnięto po Szweda, Antonio Lindbaecka, który zadebiutował w pojedynku ligowym w Ostrowie. Lindbaeck jeździł ambitnie, ale niestety punktów nie przywiózł.

Sprawdził się więc najgorszy scenariusz z możliwych. RKM Rybnik, przed rundą rewanżową miał na swoim koncie tylko dwa zwycięstwa i widmo spadku z pierwszej ligi zaczęło zaglądać w oczy.

Rundę rewanżową rybniczanie zaczęli nie najlepiej. Przegrali rewanż u siebie z Ostrowem, a także mecz wyjazdowy w Poznaniu. Pomimo coraz bardziej dramatycznej sytuacji, dało się zauważyć inna, lepszą jazdę całego zespołu. Rozkręcał się Lindbaeck, powoli do swojej dyspozycji wracał Maciej Kuciapa, coraz lepiej jechał Denis Gizatullin. Prawdziwym liderem Rekinów w każdym spotkaniu był Piotr Świderski.

Przed spotkaniem w Grudziądzu zarządzono prawdziwą mobilizację. Rybniczanie od zawsze dobrze czuli się na tym kameralnym obiekcie. To jednak grudziądzanie byli faworytem tego pojedynku. Genialne zawody jednak pojechało trio Lindbaeck - Kuciapa - Świderski. To w głównej mierze dzięki ich postawie RKM zdobył upragnione 3 punkty. To jednak był tylko mały wstęp do tego, co miało w następnej kolejce, kiedy to rybniczanie mieli podejmować zespół z Gdańska.

W Rybniku liczono na zwycięstwo, ale chyba nikt nie spodziewał się tego, że śląski zespół stać będzie także na wywalczenie punktu bonusowego. Równa, ambitna jazda całej ekipy zaowocowała wygraną, a przepiękny atak Macieja Kuciapy w ostatniej gonitwie, dający upragniony punkt bonusowy, zapewne zapadnie na długo w pamięci.

Sześć zdobytych punktów pozwoliło na awans w tabeli na szóstą lokatę i powoli rysowała się szansa nawet na awans do pierwszej czwórki. Plan na realizację tego zamierzenia był ambitny, aczkolwiek trudny do zrealizowania. Trzeba było bowiem wygrać w Rawiczu, u siebie za 3 punkty z Daugavpils, a potem w Bydgoszczy. Po deklasacji ekipy rawickich Niedźwiadków nikt nawet nie dopuszczał do siebie myśli o tym, że drużyna Lokomotivu będzie w stanie nawiązać walkę na torze przy ulicy Gliwickiej. W tym momencie jednak stało się coś, co mogło zniweczyć cały wysiłek drużyny z rundy rewanżowej. Złamania ręki doznał lider RKM, Piotr Świderski. Ten niewątpliwy cios jeszcze bardziej zmobilizował kolegów Świdra do walki. Pokonali oni Łotyszów na tyle wysoko, że zdobyli także bonusa i byli już myślami w Bydgoszczy.

W ostatnim swoim spotkaniu rybniczanie walczyli ambitnie, ale niestety dla nich ulegli ekipie trenera Zenona Plecha. Koncertowo jeździł Lindbaeck, który brawa otrzymywał także od bydgoskiej publiczności. Dzisiaj można mówić, co by było, gdyby Patryk Pawlaszczyk był zdolny do jazdy, a także mógł w tym spotkaniu wystąpić Piotr Świderski. Tym samym, rybniczanie znaleźli się po rundzie zasadniczej na 5. miejscu w ligowej tabeli. Zabrakło zatem jednego punktu, aby rybnicki team znalazł się w pierwszej czwórce tabeli. W tym momencie, z rybniczan zeszło powietrze, bo wiadomo było, że pozostałe sześć spotkań, będzie meczami o tzw. pietruszkę.

Los tak ułożył dla ekipy ze Śląska scenariusz, że pierwsze trzy mecze w rundzie play-off rozegrali na własnym torze. Jak się można było spodziewać, gospodarze dosyć gładko wygrywali, ale te spotkania tak na dobrą sprawę nic nie zmieniały. Dość powiedzieć, że mecze oglądała garstka najwierniejszych fanów, którzy musieli pogodzić się z tym, że właśnie kończy się dla nich jeden z najbardziej nieudanych sezonów w historii klubu. Potem przyszła przegrana w Grudziądzu oraz porażka na torze w Rawiczu, gdzie gospodarze wygrali jedyny mecz w sezonie 2009. W pewnym momencie, istniało nawet niebezpieczeństwo, że RKM nie pojedzie na spotkanie rewanżowe do Daugavpils. Na szczęście, postawa fair - play zwyciężyła i rybniczanie odjechali ostatnie spotkanie tego sezonu, rzecz jasna je przegrywając.

Tegoroczny sezon w wykonaniu drużyny RKM Rybnik, to prawdziwa sinusoida nastrojów. Fatalny początek sezonu, potem znakomity środek sezonu i końcówka sezonu zasadniczego, a potem kiepska postawa w końcówce play - off.

Po zakończeniu sezonu, kibice z Rybnika, przeżyli kolejne rozczarowanie. Ujawniono bowiem bolesne fakty, o których mówiło się od dłuższego czasu. Okazało się bowiem, że RKM ma ogromne zadłużenie sięgające około jednego miliona złotych. Było zatem wiadomo, że bardzo ciężko będzie zatrzymać zawodników z sezonu 2008 na sezon 2009. Póki co, w RKM trwa w tej chwili gorączka związana z podpisywaniem porozumień, dotyczących spłaty zadłużenia - bez nich o licencji uprawniającej do startów w sezonie 2009 będzie można tylko pomarzyć.

W sezonie 2008 zawodnicy RKM sięgnęli jednak po kilka sukcesów indywidualnych i młodzieżowych, jakby na osłodę bardzo kiepskiej postawy tego zespołu w lidze.

W finałowym turnieju Młodzieżowych Mistrzostw Polski Par Klubowych, który rozegrano w Gorzowie, młodzi rybniczanie w składzie: Patryk Pawlaszczyk, Michał Mitko, Rafał Fleger sięgnęli po złoty medal tych rozgrywek, zostawiając w pokonanym polu faworytów z Leszna czy Rzeszowa. W rozegranym kilka dni później w Rybniku, finale Indywidualnych Mistrzostw Polski Juniorów, Patrykowi Pawlaszczykowi, do podium zabrakło jednego punktu. Kolejny sukces rybniccy juniorzy osiągnęli w Lesznie podczas finału Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostw Polski, gdzie ulegli tylko gospodarzom, zdobywając srebrny medal tych rozgrywek.

To jednak była tylko delikatna przygrywka do tego, co stało się kilka dni później w Holsted. Dwa punkty, w ostatnim biegu zdobyte przez Michała Mitkę, zdecydowały o kolejnym złotym medalu Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów. Po kilku latach, Rybnik w końcu doczekał się mistrza świata! Z kolei w finale Srebrnego Kasku na najniższym stopniu podium stanął Patryk Pawlaszczyk. Warto także odnotować dobre, czwarte miejsce Piotra Świderskiego w finale Złotego Kasku we Wrocławiu. Generalnie jednak Świderski miał w tym sezonie ogromnego pecha. Przed finałem Indywidualnych Mistrzostw Polski oraz finałem MPPK odnosił kontuzje, które eliminowały go z udziału w tych zawodach.

RKM Rybnik w sezonie 2008:

ilość zwycięstw: 9

ilość porażek: 11

ilość remisów: 0

Indywidualna ocena zawodników:

- Piotr Świderski (średnia biegowa- 2,583). Prawdziwy lider drużyny na torze i poza nim. Kibice zacierali ręce, kiedy popularny Świder przegrywał start. Była to gwarancja wielkich emocji, bo Świderski w tym sezonie przegrywał niezwykle rzadko. Jeden z najlepszych transferów w lidze, choć jak pisałem wyżej, rybniczanie ryzykowali niezwykle dużo. Dziś już nikt nie potrafi sobie wyobrazić ekipy RKM bez Świderskiego, ale wiadomym jest, że zatrzymanie go w Rybniku będzie graniczyło z cudem.

- Antonio Lindbaeck (średnia biegowa- 1,956). Po początkowych problemach dość szybko dopasował się do polskich torów, wielokrotnie przesądzając o zwycięstwach RKM. Szwed był zachwycony atmosferę panującą w drużynie oraz na trybunach. Bardzo długo wyrażał chęć pozostania w Rybniku, ale nowy menadżer Szweda, Tony Rickardsson, zabronił Lindbaeckowi startów na zapleczu ekstraligi.

- Maciej Kuciapa (średnia biegowa- 1,949). Był to dobry sezon w wykonaniu wychowanka Stali Rzeszów, ale z pewnością mogło być lepiej. Na początku, niejako tradycyjnie, miał problemy z silnikami, które zacierał jeden po drugim. Potem już jednak było lepiej i Kuciapa nie schodził poniżej pewnego poziomu punktowego. On sam jednak nie jest zainteresowany startami w Rybniku, gdyż klub do tej pory nie wypłacił mu należnych pieniędzy.

- Patryk Pawlaszczyk (średnia biegowa- 1,705). Pawlaszczyk dobre występy przeplatał ze słabymi. Formę ustabilizował dopiero w połowie sezonu, będąc skutecznym przede wszystkim na własnym torze. Nie radził sobie w meczach wyjazdowych, sukcesy odnosił w imprezach juniorskich. W przyszłym roku, będzie jeździł jeszcze jako junior, ale raczej nie w barwach RKM Rybnik.

- Denis Gizatullin (średnia biegowa- 1,613). Bardzo nierówny i nieobliczalny zawodnik. Potrafi pojechać znakomicie, by w następnym wyścigu przegrać ze słabym juniorem. Za dużo kombinuje ze sprzętem w trakcie spotkania i to bywa zgubne. Chce zostać w Rybniku na następny sezon.

- Michał Mitko (średnia biegowa- 1,475). W połowie sezonu chciał zrezygnować ze ścigania się. Nie wychodziło absolutnie nic, a postawa w lidze była wręcz fatalna. W połowie wakacji, forma powoli wracała i Mitko pokazał, że drzemią w nim spore możliwości. Przyszły sezon będzie bardzo ważny. Wszak od mistrza świata trzeba teraz wymagać więcej.

- Roman Chromik (średnia biegowa- 1,279). To był najgorszy sezon od lat dla kapitana RKM. Niemrawy, nieskuteczny, gubiący pozycje na dystansie Chromik - to niestety wizytówka tego zawodnika. Gdzie zgubił się ten walczak sprzed 2-3 lat?

Zawodnicy niesklasyfikowani

- Karol Baran (średnia biegowa- 1,136). Z pewnością wielkie nieporozumienie. Początkowo wydawało się, że będzie solidnym zawodnikiem na drugą linię. Życie jednak szybko zweryfikowało te przypuszczenia. W jego miejsce, trener Mirosław Korbel wolał posyłać do boju juniorów. Baran nie wykorzystał swojej szansy i ciężko będzie znaleźć dla niego klub w następnym sezonie.

- Sławomir Pyszny (średnia biegowa- 1,063). Nie może rozwinąć się jego talent. Za bardzo szuka przyczyn niepowodzeń dokoła siebie niż w sobie. Ma szansę na to, aby zostać podstawowym juniorem rybnickiego klubu w następnym sezonie.

- Sebastian Alden (średnia biegowa- 0,800). Aż ciężko uwierzyć, że ten zawodnik miał tak dobre wyniki w lidze angielskiej. Obserwując jego jazdę w Rybniku, miało się wrażenie, że Alden siedzi pierwszy raz na motocyklu. Problemy z płynną jazdą oraz nieumiejętne pokonywanie łuków - z tym właśnie kojarzy się jego nazwisko w Rybniku.

- Paweł Paliga (średnia biegowa- 0,111). Kolejny rybnicki junior, który się gdzieś pogubił. Kilka miesięcy temu wydawało się, że Paliga rozwinie się w dobrym kierunku, tymczasem jego postawa w sezonie 2008 była delikatnie mówiąc niezbyt dobra. Czy podejmie rękawicę za rok?

Źródło artykułu: