Żużlowcy na torach bez "dmuchawców" jeżdżą na własne ryzyko. Staszewski: Zdarzają się jeszcze takie obiekty

Wydaje się, że tory z bandami pneumatycznymi to już standard w speedwayu. Nie wszędzie jednak obiekty wyposażone są w wynalazek, który uratował już zdrowie i życie wielu żużlowców.

W tym artykule dowiesz się o:

Na torze w Heusden - Zolder doszło do tragicznego wypadku, w którym zginął Grzegorz Knapp. Obiekt w Belgii nie był wyposażony w bandy pneumatyczne, które wydają się być już standardem w większości europejskich lig. - Kiedyś też jeździło się bez "dmuchawców". Robimy to na własne ryzyko. Nie chcę komentować tej sytuacji. Nie mam pojęcia, dlaczego w Belgii nie były zamontowane bandy pneumatyczne. W Holandii jeździłem na torze wyposażonym w "dmuchawce" - powiedział Mariusz Staszewski, który w lidze holenderskiej reprezentuje barwy Blijham Eagles.
[ad=rectangle]
Mariusz Staszewski ma kontakt z ligami żużlowymi, które są nieco egzotyczne. Ścigał się m.in. we Włoszech, a teraz jeździ w lidze holenderskiej. - W lidze włoskiej są jak najbardziej spełniane wszelkie standardy, bo tam przecież są dwa tory, na których odbywały się zawody Grand Prix. Obiekty są oczywiście wyposażone w bandy dmuchane. Kiedy jechałem w Holandii, też były bandy pneumatyczne. Również tory w Niemczech są w ten sposób wyposażone. Jadąc na zawody do Heusden - Zolder wiedzieliśmy, że nie ma tam bandy dmuchanej. Tor był dobrze przygotowany. Jak zwykle twardy, ale równy. Nie można mieć żadnych zastrzeżeń do nawierzchni - podkreśla popularny "Stachu".

Mariusz Staszewski jeździł już w przeszłości w Belgii. To właśnie na tym torze wywalczył swój największy sukces w karierze. - W 2001 roku w Heusden - Zolder zdobyłem tytuł wicemistrza Europy. Przyznam się szczerze, że od tego czasu niewiele się tam zmieniło - nie kryje nasz rozmówca.

Czy zatem po tym co się stało w zawodach ligi holenderskiej w Heusden - Zolder Mariusz Staszewski rozważy dalsze starty w tych rozgrywkach? - To był totalny przypadek. Feralny zbieg okoliczności. Prawdopodobieństwo pewnie porównywalne do trafienia szóstki w Lotto. W żużel wpisane jest ryzyko. Na wypadki nic się nie poradzi - kończy Mariusz Staszewski.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: