Krystian Pieszczek podczas meczu z Betardem Spartą Wrocław upadł jeszcze przed pierwszym wyścigiem. - Jeszcze nigdy nie upadłem podczas próby toru. Motor wystrzelił jak z katapulty i poobdzierałem się. Niestety, skasowałem też kolejny motocykl. Nie mam za co ich naprawiać. Mam nadzieję, że mimo wszystko będzie dobrze - mówił po spotkaniu najbardziej utalentowany wychowanek Wybrzeża ostatnich lat.
[ad=rectangle]
Czerwono-biało-niebiescy po dwóch wyścigach przegrywali już 3:9. Dopiero później zakasali rękawy i ostatecznie wygrali 45:44. - Nie zaczął się fajnie ten mecz, szczególnie wyścig młodzieżowy. Taśma poszła w nim nierówno, ale sędzia tego nie widział. Dopiero po biegu kierownicy zadzwonili do niego, ale już go nie powtórzył. Na szczęście kolejny start, w którym nierówno poszła taśma został powtórzony i wynik był dla nas lepszy. Trzeba spiąć się, poinwestować i jechać z głową u góry - zauważył Krystian Pieszczek.
Wygrana z wrocławianami, to dla gdańszczan drugie zwycięstwo w sezonie. - Szkoda tych meczów, które były. Zawsze brakowało całego zespołu, zgrania i porozumienia na torze. Brakuje nam tego, byśmy byli wspólną rodziną - powiedział zawodnik, który w tym sezonie spisuje się trochę poniżej oczekiwań. - Na pewno dużą rolę odgrywa sprzęt. W mojej jeździe również muszę poprawić dużo, gdyż jadę spięty. Wszystko się kumuluje i siada na głowę. Gdyby było wszystko, to drużyna mogłaby inaczej jechać i przystępować do meczów w lepszych humorach - zakończył młodzieżowiec.
Krystian Pieszczek: Wszystko się kumuluje i siada na głowę
Krystian Pieszczek był autorem niecodziennej sytuacji - upadł na próbie toru. Z biegiem czasu się jednak rozkręcał i zaliczył przyzwoity występ. Mimo to, nie ukrywa, że ma w tym sezonie problemy.