Zaledwie 3 punkty zdobył w piątkowe popołudnie Łukasz Sówka w eliminacjach do finału Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski, które rozegrane zostały na torze w Rzeszowie. Dla zawodnika miejscowej PGE Marmy był to wyjątkowo pechowy dzień. W przeciągu kilku godzin "Sówkins" stracił aż trzy silniki. - To jest coś nieprawdopodobnego, że w jeden dzień można zatrzeć aż taką ilość. To były moje najlepsze jednostki. Dwa poszły nam rano na treningu i na zawody pozostał już tylko jeden. Pierwszy bieg był OK. W drugim wyścigu jechałem tuż za Arturem Czają i nagle rozleciał się ten trzeci silnik. Sytuacja stała się więc dramatyczna. Chciałbym z całego serca podziękować Maćkowi Kuciapie. Posłużył mi pomocą i pożyczył swój silnik. Inaczej, nie miałbym na czym wystartować. Przywiozłem ze sobą trzy napędy i wszystkie pozacierałem. Zrezygnowaliśmy z ostatniego startu, bo jeszcze Maciek miałby po silniku - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl rozgoryczony zawodnik, który był jednym z faworytów piątkowych zmagań.
[ad=rectangle]
- To jest żużel i takie sytuacje się zdarzają. Szkoda, że tym razem, to mnie dopadł ten pech. Na pewno zabrakło szczęścia, bo to są przedmioty martwe i czasem odmawiają posłuszeństwa. Jednak zatrzeć trzy silniki jednego dnia, to już naprawdę coś niebywałego. Wielka szkoda i wielkie niedowierzanie. Dramat. Brak słów. Przepraszam kibiców z Rzeszowa, którzy zawsze mnie wspierają, a tym razem ich zawiodłem. Mam nadzieję, że taka wpadka już się nie powtórzy - zakończył 20-latek, który w Nice Polskiej Lidze Żużlowej na własnym torze zdobywa śr. 2,421 pkt/bieg.
Łukasz Sówka: Zatarły mi się trzy silniki, nie miałem na czym startować
Pechowo zakończyły się dla Łukasza Sówki eliminacje MIMP. Zawodnik PGE Marmy Rzeszów zajął w nich dopiero 13. miejsce i stracił swoje najlepsze jednostki napędowe.