Opolski półfinał zostanie zapamiętany nie ze względu na wysoki poziom, a z powodu kadłubowej obsady. Dzień przed zawodami GKSŻ poinformowała o zwolnieniu z udziału reprezentantów Polski Piotra Protasiewicza i Krzysztofa Buczkowskiego. W efekcie promocję do finału w Zielonej Górze uzyskiwało nie jak pierwotnie ogłaszano sześciu, a czterech najlepszych jeźdźców (podczas gdy z eliminacji w Rawiczu awansowała czołowa siódemka). Do Opola nie dotarło ponadto aż pięciu awizowanych zawodników. Dwóch kolejnych wycofało się w trakcie rywalizacji, co spowodowało, że tylko siedem wyścigów odbyło się w pełnym, czteroosobowym składzie.
[ad=rectangle]
Niespodziewane zmiany regulaminowe rozeźliły żużlowców. Słów krytyki nie szczędził między innymi Tomasz Gapiński. - Brakowało wielu zawodników, w kilku wyścigach ścigaliśmy się w dwójkę - komentował. - Po co rozgrywać eliminacje? Niech trener kadry, przewodniczący lub inne osoby, które są za to odpowiedzialne, rozdadzą medale. Chcą naprawiać żużel, a tak naprawdę jeszcze bardziej go niszczą. Tę naprawę należy chyba rozpocząć od kogoś innego niż klubów i żużlowców.
- Jedno potknięcie mogło drogo kosztować. Ja zanotowałem upadek, Przemek Pawlicki co prawda wywalczył przepustkę, ale przez wykluczenie miał bardzo trudne zadanie - kontynuował "Gapa". - To zabijanie żużla. Żużla, który był w niedzielę dość ciekawy, ale gdyby zawody odbywały się w pełnej obsadzie, publiczność przeżyłaby jeszcze większe emocje. Szkoda tym bardziej, że kibiców przyszło niemało.
Półfinał w Opolu miał się odbyć w czwartek, jednak z powodu opadów deszczu został odwołany. Tę decyzję sędzia Wojciech Grodzki podjął dwie godziny przed planowanym rozpoczęciem, kiedy żużlowcy docierali już na stadion. O nowej dacie, czyli niedzieli, PZM zawiadomił w lakonicznym komunikacie w piątkowe popołudnie. Co ciekawe, ta informacja nie dotarła do wszystkich uczestników. Część z nich była zaskoczona sobotnim telefonem i prośbą opolskiego klubu o potwierdzenie udziału w zaległym, niedzielnym turnieju.
- O nowym terminie dowiedziałem się dzień przed zawodami - potwierdza Gapiński. - W czwartek zdążyłem dojechać do Opola, gdzie ponoć deszcz opadał od rana i tor nie był w dobrym stanie. Nie dość, że półfinale mistrzostw Polski jedziemy za darmo, bo nikt nie refunduje nam nawet kosztów podróży, to jeszcze jesteśmy o wszystkim informowani w ostatniej chwili. Ani ze związków, ani z klubów nie otrzymujemy za udział w ćwierć- i półfinale grosza. Przyjeżdżamy z własnej woli, dla walki i prestiżu. Nagrody można uzyskać dopiero w finale, ale, wiadomo, do niego z eliminacji daleka droga. Do Opola mam 460 kilometrów w jedną stronę. Tę daleką trasę pokonałem niepotrzebnie, a przecież można było, wzorem Rawicza, turniej odwołać prędzej. I tak moglibyśmy długo rozmawiać, narzekać. Ale co zrobić? Wszystko idzie nie w tę stronę, co powinno.
Żużlowcy swoje niezadowolenie poczynaniami władz wyrażają coraz głośniej. Tomasz Gapiński nie uważa jednak buntu za właściwe rozwiązanie. - To raczej nie pomoże - mówi. - Był już bunt przeciw tłumikom i niektórzy z tych, co na początku najgłośniej krzyczeli, odwrócili się i z protestu wyszły nici. Szkoda zatem sił na kolejne afery.
Jeździec Stali Gorzów nie wystąpi w finale IMP w Zielonej Górze, lecz w opolskich eliminacjach wypadł przyzwoicie. Wygrał dwa biegi, zajął 8. pozycję, tracąc do czwartego Krzysztofa Jabłońskiego tylko dwa punkty. - Wracam do dobrej dyspozycji - cieszy się Gapiński. - Kompletnie nieudany był jedynie ostatni wyścig, przed którym zepsuliśmy z ustawieniami to, co wypracowaliśmy wcześniej. Sam zdecydowałem o tym ryzykownym ruchu. Moją bolączką są starty, co pokazał też wcześniejszy mecz ligowy. Z czego to wynika? Myślę, że z mojego zachowania, ponieważ sprzęt pracuje prawidłowo. Być może za bardzo chcę. Ale to kwestia treningu i odpowiedniego nastawienia. Na pewno jest lepiej, niż było. Kontuzje wyleczyłem i mam nadzieję, że forma będzie z każdym dniem wzrastać.
Niesmak po półfinale IMP. Tomasz Gapiński: Po co rozgrywać eliminacje?
Turniej w Opolu, który miał być świętem żużla, okazał się klapą. Uczestnicy nie ukrywali rozczarowania nagłymi zmianami zasad awansu. Sprawę ostro skrytykował Tomasz Gapiński.