Trzeba reformować Ekstraligę
Chyba nikt nie ma wątpliwości, że w Ekstralidze potrzebne są zmiany. Wiele rozwiązań, które w niej obowiązują, krytykowałam we wcześniejszych tekstach. Warto się jednak zastanowić nad tym, co należy zrobić, aby było lepiej.
[ad=rectangle]
Zarządzanie dyscypliną jest trudne. Wydaje mi się jednak, że początkowo zmierzaliśmy we właściwym kierunku. Powstała przecież spółka, która miała zarządzać rozgrywkami. To jest właściwe rozwiązanie. Ten podmiot miał realizować przede wszystkim kwestie związane z promocją żużla, pozyskiwaniem środków na szkolenie młodzieży czy sponsorów ligi. To miało należeć do głównych obowiązków Ekstraligi. Speedway cieszy się w różnych krajach różną popularnością, ale w Polsce pod tym względem nie mamy powodu do narzekań, więc pole do działania było naprawdę duże. Wystarczy zresztą spojrzeć na infrastrukturę stadionową. W Polsce nie mamy się akurat czego wstydzić, bo jest ona jedną z lepszych - jeśli nie najlepszą – na świecie. Żaden stadion w Anglii nie zostałby raczej dopuszczony do rozgrywek w Polsce. Pod tym względem także zrobiliśmy wiele.
Kuleje jednak tworzenia atrakcyjnych widowisk dla kibiców. Na tym powinien opierać się cały sport. Ekstraliga niepotrzebnie skupiła się na kierunkach, w które w ogóle nie należało podążać. Jednym z nich jest karanie klubów. To stało się już nagminne. Co gorsza, karane są kluby solidne, wypłacalne - te którym się bardziej udaje. A co z tymi, którzy sobie nie radzą? Dla nich są licencji nadzorowane, czyli nic innego jak tylko przedłużanie agonii. Można pomagać, wyciągać rękę, ale nie w ten sposób.
Do dziś nie rozumiem, na jakiej zasadzie działa nadzór nad klubami. Mam wrażenie, że nikt nie ma na to pomysłu. Ja nie uważam, że wszystkich należy od razu zdecydowanie ukarać. Tak jak powiedziałem, można pomóc, ale ukrywanie niesolidności nie ma z tym nic wspólnego!
Rok temu mieliśmy w Ekstralidze 10 drużyn. Zawsze byłam zwolennikiem tego, żeby tyle drużyn startowało w najwyższej klasie rozgrywkowej. Nadal się z tego nie wycofuję, chociaż wiem, jakie głosy pojawiają się teraz. Niektórzy twierdzą, że nie stać nas nawet na osiem ekip, które mamy obecnie w Ekstralidze.
Proszę sobie jednak przypomnieć, że ten sezon, w którym było 10 ekip, był bardzo dobry pod względem sportowym. Mieliśmy wiele wyrównanych spotkań. Nikt zdecydowanie nie odstawał. Każdy mecz miał jakąś wartość. Problem jest zupełnie inny. Wszystko rozbija się o finanse. Rzeczywiście, na ten moment nawet tej ósemki nie stać na Ekstraligę. W jakim kierunku to wszystko poszło? Na barki klubów zrzuconych zostało masę obowiązków. Najbardziej obciążeni zostali ci, którzy są solidni. Na więcej pozwolono natomiast tym, którzy kwestie budżetowe traktowali bardziej frywolnie. Zastosowane zostały mechanizmy, które od wewnątrz wprowadzają destrukcję. Nie ma żadnego pomysłu na to, by wyjść z tej sytuacji. Nas ogólnie stać na dziesięć klubów w Ekstralidze, ale musi zmienić się podejście. Organ zarządzający musi właściwie spojrzeć na kwestie dotyczące wydatków. Należy także rozwiązać problem budżetów. Przecież to wszystko kształtuje właśnie spółka. Tymczasem ona wymyśla coraz to nowe sposoby, by obciążyć kluby.
Jak będzie tak dalej, to za chwilę będziemy mieć sześć klubów, później cztery, a na końcu nawet jeden. Chociaż najlepsze byłyby trzy. Wtedy każdy stanie na pudle i wszyscy będą zadowoleni. I to nie jest żart. W tym kierunku zmierzamy.
Wiem też, że niektórzy uważają, że liga stała się mniej wyrównana z powodu braku górnego KSM. Rozwiązań idealnych nie ma. Gdyby one istniały, to już dawno byśmy je wprowadzili. Musimy jednak wybierać to, co ma więcej plusów. Czy KSM był dobry? Cały problem polega na tym, że trudno to ocenić, bo takie rozwiązanie powinno obowiązywać w dłuższym odcinku czasowym. Na pewno ten przepis spowodował, że zawodnicy o średnich umiejętnościach, ale z odpowiednim KSM mogliby wynegocjować lepsze umowy. Ci najlepsi z wysokim KSM mieli czasami problemy, bo nie mieścili się w składzie. Takie były realia, ale jednoznaczna ocena i tak jest trudna, bo to wszystko obowiązywało zbyt krótko. Ktoś powie, że to nie był jeden rok. Jasne, ale po drodze wiele się zmieniało. Ciągle dyskutowaliśmy o tym, ile powinien on wynosić. Nie było stabilizacji i możliwości planowania długofalowego.
Mamy nadmierną skłonność do tego, by ciągle coś zmieniać. W Ekstralidze należy jednak zacząć od stworzenia mechanizmów, które będą pomagać klubom. Poza tym, trzeba tworzyć produkt. W Polsce marketing sportowy jest cały czas niedoceniany. Sponsor musi mieć jasne zasady i pewność, że sport jest wolny od zbędnych spekulacji. My wiele rzeczy komplikujemy.
Najlepszy przykład to przepisy. Mamy sędziego, komisarza toru... Dzieją się rzeczy takie, że mecz odbywa się w Rzeszowie, a komisarz jedzie z Gorzowa. To już kosztuje. Ktoś musi znaleźć na to pieniądze. Jak widać, jest nawet problem ze zwykłym liczeniem. Nikt nie zastanawia się, czy na coś nas stać.
Wprowadziliśmy komisarza. Czy jest potrzebny? To już inny temat. Zwróćmy jednak uwagę na podejście do rozgrywek. Popadaliśmy w skrajności. Nagle okazało się, że tor przyczepny nie jest bezpieczny. Za taki uznawano tylko ten, który jest twardy. Na betonie jeździ się bezpiecznie. Ciężko mi z tym dyskutować. Moje odczucia są inne, ale jeśli to prawda, to najlepiej ścigajmy się na asfalcie. Może przenieśmy żużel na ronda. Stadiony nie będą potrzebne. Zamkniemy rondo, będzie twardo jak nigdzie i można się bawić.
Uważam jednak, że wpadamy z jednej skrajności w drugą. Jestem w żużlu od dawna i pamiętam, że kiedyś nie mieliśmy takich problemów. Sędzia potrafił ocenić nawierzchnię i odpowiedzieć na pytanie, czy jest bezpieczna i sprzyja walce. Teraz ma być twardo, liczy się spasowanie, start i pierwszy łuk.
Wszystko bierze się jednak ze złej organizacji. Dotyczy to naprawdę wszystkich kwestii, które opisałam powyżej. Proszę zwrócić uwagę na jedną istotną kwestię. To jest spółka. Regulamin sportowy powinien być poza wspólnikami. To oczywiste, bo tutaj każdy kierowałby się własnym interesem. Raz stawialibyśmy na juniorów, bo ktoś miałby silną młodzież, a innym razem rozwiązań projuniorskich już by nie było z odwrotnego powodu. Żadne lobby nie może mieć wpływu na regulamin i te kwestię rozwiązaliśmy właściwie. Kluby nie mogą mieć na to wpływu. To należy oddać fachowcom.
Regulaminy Finansowe czy układanie spółki pod kątem finansowym i organizacyjnym, to sprawy, na które wspólnicy powinni mieć duży wpływ. Jest tymczasem inaczej i z tego biorą się problemy. Poza tym, za mało słuchamy też kibiców. Oni często maja rację i czasami wystarczy tylko na to zwrócić uwagę. Przecież ten sport robimy dla nich. Wiele rozwiązań należało by wprowadzić i dać sobie czas. My sobie go nie dajemy i przez to stworzyliśmy opasłą książeczkę o nazwie "Regulamin Sportu Żużlowego". To już się trudno czyta nawet Trybunałowi. Jest wiele przepisów, które się nawzajem wykluczają. Wiele interpretacji jest słusznych. Ale to efekt organizacji. Od niej należy zacząć reformę.
Marta Półtorak
Nic klub pod jej skrzyd Czytaj całość
Jedno myśli a drugie robi i mówi.
Kto jak nie ona windowała ceny kontraktów poszczególnych zawodników Czytaj całość