Kto najlepszy dla Jaskółek w play-off? "Wszędzie trzeba jechać dobrze"

Osiem punktów Kacpra Gomólskiego bardzo pomogło Grupie Azoty Unii Tarnów w niespodziewanym wyjazdowym zwycięstwie ze Stalą Gorzów.

Faworytem niedzielnego szlagieru w Gorzowie byli gospodarze. Co prawda Grupa Azoty Unia Tarnów przegrała w tym sezonie jeden mecz, ale statystyki były dla podopiecznych Marka Cieślaka brutalne. Żaden z liderów Jaskółek nie spisywał się w przeszłości dobrze na gorzowskim obiekcie. Nadzieja leżała między innymi w Kacprze Gomólskim, który potwierdził dobrą znajomość tamtejszej nawierzchni i zakończył mecz z ośmioma punktami na koncie.
[ad=rectangle]
Wychowanek Startu Gniezno rozpoczął świetnie, bo już w drugim biegu dnia pokonał Bartosza Zmarzlika. A jest się z czego cieszyć, bo warto w tym miejscu zaznaczyć, że była to pierwsza w tym roku porażka gorzowianina w wyścigu juniorskim na domowym torze i druga w całym sezonie. Ostatni raz Zmarzlik przegrał w biegu juniorskim w... Tarnowie, gdy upadł na tor i został wykluczony z powtórki. - W dwóch biegach wszystko było okej, a w dwóch pozostałych pobłądziliśmy z ustawieniami. Popełniłem błąd, bo nie sprawdziłem toru i sądziłem, że ustawienia z pierwszego wyścigu będą też dobre na mój drugi. No ale koniec końców okazało się, że motocykl był zdecydowanie za mocny. Później go osłabiliśmy i widać było efekty, a na samym końcu znów biję się w pierś, bo źle ustawiłem się pod taśmą i niestety Bartek Zmarzlik mi uciekł - powiedział po zawodach w rozmowie ze SportoweFakty.pl Kacper Gomólski.

Bieg dwunasty, o którym mówił "Ginger", padł jednak łupem Jaskółek, bo jeszcze lepiej ze startu wyszedł Martin Vaculik i wygrał ten pojedynek. Wówczas podopieczni trenera Cieślaka powiększyli swoją przewagę do ośmiu punktów i gorzowianie praktycznie stracili szansę na korzystny wynik w tym meczu. - Całe szczęście Martin wtedy wygrał ten bieg i ogólnie fajnie, że cała drużyna dobrze pojechała. Każdy dorzucił coś od siebie... no, poza Artiomem, ale nikt nie ma do niego pretensji, bo wszyscy wiemy, że on wybitnie nie lubi tutaj przyjeżdżać (śmiech) - mówił rozbawiony Gomólski zerkając w program zawodów. - Chciałbym jeszcze podziękować naszym kibicom, którzy przebyli taką drogę i przyjechali nas wspierać oraz tym, którzy trzymali za nas kciuki przed telewizorami. Zrobiliśmy to dla nich! - dodał.

Mimo dobrego rezultatu, Gomólski nie wyglądał dobrze na probie toru. Przez wszystkie próbne okrążenia trzymał się krawężnika i ani razu nie odszedł na zewnętrzną. - Na obchodzie toru odniosłem błędne wrażenie co do nawierzchni. Jest strasznie ciepło więc zdawało się, że to jest piasek i nie będzie trzymać, ale chyba go polali i nieco ubili, więc podczas samych zawodów było przyczepnie. Na próbie toru trzymałem się więc krawężnika, ale jak się okazało byłem na tyle dobrze spasowany, że starczyło na tych osiem punktów w czterech startach. Nie popadam jednak w hurraoptymizm, bo przed nami jeszcze sporo pracy. Zostały nam dwa mecze, a potem play-off gdzie zabawa zacznie się od nowa. Tam moich osiem punktów może już nie starczyć, więc będę robić wszystko aby zdobywać tych „oczek” jak najwięcej - zapowiedział junior Grupy Azoty Unii.

Podczas zawodów doszło do kilku niebezpiecznych sytuacji. Spore problemy z torem miał wspomniany już Bartosz Zmarzlik, który w wyścigu juniorskim prawie wsadził w bandę swojego partnera z pary, Adriana Cyfera. Także innych zawodników podnosiło na koło, szczególnie na wyjściach z łuków. - Właśnie przed momentem jak poszliśmy podziękować naszym kibicom, to zwróciliśmy z kolegami uwagę na koleiny jakie porobiły się szczególnie na drugim łuku. Jak się jedzie, to się tego nie widzi. Można co najwyżej poczuć, jak motocykl pociągnie w górę. Ale najważniejsze jest to, że żadnemu z nas nic się nie stało i wszyscy zakończyliśmy zawody bez szwanku. Zdrowie jest najważniejsze, wynik stoi na drugim miejscu - zauważył Kacper.

Punkty Kacpra Gomólskiego były kluczowe dla tarnowskiej ekipy
Punkty Kacpra Gomólskiego były kluczowe dla tarnowskiej ekipy

Ostatnie wyniki w ENEA Ekstralidze sprawiły, że nie wiadomo z kim Jaskółki zmierzą się w play-off. Wariantów jest kilka, choć sam Gomólski przyznał, że za tarnowianami stoi bardzo mocny atut. - Trzeba wygrywać z każdą drużyną i dobrze jechać na każdym torze, więc niezależnie od indywidualnych preferencji, przed półfinałem musimy być przygotowani na wszystko i jechać z całych sił, tak jak dotychczas. Naszym handicapem jest to, że mamy super ekipę. Bardzo się wszyscy lubimy, tworzymy naprawdę zgraną paczkę - zdradził "Ginger".

Na czele tabeli znajdują się tarnowianie, więc w play-off zmierzą się z czwartą ekipą po rundzie zasadniczej. Różnica między drugim a czwartym miejscem wynosi zaledwie trzy punkty, więc tak naprawdę wszystko może się zdarzyć. Rywalizacja o trzecią pozycję powinna się jednak rozegrać między SPAR Falubazem Zielona Góra a Fogo Unią Leszno. Na awans do czołowej czwórki wciąż matematyczne szanse mają żużlowcy Unibaksu Toruń. - A ja najchętniej pojechałbym w... Gorzowie! - stwierdził młodszy z braci Gomólskich. - Kilka dni wcześniej miałem zawody w Danii, gdzie jest może nieco mniejszy tor, ale geometrycznie bardzo podobny. Było mniej więcej tak samo przyczepnie i też mi dobrze poszło. Dzisiaj jechałem na silnikach świeżo po serwisie i spisały się znakomicie. Wiem, że półfinał ze Stalą jest mało prawdopodobny, bo chłopaki wyciągną wnioski z dzisiejszej porażki i do końca rundy zasadniczej utrzymają to drugie lub trzecie miejsce. Podtrzymuję zatem to, co powiedziałem wcześniej: musimy dać z siebie sto dziesięć procent niezależnie od tego gdzie przyjdzie nam rywalizować w półfinale - powiedział na zakończenie.

Źródło artykułu: