Niedzielny turniej Grand Prix w Daugavpils zakończył się efektownym triumfem Krzysztofa Kasprzaka. Wychowanek Unii Leszno miał w ostatnich dniach więcej powodów do radości - w czwartek sięgnął po tytuł Indywidualnego Mistrza Polski. - Od jakiegoś czasu Krzysiek spisuje się świetnie - ocenia Krzysztof Cegielski. - Jest pewny swoich możliwości, ma bardzo szybki sprzęt i dokonuje właściwych zmian w ustawieniach. Cieszy się jazdą, jeździ po całym torze - tam, gdzie chce, więc nie ma dla niego sytuacji, z których nie mógłby wyjść. Bardzo przyjemnie się go ogląda i oby to trwało jak najdłużej. Bo nie jest łatwo utrzymać wysoką dyspozycję. Krzysiek dołącza do tych polskich żużlowców, a można ich policzyć na palcach jednej ręki, którzy umieli zanotować serię świetnych występów i byli nieosiągalni dla rywali. Przed nim turniej w Gorzowie. Nie oczekujmy od niego zwycięstwa, będą to zawody inne niż mecz ligowy, jednak przed własną publicznością powinien być silny. Oby zbliżył się do miejsc medalowych.
[ad=rectangle]
Zdaniem naszego eksperta, sukces Kasprzaka unaocznia jeden problem. - Potwierdza się to, co mówiłem przed sezonem: w Grand Prix jest za mało Polaków - twierdzi Cegielski. - Dobrze, że mamy Krzysztofa, jednak on również przeżywał w tym sezonie słabszy okres. Jednocześnie nie najlepiej prezentuje się Jarek Hampel. Kraj, który nakręca żużlową spiralę, ma najlepszą ligę świata, organizuje najwięcej turniejów mistrzowskich, zasługuje na większą liczbę reprezentantów w elicie. Jest ich tylko dwóch i całe szczęście, że Krzysiek wrócił do wysokiej dyspozycji, dzięki czemu możemy cieszyć się osiągnięciem Polaka.
- Nie warto dywagować, jak ktoś, kto nie jest w Grand Prix, poradziłby sobie w cyklu - kontynuuje Krzysztof Cegielski. - Może w tej chwili kogoś na miarę mistrza świata nie posiadamy, ale z drugiej strony nasi zawodnicy z Gregiem Hancockiem czy Taiem Woffindenem wygrywać potrafią. Kilku z nich byłoby w stanie skutecznie rywalizować w GP.
Tegorocznego sezonu do najlepszych w swojej karierze nie zaliczy Jarosław Hampel. Aktualny wicemistrz świata zajmuje w klasyfikacji generalnej cyklu dopiero 8. miejsce, a w polskiej lidze, do czego nie przyzwyczaił kibiców, w ostatnich starciach zawodzi. - Po meczu w Toruniu czytaliśmy, że Jarek równie słabe spotkanie zaliczył poprzednio w 2003 roku - mówi Cegielski. - Przez ponad 10 lat jeździł więc na równym, bardzo wysokim poziomie. Nie ma chyba drugiego zawodnika, który utrzymywałby taką formę przez tak długi czas. Dałbym Jarkowi święty spokój. Czy wychodzi na prostą? Na razie wszedł w zakręt tej prostej, która ma wiele kilometrów. Gdyby wiedział, gdzie leży problem, zapewne znalazłby rozwiązanie. Kiedy sprzęt jedzie wolno, łatwo też o błędy, które naturalnie mu się zdarzają, jednak tych ewidentnych nie dostrzegam.
Według Krzysztofa Cegielskiego, fani Hampela nie powinni się przesadnie niepokoić. - Jeśli jego dołek trwałby długo, moglibyśmy mieć powody do zmartwień - podkreśla. - Jarek powinien zachować spokój i pracować tak, jak pracował zawsze, a może nawet ciężej. Przestrzegam przed zbyt wczesnymi rokowaniami. Dwa wygrane wyścigi nie świadczą o jego powrocie do wielkiej formy, podobnie jak dwa nieudane mecze nie oznaczają głębokiego kryzysu. Na oceny przyjdzie jeszcze czas. Na razie powinniśmy mu oddać szacunek za to, że przez 11 lat nie schodził z najwyższego poziomu.
Jeśli Grand Prix Łotwy zapadnie na dłużej w pamięci, to głównie ze względu na wybryk Darcy'ego Warda. U Australijczyka stwierdzono obecność alkoholu i nie dopuszczono go do udziału w zawodach. - Sytuacja nie do obrony - twierdzi Krzysztof Cegielski. - Zaczął się jakiś zły okres dla zawodników. Najpierw Patryk Dudek, teraz Ward. To sprawy nie do porównania, lecz źle wpływają na wizerunek obu chłopaków. Przypadek Warda jest smutny i zarazem kompromitujący zawodnika. Niech będzie to przestroga dla innych, bo żużlowcom zdarza się spożyć alkohol wtedy, kiedy nie trzeba. Nie mogą zapominać, że jeżdżą na szybkich motocyklach po niebezpiecznych torach i, co najważniejsze, rywalizują z zawodnikami, którzy podchodzą do zawodów profesjonalnie. Szczegółów nie znam, ale jeśli Darcy rzeczywiście pozwolił sobie na zbyt wiele, to może warto przejrzeć wreszcie na oczy. Bo to nie pierwsza jego wpadka. Póki co nie skończyło się tragedią, ale wielkim błędem byłoby tę sprawę lekceważyć.
Krzysztof Cegielski sądzi, że kłopotem wielu żużlowców jest ich zbyt swawolne podejście do obowiązków. - Muszą zrozumieć, że są normalnymi sportowcami i kontrole, tak jak w innych dyscyplinach, mają miejsce i powinny być przeprowadzane jak najczęściej. Zdarza się, że zawodnicy, nie mówimy o jednym czy dwóch, traktują sport jako zabawę, rozrywkę dla samych siebie. Czas najwyższy, by zaczęli podchodzić do swoich obowiązków na poważnie, będąc pod każdym względem przygotowanym. To, co się w tej chwili dzieje, jest nie do przyjęcia. Czas wyciągać wnioski - konkluduje "Cegła".
do tego musisz miec dzien konia wlasnie w ten dzien.
trudniej sie tam dostac niz spasc.
ale czesc zawodnikow tam jezdzi majac wyniki gorsze niz kilku innyc Czytaj całość