Wycofanie się z dalszego sponsoringu kopalni Bogdanka było dużym ciosem dla lubelskiego klubu. Jego przyszłość stanęła pod dużym znakiem zapytania. Ostatecznie działacze podjęli w decyzję, że przystąpią do rozgrywek ligowych w sezonie 2014.
[ad=rectangle]
Oprócz nielicznych zawodników, z klubem na kolejny sezon pozostał szkoleniowiec - Marian Wardzała. - Osobiście podziwiam zarząd, że mimo straty głównego sponsora, który się wycofał, odważono się zbudować drużynę i przystąpić do rozgrywek ligowych. Jak widać nie była to zła decyzja, bo walczymy nadal o utrzymanie, a był przecież czas, że zajmowaliśmy zdecydowanie wyższe lokaty w tabeli - powiedział w rozmowie z naszym portalem.
Sytuacja KMŻ Lublin jest jednak nie do pozazdroszczenia. Drużyna Mariana Wardzały z dziewięcioma punktami na koncie zamyka bowiem ligową tabelę. Strata do siódmego w stawce Lokomotivu Daugavpils wynosi dwa punkty. - Zarząd podjął się misji w stylu kamikadze, ale może się okazać, że w naszym przypadku zakończy się utrzymaniem. Będzie to jednak bardzo trudne i nie wszystko zależy już od nas. Postaramy się wygrać z Lokomotivem w ostatniej kolejce ligowej, ale nie wiemy, czy przeskoczymy Łotyszy w tabeli - zaznaczył Wardzała.
Szkoleniowiec KMŻ Lublin jest wdzięczny za to, że zarząd klubu wykazał się cierpliwością. Spodziewano się bowiem, że roszady w zespole nastąpią po przegranym meczu na własnym torze z Orłem Łódź. - Byłem w zasadzie pewny, że po porażce z łodzianami zarząd podejmie jakieś wiążące decyzje. Zarówno ja, jak i zawodnicy otrzymaliśmy jednak kredyt zaufania, za co jestem bardzo wdzięczny. Przed nami dwa ostatnie mecze i zapewniam, że będziemy walczyć. Nic innego nam w chwili obecnej nie pozostało - podsumował Wardzała.