Kibicowanie w Bydgoszczy umiera. Polonia chce znaleźć przyczynę

Żaden z klubów Nice PLŻ nie ma tak dużych problemów z frekwencją jak Polonia. Jak pokazuje przykład Speedway Grand Prix, bydgoskich kibiców nie przyciągają już nawet największe nazwiska speedwaya.

Na sześć tegorocznych meczów ligowych rozegranych przy ulicy Sportowej 2 przyszło łącznie czternaście tysięcy widzów. Pojedynczych spotkań z wysokości trybun nie oglądało natomiast więcej niż trzy tysiące kibiców. - Niewątpliwy wpływ na frekwencję miało to, że spadliśmy z Enea Ekstraligi - mówił na początku sezonu przewodniczący Rady Nadzorczej, Józef Gramza. O tym, że nie może być to jedyną przyczyną przekonuje przykład Gniezna i Rzeszowa, gdzie na mecze w Nice Polskiej Ligi Żużlowej przychodzi przeszło cztery tysiące widzów.
[ad=rectangle]
Przedstawiciele Polonii nie ukrywają, że niewielka sprzedaż biletów jest dla nich sporym zmartwieniem. - Oczywiście, że liczyliśmy na to, że frekwencja będzie w tym sezonie nieco większa - przyznał w rozmowie ze SportoweFakty.pl prezes klubu, Andrzej Polkowski. Gryfy nie uzyskały ostatecznie awansu do play-offów, ale przez niemal cały sezon znajdowały się w okolicach środka tabeli. Ich mecze uznawano poza tym za jedne z najciekawszych w całych rozgrywkach ligowych. Dlaczego nie skusiły więc większej liczby kibiców? Niewykluczone, że żużel w Bydgoszczy się po prostu przejadł. - Wielkich imprez, takich jak Grand Prix czy Drużynowy Puchar Świata w tym mieście w ostatnich latach nie brakowało. Frekwencja budziła jednak duży niepokój - stwierdził niedawno były menedżer Polonii, Jerzy Kanclerz. Żaden z tegorocznych turniejów, mimo znakomitej obsady, nie zgromadził nawet dziesięciu tysięcy kibiców. - Miasto nie wywiązało się z pewnych rzeczy. Zapowiedzi i deklaracji było dużo, a wyszło z tego niewiele - mówił po fakcie organizator SGP, Leszek Tillinger. W rozmowie z Gazetą Pomorską zasugerował nawet, że tego typu imprezy nie wrócą w najbliższym czasie do Bydgoszczy.

Jerzy Kanclerz zauważył jednak, że problem niskiej frekwencji nie dotyczy jedynie Polonii. - W Bydgoszczy, jeśli chodzi o sport, coś po prostu pękło. Nie chodzi tylko o żużel, bo podobne problemy mają też inne dyscypliny w mieście. Uważam, że klub powinien wyjść na zewnątrz i zacząć medialnie się sprzedawać - ocenił. Pewne bariery są jednak niemożliwe do przeskoczenia. - Zarobki bydgoszczan i generalnie Polaków są mniejsze niż jeszcze parę lat temu. Wcześniej ludzie mieli więcej oszczędności i mogli pozwolić sobie na wydatek, jakim jest przyjście na stadion. Żużel to tylko i aż rozrywka, dlatego w sytuacji, gdy panuje kryzys, schodzi na dalszy plan. Wybranie się na stadion czteroosobowej rodziny nie jest przecież małym wydatkiem - dodał.

Puste trybuny w Bydgoszczy nie są już żadnym zaskoczeniem
Puste trybuny w Bydgoszczy nie są już żadnym zaskoczeniem

Przedstawiciele Polonii zapowiadają jednak, że nie pozostawią całej sprawy swojemu biegowi. - Został nam jeszcze jeden mecz rundy zasadniczej na własnym torze. Po tym, jak zakończymy nasz sezon na pewno będziemy analizować, dlaczego frekwencja była taka, a nie inna. Przyjrzymy się temu ilu ludzi przyszło na dane zawody i czy tego dnia była transmisja meczu w telewizji. Znaczenie może mieć nawet to, o której godzinie spotkania się rozpoczynały - zapowiedział prezes Polkowski. Zapytany przez SportoweFakty.pl, czy klub przewiduje obniżkę cen biletów, odparł: - Tak jak powiedziałem, najpierw musimy przeprowadzić analizę. Dopiero wówczas będziemy się zastanawiać, co zrobić, aby podnieść frekwencję w przyszłym sezonie.

Niewykluczone, że zainteresowanie meczami w choć pewnym stopniu poprawiłyby renowacje na stadionie. - Od parunastu lat na bydgoskim obiekcie w zasadzie nic się nie zmieniło. Pamiętam, jak za wiele milionów wybudowano niegdyś trybunę. Mogliśmy się wówczas pochwalić, że mamy jeden z najlepszych obiektów w kraju. Gdzie dziś jesteśmy? Stadion przy ulicy Sportowej to druga liga. Piękne obiekty pobudowano natomiast w Toruniu i Gorzowie - stwierdził Jerzy Kanclerz. Pogląd ten podziela też Leszek Tillinger. Zapytany o słabą frekwencję na tegorocznym SGP, tłumaczył: - Już drugi raz Anglicy (BSI - przyp. red.) zostali oszukani w sprawie modernizacji obiektu. Obiecywano im to kiedyś, obiecano teraz. Albo remont, albo zbudowanie stadionu od nowa, w innym miejscu. Ile z tego wyszło, wszyscy wiemy.

Frekwencja na stadionach Nice PLŻ po rozegraniu dwunastu kolejek:

MiastoŚrednio widzówMecze u siebieŁącznie widzów
Rybnik 6 000 6 36 000
Gniezno 5 833 6 35 000
Daugavpils 4 666 6 28 000
Grudziądz 4 583 6 27 500
Rzeszów 4 416 6 26 500
Łódź 3 833 6 23 000
Lublin 2 750 6 16 500
Bydgoszcz 2 333 6 14 000

Niewielka liczba kibiców na trybunach może mieć także wpływ na rozmowy ze sponsorami. - Firmy negocjujące z klubem zawsze patrzą na to, czy mecze cieszą się zainteresowaniem - wyjaśnił Robert Łukasik, przewodniczący Rady Nadzorczej Carbon Startu Gniezno, który nie ukrywa zadowolenia z frekwencji na stadionie swojego klubu. Polonia może mieć tym samym problem ze znalezieniem nowego sponsora tytularnego. Firma składywęgla.pl wycofała się ze wspierania Gryfów po ubiegłym sezonie.

- Trudno jeździ się ze świadomością, że niewiele osób nas dopinguje. Chcielibyśmy, by kibiców na trybunach było więcej. Z drugiej strony jesteśmy wdzięczni tym, którzy teraz przychodzą na nasz stadion i mimo spadku z Ekstraligi zostali z nami - stwierdził Robert Kościecha. Jednym z priorytetów Polonii powinno być zatrzymanie utożsamiających się z klubem zawodników. Pozostanie takich żużlowców jak Kościecha czy Szymon Woźniak wydaje się być jedynym gwarantem tego, że frekwencja w Bydgoszczy nie będzie już niższa niż w obecnym sezonie.

Źródło artykułu: