Duże zadłużenie KMŻ Lublin. "Na razie nie mówmy o kwotach"

KMŻ Lublin w ostatniej kolejce Nice PLŻ przegrał u siebie z Lokomotivem Daugavpils. Prezes klubu z Koziego Grodu żałuje, że na pożegnanie z zapleczem Ekstraligi nie udało się wygrać.

Gospodarze przystępując do niedzielnego meczu wiedzieli, że nawet wygrana nie pozwoli im uniknąć bezpośredniej degradacji. Tak więc Koziołki jechały o to, by zakończyć sezon miłym akcentem. Ta sztuka jednak się nie udała, a lublinianie przegrali 42:48. Andrzej Zając, prezes KMŻ Lublin uważa, że w uzyskaniu wygranej przeszkodziła im kontuzja jednego z zawodników. - Spotkanie było na pewno pełne emocji. Niestety mieliśmy już pecha w pierwszym biegu, kiedy Cameron Woodward jadący na trzeciej pozycji (prowadził wówczas Watt) upadł i w konsekwencji złamał nogę. To jest gdybanie, ale być może, gdyby nie ten upadek ten mecz okazałby się meczem wygranym. Wiadomo jakiej kategorii było to spotkanie. Chcieliśmy pojechać z honorem i godnie pożegnać się z kibicami. Tabela była nieubłagana, spadliśmy do 2 ligi. Takie są fakty.

Australijczyk opuścił tor w karetce i wygląda na to, że zakończył już starty w tym roku. - Z informacji jakie mamy, ma złamaną kość udową. Niestety to oznacza dla niego poważny uszczerbek na zdrowiu - stwierdził szef ekipy znad Bystrzycy.

Lublinianie spadli z ligi, choć początek sezonu zupełnie na to nie wskazywał. Fatalna okazała się runda rewanżowa, gdzie Koziołki nie wygrały żadnego meczu. Dla działaczy spadek to ogromna porażka. - Początek sezonu mieliśmy niesamowity, remis na Łotwie, remis na własnym torze z silnym zespołem z Rzeszowa, gdzie mało kto się spodziewał takiego wyniku. Wygraliśmy w Grudziądzu, co było dużą niespodzianką. A później nastąpiło pasmo porażek. Kontraktując taki, a nie inny skład byliśmy przekonani, że zapewni nam nie tylko utrzymanie, ale i coś więcej - powiedział Zając.

Prezes lubelskiego klubu na pytanie o przyczyny spadku nie chce obarczać winą zawodników czy trenera. - Mogę mieć pretensje tylko do siebie, stan naszej kasy był taki, a nie inny. Nie mieliśmy możliwości, aby dokonać jakichkolwiek poważniejszych roszad.

Piętą achillesową zespołu z Lublina była formacja juniorska. Przed sezonem w drużynie zakontraktowano jednego zawodnika, Arkadiusza Madeja. Drugim juniorem w perspektywie tegorocznych rozgrywek był Damian Dąbrowski. Ani jeden, ani drugi nie spełnił oczekiwań działaczy i kibiców. Mimo problemów z finansami włodarze próbowali sprowadzić kogoś na pozycję młodzieżowca. - Najbardziej nad czym mogę ubolewać to dogadana sprawa z panem Mazurem na kilka dni przed meczem z Grudziądzem. Później okazało się, że podpisuje on kontrakt w Łodzi. Podobna sytuacja z panem Malczewskim. Dogadaliśmy się na temat startów i warunków finansowych. Kolejnego dnia zawodnik nie odbierał od nas telefonów - mówił sternik ekipy z Koziego Grodu.

Juniorzy KMŻ Lublin spisywali się w tym roku bardzo słabo
Juniorzy KMŻ Lublin spisywali się w tym roku bardzo słabo

Wielu kibiców uważa, że główną przyczyną degradacji był brak odpowiedniego przygotowania lubelskiego toru, który w ostatnich latach był dużym atutem miejscowych zawodników. W tym roku u siebie Koziołki wygrały raptem dwa mecze i jeden zremisowały. - Można zawsze szukać przyczyny w torze, ale zawodnicy tej klasy powinni potrafić jeździć na każdym torze i umieć się do niego dopasować.  -mówił szef KMŻ.

Lublinianie zakończyli już sezon i za rok czeka ich rywalizacja w PLŻ 2. KMŻ Lublin chce przystąpić do rozgrywek bez jakichkolwiek długów. Na razie klub ma zobowiązania wobec zawodników i chce je uregulować jak najszybciej. - Jest dosyć duże zadłużenie, nie będę tego ukrywał, ale na razie nie rozmawiajmy o kwotach. Chcemy zredukować zadłużenie organizując mecz Polska-Ukraina - zakończył Zając.

Źródło artykułu: