Władze KantorOnline Viperprint Włókniarza Częstochowa przed niedzielnym meczem zapowiadały walkę o trzy punkty, co dałoby awans na szóste miejsce w tabeli i uniknięcie walki w barażach. Na słowach się jednak skończyło, gdyż na wysokości zadania nie stanęli żużlowcy Lwów. Włókniarz w kiepskim stylu przegrał z Fogo Unią Leszno 35:55. Częstochowianie notowali słabe starty, a to był klucz do skutecznej jazdy w potyczce z Bykami.
[ad=rectangle]
Atmosfera w częstochowskim klubie nie jest najlepsza. KantorOnline Viperprint Włókniarz zmaga się z dużymi problemami finansowymi. Ze względu na pokaźne zobowiązania ze startów w barwach Lwów zrezygnował Grzegorz Walasek, a Grigorij Łaguta nie został powołany na mecz, gdyż żądał zbyt dużej kwoty za start. Postawa niektórych zawodników w niedzielnym meczu także pozostawiała wiele do życzenia. Z dobrej strony pokazali się tylko Michael Jepsen Jensen, Borys Miturski i Oskar Polis.
Nic zatem dziwnego, że szkoleniowiec KantorOnline Viperprint Włókniarza Częstochowa po meczu nie miał powodów do radości. - Unia Leszno to dobry zespół, w którego szeregach są bardzo ambitni zawodnicy. We Włókniarzu brakuje ambicji. Zawodnicy przyjeżdżają, odjeżdżają i jadą do domu. Niewiadomo tylko co odjeżdżają, bo punktów nie widać. Uważam, że były źle podpisane kontrakty. Zawodnicy nie stawiają się na treningach przed meczem i to powoduje, że oni przyjeżdżają jak goście i wyjeżdżają jak goście - powiedział Roman Tajchert.
Żużlowców ekipy z Częstochowy czeka teraz rywalizacja w barażach. Za ponad miesiąc o miejsce w ENEA Ekstralidze powinni walczyć z drugą drużyną Nice Polskiej Ligi Żużlowej. Słowo "powinni" jest tu jednak słowem-kluczem. Na sytuację Lwów z i podejścia zawodników wraca uwagę ich trener. - Sam nie wiem co będzie w barażach. Jest to wielka niewiadoma. Jesteśmy w takiej a nie innej sytuacji. Zawodnicy buntują się i nie chcą przyjeżdżać. Nie wiem, czy ktoś dojedzie na te baraże. Nieistotne jest to, kto będzie naszym rywalem w barażach. Powinniśmy ten dwumecz wygrać. Potrzebujemy jednak zawodników, którzy chcą jechać, a nie takich którzy przyjadą - stwierdził Tajchert.
W dwóch ostatnich meczach w barwach Lwów wystąpił Borys Miturski, który przez ostatnie lata nie miał zbyt wielu okazji do jazdy. Wychowanek Włókniarza braki jeździeckie nadrabiał ambicją, a w jego postawie widać było, że zależy mu na tym, by drużyna osiągała jak najlepsze wyniki. - Dobrze, że Borys Miturski chciał usiąść na motocykl i pojeździć, bo jakby nie on to nie zebralibyśmy składu. Mało jest w tej chwili zawodników, którzy gwarantują jakiś wynik. Każdy chce pieniędzy. W żużlu już nie ma miejsca na sentymenty - przyznał trener Lwów.