Korolew chce zostać w Daugavpils

Andriej Korolew w trzynastu meczach I ligi osiągnął w sezonie 2008 średnią biegową równą 1,46. Doświadczony Łotysz, który wrócił do żużla po roku przerwy, jest zadowolony z osiąganych wyników.

- Podsumowując sezon mogę być generalnie zadowolony z jego przebiegu. Jest mi bardzo żal, że pauzowałem w 2007 roku, ale to z tego powodu, że była wtedy w Daugavpils druga liga. Miałem w tym czasie biznes który przynosił mniej więcej takie same dochody, jak jazda w drugiej lidze, ale zarabianie pieniążków musi przynosić też satysfakcję. Kiedy drużyna awansowała do pierwszej ligi, to pojawiła się nadzieja na żużel na znacznie wyższym poziomie. Zaoferowałem swoje usługi klubowi i doszliśmy do porozumienia. I chyba udało się. Gdyby nie głupia kontuzja na treningu w kwietniu, która wyrzuciła mnie ze składu na prawie pół sezonu, to mogło być jeszcze lepiej. W odróżnieniu od niektórych żużlowców drużyny zacząłem się rozkręcać pod koniec sezonu. Jeżeli na początku sezonu odczuwałem braki kondycyjne, to z biegiem czasu doszedłem do optymalnej firmy i biorąc pod uwagę sprzęt, na którym startowałem – było nieźle - podsumował miniony sezon Korolew.

Łotewski żużlowiec zwrócił uwagę na istotną rzecz - zawodnicy powinni startować na zawodowych kontraktach, gdyż to pomaga m.in. w przygotowywaniu sprzętu na mecze. - Ostatecznie doszedłem do wniosku, że żużel można uprawiać tylko na zawodowym poziomie. Na amatorskim kontrakcie jesteś całkowicie uzależniony od klubu, od ilości części zamiennych, od długości okresów między remontami silników. W moim kontrakcie był warunek, że silnik jest remontowany po przejechaniu pięciu spotkań. No i wychodziło tak, że jeden – dwa mecze po remoncie jeździło się nieźle, a dalej była już walka z wiatrem i okolicznościami oraz oczekiwanie na kolejny remont silnika. A jeżeli brać pod uwagę mecze na wyjeździe, to tam już silnik musi być przygotowany na każdy tor. A z takim podejściem, że silnik nie będzie robiony na każdy mecz jest ciężko liczyć na super rezultaty. Wyniki w sportach motorowych, w żużlu również, są bardzo uzależnione od sytuacji finansowej. Ilu było utalentowanych żużlowców, którzy zatrzymali się w rozwoju z powodu braku środków finansowych. A jeżeli w ogóle zobaczyć na rezultaty osiągnięte przez żużlowców naszej drużyny to wszystko wydaje się być sprawiedliwe. W kogo ile zainwestowano – ten tak pojechał. Chciałoby się wyrwać z koła, że nie ma pieniędzy, to nie ma sprzętu i jest brak wyników. I tak w kółko. Tak czasem bywa, że zainwestowania w młodego zawodnika bywa ryzykowne, bo nie wiadomo co z niego w rezultacie wyjdzie - stwierdził doskonale znany w Polsce żużlowiec.

Andriej Korolew, który ma już na karku 39 lat stwierdził, że wiek zupełnie nie przeszkadza mu w jeździe na żużlu i co więcej ciągle znajduje się w dobrej kondycji. - Jestem doświadczonym żużlowcem, niczego nie muszę się uczyć, tylko lepiej sobie przypomnieć pewne rzeczy. W przerwie zimowej zamierzam znów solidnie popracować. Kondycyjnie jestem absolutnie przygotowany. To ile mam lat nie bardzo mnie obchodzi, bo Hancock, Adams czy Gollob są niewiele młodsi ode mnie. Jestem pewien, że na jeszcze parę sezonów mi starczy kondycji. Te kilka sezonów chciałbym spędzić w Daugavpils. Bardzo dużo znaczy dla mnie doping miejscowych kibiców. Nigdy w ciągu swej kariery nie odchodziłem z naszego klubu i przywiązanie do barw znaczy dla mnie naprawdę dużo. Możliwość występów w drużynie Lokomotivu oznacza dla mnie też znacznie więcej czasu spędzonego z rodziną. Mój syn ma już 13 lat i muszę poświęcać mu więcej czasu. Dlatego bardzo chcę dojść do porozumienia z klubem odnośnie kontraktu zawodowego, który zadowalałby obie strony - powiedział.

- Bardzo ciepło wspominam swoje starty w Polsce, a szczególnie w Lesznie i Grudziądzu, gdzie jeździłem najdłużej. Tam już od dawna wszystko było na zawodowych zasadach. Serdecznie pozdrawiam polskich kibiców żużla i obiecuję, że jeszcze zobaczycie Andrieja Korolewa sprzed kilku lat - dodał na zakończenie sympatyczny Łotysz.

Źródło artykułu: