Wychowanek lubelskiego klubu był obok Rafała Okoniewskiego liderem GKM-u w starciu z łódzkim Orłem. Doświadczony zawodnik wywalczył w sześciu startach 10 "oczek". Jak podsumował pierwsze półfinałowe spotkanie Nice Polskiej Ligi Żużlowej?
- Orzeł jest bardzo mocną drużyną. Powiem szczerze, że naprawdę bałem się o ten wynik, bo oni dobrze tutaj jeżdżą. Jestem zadowolony z rezultatu, który zrobiliśmy, ale jednocześnie podkreślam, że jesteśmy w połowie drogi. Sezon pokazuje, że każdy może wygrać z każdym i nie ma faworytów - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
[ad=rectangle]
Żużlowiec z Grudziądza byłby bardziej zadowolony z niedzielnego meczu, gdyby nie upadek i kontrowersyjne wykluczenie w ostatniej odsłonie dnia. - Troszeczkę żałuję tego ostatniego biegu, w którym zostałem przewrócony. Uważam, że zostałem niesłusznie wykluczony, bo Doyle we mnie wjechał. Gdybym nie zabrał nogi, to leżelibyśmy we dwóch. Byłoby bardzo niebezpiecznie. Sędzia być może tego nie widział i jego interpretacja była taka, a nie inna. Żałuję tego, bo fajnie by było z Doylem wygrać bieg - tłumaczył.
31-latek przyznał, że Australijczyk uderzył lekko w jego nogę. - Kontakt był, ale leciutko odprostowałem motocykl. Zrobiłem tak, żebyśmy nie leżeli we dwóch. Najwyraźniej tylko ja zachowałem zdrowy rozsądek. Ze zdrowiem wszystko w porządku. Troszkę ucierpiała moja noga, ale to nie jest problem.
Już w najbliższą niedzielę rewanżowe starcie obu ekip. - Nie jesteśmy na straconej pozycji. Wiadomo, nie będzie to łatwe spotkanie. To jest połowa drogi i jeszcze trzeba przejechać drugą, ale to jest w naszym zasięgu - zakończył Daniel Jeleniewski.
{"id":"","title":""}