W parkingu ktoś mówił, że wyłączą światło - rozmowa z Karolem Baranem, żużlowcem Speedway Wandy Instal Kraków

- Nie wierzę w przypadek. Mamy człowieka, który słyszał, że wyłączą światło - powiedział po przerwanym meczu w Ostrowie Karol Baran. Żużlowiec Wandy uważa, że gościom należy się walkower.

Maciej Kmiecik: Przyzna pan, że nie tak miał wyglądać finał Polskiej 2. Ligi Żużlowej. Jedna z drużyn miała świętować awans, a tymczasem mamy niecodzienną sytuację z awarią światła. Jak pan skomentuje to, co się stało w Ostrowie?

Karol Baran: Nie wymaga to komentarza. Rozstrzygajmy takie rzeczy na torze w sportowej walce, a nie poza torem.

Rozumiem, że strona krakowska widzi podteksty w awarii światła na stadionie w Ostrowie?

- Ale to nie trzeba szukać podtekstów. Ludzie nie są głusi. Wiem, kto akurat podczas tego meczu słyszał w parkingu hasło - wyłączamy prąd. Nie wydaje mi się, żeby był to przypadek. Mamy człowieka, który słyszał ze strony ust ostrowian, że tak właśnie zrobią. Poza tym na ostrowskim forum internetowym jest napisane, że w razie czego wyłączamy prąd. Jeżeli administrator tego nie usunął, to ten wpis widnieje do dzisiaj.
[ad=rectangle]
Do dzisiaj? Czyli ostrowianie mieliby już przed meczem przygotowywać takie przedsięwzięcie?

- Plan B ostrowianie mieli już przed meczem. Wyjście awaryjne opracowali przed rozpoczęciem spotkania.

A jak pan oceni to co działo się na torze w tych rozegranych sześciu wyścigach od strony sportowej?

- Ostrowscy kibice mają pretensje do Olivera Allena. To nie są szachy. To jest żużel. Wypadki się zdarzają.

Przyzna pan, że był to jednak ostry atak wyprostowanym motocyklem?

- Proszę jednak zobaczyć na wejście w krawężnik na pierwszym łuku. Tam jest dziura, na której go pociągnęło. Uwierzcie mi, że on nie chciał przewrócić Alesa Drymla. Przecież to są koledzy, którzy startują razem w Anglii. Oliverowi naprawdę jest przykro, że tak się stało. Przecież to nie było z premedytacją. Cenimy swoje kości. Wiemy, ile to bólu kosztuje, a później wysiłku i pracy, by powrócić do dobrej dyspozycji. Nie było to absolutnie celowe wjechanie w Drymla. Powtarzam, to jest żużel. Trafiło to akurat na Alesa Drymla, a nie zawodnika naszej drużyny. Nie jest powiedziane, że później nie byłoby odwrotnej sytuacji. To jest żużel.

Początek meczu nie ułożył się po myśli pana drużyny, ale chyba już po przerwie spowodowanej wypadkiem Alesa Drymla, udało się zrobić korekty w sprzęcie i byliście lepiej spasowani niż w dwóch pierwszych startach?

- Ciężko jest się dopasować do takiego betonu. Prędzej zawodnik dopasuje się do przyczepnego toru niż do tak twardej nawierzchni. Jeżeli będzie ten mecz powtórzony, a nie będzie innych rozstrzygnięć, przyjedziemy bardziej przygotowani niż byliśmy teraz.

Nauka z tych sześciu wyścigów jest pewnie bezcenna?

- Jak najbardziej. Każdy przejechany wyścig daje jakąś tam lekcję. Wierzę, że następnym razem - jeżeli przyjedziemy - to będzie dobrze od początku.

Jeżeli przyjedziecie? Rozumiem, że rozpatrujecie wersję walkowera na waszą korzyść?

- Ja innego wyjścia nie widzę w tej sytuacji. Chciałbym, żeby rozstrzygnęło się to w sportowej walce na torze, a nie poza nim na wysokich stołkach. Ostrów ma ogromne parcie na awans do pierwszej ligi. To nas właśnie różni - oni muszą, a my chcemy awansować. Chcemy jeździć ligę wyżej i do tego dążymy od początku sezonu. Ostrów ma z kolei zbyt duże ciśnienie na to.

Źródło artykułu: