Stal Gorzów pokonała w finale Enea Ekstraligi Fogo Unię Leszno i została Drużynowym Mistrzem Polski. Z przebiegu tegorocznego sezonu zadowolone były jednak obie ekipy. Dla Byków srebro było również dużym sukcesem. Poza tym, oba zespoły zarobiły na finałowej rywalizacji. Umożliwiła to przede wszystkim znakomita frekwencja na trybunach. Zarówno stadion w Lesznie jak i w Gorzowie Wielkopolskim był wypełniony do ostatniego miejsca.
[ad=rectangle]
Zupełnie inaczej wyglądała sytuacja w przypadku spotkań o brąz. - Frekwencja była naprawdę marna i należy się zastanowić, czy takie mecze mają sens - zauważył Jacek Gajewski. - Kluby, które znalazły się w czwórce, operują zbliżonymi stawkami. Różnice są naprawdę niewielkie. Na tej podstawie można stwierdzić, dwumecz dla zwycięskiej drużyny, przy założeniu, że zdobywa ona w każdym spotkaniu około 50 punktów, to koszt na poziomie 500 tysięcy złotych. Na to składają się wydatki na wynagrodzenia dla żużlowców plus koszty organizacyjne. Wpływy z biletów oceniam natomiast na około 100 tysięcy złotych - powiedział nam jeden działaczy. Warto podkreślić, że tarnowianie w drugim spotkaniu zdobyli znacznie więcej punktów (Jaskółki pokonały SPAR Falubaz 63:27), więc śmiało można założyć, że działacze wydali łącznie około 600 tysięcy złotych na oba spotkania o trzecią lokatę. To oznacza, że klub mógł stracić na walce o brąz około pół miliona złotych.
- Zastanawiałem się nad tym już wcześniej. Rozmawialiśmy na ten temat także z prezesami innych klubów. Frekwencja na meczu o trzecie miejsce była średnia. Widzę więcej argumentów przeciw rozgrywaniu spotkań o brąz niż za. Finały to bezwzględnie dochodowa sprawa. W zeszłym roku przy walce o brązowy medal też nie było szaleństwa na trybunach. W naszym przypadku podsumowywanie rywalizacji z Falubazem trwa. Sprzedawaliśmy bilety nie tylko w kasach, ale także w 11 innych punktach. Wszystko będziemy wiedzieć w najbliższym czasie. Tak jak jednak powiedziałem, od strony finansowej widzę więcej argumentów przeciw rozgrywaniu takich meczów - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl prezes tarnowskiego klubu Łukasz Sady.
Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w przypadku ekip, które walczyły o złoto. Ich wydatki na punkty były podobne, jednak wpływy z biletów znacznie większe. - Tutaj sytuacja jest odwrotna. Na finałach da się zarobić nawet pół miliona, bo przychody z biletów wahają się w granicach od 700 tysięcy do miliona złotych. Można więc powiedzieć, że mecze o złoto i brąz to milion złotych różnicy w budżecie, a tak naprawdę często o tym, kto pojedzie o mistrzostwo decydują szczegóły - wyjaśnił nam jeden z działaczy. Warto również dodać, że lepiej na finałowej rywalizacji zarobili w Lesznie, ponieważ Unia dysponuje większym obiektem od Stali.
W tej sytuacji zasadnym jest pytanie, czy należy rozgrywać spotkania o brązowy medal. Coraz więcej osób w środowisku żużlowym uważa, że z tych meczów należy zrezygnować ze względu na wiążące się z nimi koszty. Jak wiadomo, sytuacja finansowa w polskich klubach nie jest kolorowa. Poza tym, coraz więcej mówi się o tym, że należy w większym stopniu nagradzać drużyny za skuteczną jazdę w rundzie zasadniczej. - Zwycięzca rundy zasadniczej powinien mieć automatycznie pewny brązowy medal. Tarnowianie mieli olbrzymiego pecha z powodu kontuzji. Jakby tego było mało musieli walczyć o brąz i ponosić z tego tytułu dodatkowe koszty - stwierdził prezes gorzowskiej Stali Ireneusz Maciej Zmora.
- Absolutnym minimum powinna być już możliwość wyboru rywala, dla drużyny, która wygrała rundę zasadniczą. Twierdzę jednak, że z meczu o brąz należy zrezygnować - dodał Zmora. - Również jestem za tym, żeby zrezygnować z tych meczów. To żaden finał pocieszenia. Brąz powinna otrzymać drużyna, która była wyżej w tabeli po części zasadniczej. Dwumecz o trzecie miejsce rodzi także skutki finansowe. Rozpatrujemy to z punktu widzenia zespołów, które były w czwórce i dla żadnego z nich nie byłaby to impreza dochodowa. Dla Torunia także byłaby to porażka. Świętem żużla mogłoby to być dla ośrodków, które nie walczyły dawno o żaden z medali - dodał z kolei prezes zielonogórskiego SPAR Falubazu Marek Jankowski.