Sytuacja nie jest klarowna - rozmowa z Krzysztofem Buczkowskim, zawodnikiem Grupy Azoty Unii Tarnów

Krzysztof Buczkowski nie jest pewny pozostania w Grupie Azoty Unii Tarnów na kolejny sezon. - Nasza sytuacja nie jest klarowna i każdy pójdzie tam, gdzie będzie miał lepiej - powiedział.

Mateusz Kędzierski: Powoli możemy podsumowywać sezon 2014, w którym reprezentowałeś tarnowski klub. Były wzloty i upadki. Czy oceniasz ten rok na plus?

Krzysztof Buczkowski: Wydaje mi się, że tak. Przed sezonem zmieniłem otoczenie. Początek był trudny, ale z upływem czasu rozkręcałem się i byłem pewniejszym punktem zespołu. Później odniosłem kontuzję w Anglii. Uraz przytrafił się w najgorszym momencie sezonu, bo wszystko mi wtedy pasowało. Następnie stoczyłem ciężką walkę, by przygotować się do półfinałowych meczów z Unią Leszno. W jakimś stopniu udało mi się wykurować. Nie jechałem wówczas w pełni sprawny, ale chciałem pomóc drużynie. Wiadomo, wygraliśmy rundę zasadniczą wyraźnie i chcieliśmy zdobyć złoty medal.

Nie pozostawiliście złudzeń innym drużynom w fazie zasadniczej. Mniej szczęścia mieliście w play-offach i ostatecznie zajęliście trzecie miejsce, pewnie wygrywając dwumecz ze SPAR Falubazem.

- Nieszczęście spotkało nas może nie w samych play-offach, tylko trochę wcześniej. Nasza drużyna doznała trzech ciężkich kontuzji. W dwóch pierwszych meczach play-offów zabrakło tylko Grega Hancocka. Pech nas dopadł na koniec rundy zasadniczej, gdzie mieliśmy wszystko zagwarantowane. Wiadomo, że po kontuzji jedzie się z nutką niepewności. Ja jeszcze "poprawiłem" to w Lesznie, gdzie zaliczyłem dwa upadki. Później upadłem w Tarnowie i ciężko było mi się pozbierać. Całe szczęście to mi się udało i jechałem przyzwoicie. Mogę się tylko zastanawiać, co by było gdybym nie odniósł tych kontuzji. Uraz się jednak przytrafił, ale myślę, że nie dałem plamy. Starałem się jak mogłem i najważniejsze, że chciałem pomóc drużynie. Walczyłem jak tylko mogłem.
[ad=rectangle]
Mówi się, że w Tarnowie na przyszły rok zostanie ktoś z dwójki Krzysztof Buczkowski - Kacper Gomólski. Jak odniesiesz się do tych spekulacji i czy w ogóle chciałbyś zostać w Unii na kolejny sezon?

- Oczywiście, że chciałbym zostać. Kolejna zmiana klubu w krótkim czasie nie wychodzi na korzyść. W niektórych przypadkach to zdaje egzamin. Co będzie? Tego nie mogę powiedzieć. Nasza sytuacja nie jest klarowna i każdy pójdzie tam, gdzie będzie miał lepiej. Czy zostaniemy? Chciałbym żeby nasza cała drużyna została - wtedy byłoby fajnie. Kacper (Gomólski - dop. red.) w przyszłym roku będzie seniorem, więc będzie nas więcej, jeśli chodzi o tę formację. Końcówkę sezonu miał naprawdę wyśmienitą. Wszędzie gdzie jedzie, staje na podium. To będzie decyzja prezesów, kogo będą chcieli zostawić. Jeszcze chwilę trzeba będzie poczekać. Myślę, że wszystko będzie dobrze.

Czy włodarze klubu chcą cię zatrzymać w Tarnowie na kolejny rok? Otrzymałeś taki sygnał?

- Były rozmowy i każdy z nas otrzymał propozycję. Chęć ze strony działaczy jest i z tego trzeba się cieszyć. A gdzie wyląduję, tego nie jestem w stanie powiedzieć - jest jeszcze za wcześnie. Jak się nie mylę, rozmowy kontraktowe można zacząć dopiero od 1 listopada. Zobaczymy co będzie.

Rozumiem, że będziesz czekał na korzystną ofertę.

- Wiadomo, że jeździmy po to, by zarabiać pieniądze i inwestować w sprzęt. Jestem z Grudziądza, a jeżdżę w Tarnowie i z powodu braku sponsorów jest mi bardzo ciężko. Sam muszę sobie radzić. Poziom, na jakim jeździłem w Tarnowie i Polonii Bydgoszcz jest przyzwoity i mogę sobie pozwolić na wszystko. Chyba chodzi o to, żebym zarobił troszkę pieniędzy i część środków przeznaczył na inwestycje w sprzęt. Chcę ścigać się z najlepszymi, a tam nikt nie ma słabych punktów w sprzęcie, czy w sobie. Muszę poczekać, bo chcę wybrać jak najkorzystniejszą dla siebie ofertę.

Czy inne kluby ekstraligowe cię kuszą?

- Nie jestem tego świadomy, bo tymi sprawami zajmuje się ktoś inny i on stara się znaleźć mi angaż. Po prostu trzeba jeszcze trochę poczekać. Mam nadzieję, że znajdę pracę w Ekstralidze, bo to jest mój cel. Nie chcę się ruszać do niższych lig w Polsce. W lidze szwedzkiej podpisałem kontrakt z Dackarną Malilla i bardzo się z tego cieszę. Te starty w Szwecji były dla mnie bardzo ważne. W tym roku występowałem jako taki zmiennik - zastępowałem innych zawodników. Dostałem szansę występów w przyszłym sezonie we wszystkich spotkaniach. Mam nadzieję, że moja forma będzie na tyle dobra. Zobaczymy co będzie w Polsce. Skupiam się na tych dwóch ligach. Wiadomo, Anglia dużo mi daje, ale tam złapałem kontuzję i tamte tory nie zawsze były dobrze przygotowane. Co więcej, ilość startów jest tam duża.

Częste loty męczą zawodników.

- Tak, jak najbardziej. Można powiedzieć, że lot do Anglii trwa około dwóch godzin, ale cała nasza podróż około pięciu. Myślę, że będzie dobrze. Nie ma sensu martwić się na zapas.

Twój kolega z drużyny, Greg Hancock, zagwarantował sobie niedawno trzeci mistrzowski tytuł w Grand Prix. Czy trzymałeś za niego kciuki i wierzyłeś, że odniesie ten sukces?

- Patrząc na Grega podczas ostatniego meczu ligowego w Tarnowie widać było, że jest bardzo pewny siebie. Po kontuzji i tak był przekonany, że wygra. Wiadomo, trzeba to było przypieczętować. Nigdy nie możesz być pewien tego, czego jeszcze nie masz. Bardzo się cieszę, że Greg zdobył złoty medal, bo jak najbardziej mu się należał. Cały świat chyba cieszy się z tego, że Greg znowu został mistrzem świata. Cieszę się tym bardziej, bo miałem z nim przyjemność jeździć zarówno w 2013 roku w Polonii Bydgoszcz, jak i teraz w Tarnowie. Fajnie mieć takiego gościa w drużynie. Pomógł zespołowi i pomógł mi. Oby jeździł jak najdłużej.

Co sądzisz o zawieszeniu klubów z Częstochowy i Gdańska? Reprezentanci tych ekip na ten moment są bez przynależności klubowej.

- Ta sytuacja mnie nie dotyczy, ale nie chciałbym się w niej znaleźć. Chłopaki jeździli cały sezon, wylewali pot za klub i czasami startowali z urazami. Starali się jak mogli i mimo że nie płacili im pieniędzy, to jeździli. Teraz zostali tak naprawdę z niczym i to jest najgorsze. Dano im ostro popalić i pewnie długo nie ujrzą zarobionych przez siebie pieniędzy - o ile w ogóle je ujrzą. Z drugiej strony, jak nie teraz, to kiedy podejmować takie decyzje? Te kluby zadłużały się co roku i ten dług był coraz większy. Myślę, że dobrze się stało, że te kluby zostały zawieszone. Co będzie dalej? Ucierpią na tym zawodnicy. W Ekstralidze zrobiły się luki i nie wiadomo, kto w niej wystartuje w nowym sezonie.

Źródło artykułu: