Wybrzeże nie powinno dostać licencji nadzorowanej w 2014 roku - rozmowa z Tadeuszem Zdunkiem

Tadeusz Zdunek wciąż czeka na warunki, na jakich Stowarzyszenie GKŻ Wybrzeże mogłoby wystartować w PLŻ 2. Tym razem gdański klub nie miałby włączać się do walki o awans do wyższej klasy rozgrywkowej.

Michał Gałęzewski: Jak na ten moment wyglądają szanse na start gdańskiego klubu w lidze w 2015 roku?

Tadeusz Zdunek: Ciężko określić jakie są szanse i czy w ogóle są, gdyż na razie nie ma kontaktu z żadnym z decydentów, którzy postanowili o odebraniu nam licencji. To jest podstawowy problem. Według mnie po to jest Główna Komisja Sportu Żużlowego, by odpowiadać klubowi na zapytania, nie mówiąc już o wsparciu w postaci rady. Na razie czekamy.
[ad=rectangle]
Co w takim razie możecie teraz zrobić?

- Problem w tym, że jeszcze nie wiemy i nie znamy żadnych konkretów. Może mam pojechać do Warszawy i siedzieć pod drzwiami, by któryś z panów mnie przyjął? W tym roku gdański klub wykonał bardzo dużo pracy i nie zadłużyliśmy go bardziej, niż był dotychczas zadłużony. Ktoś powinien na to zwrócić uwagę, że pracownicy zgodzili się na obniżkę pensji i pod koniec sezonu zaczęliśmy redukować długi po poprzednikach. Uczciwie przeprowadziłem remanent, wyciągnąłem wszystkie długi na wierzch i przez to obraz się pogorszył. Niestety nikt nas nawet nie poprosił o wyjaśnienia i nie skontaktował się z nami. Prezes Witkowski udzielał wywiadów, że Tadeusz Zdunek jest niewiarygodnym człowiekiem. Dla mnie to nie do pomyślenia! W gdańskim środowisku jestem poważany i mam dużo zaufania ze strony kontrahentów w całej Polsce. Takie oficjalne słowa prezesa PZMot są dla mnie niezrozumiałe.

Jeśli klub zmniejszył zadłużenie za pana kadencji, to czy w ogóle Wybrzeże powinno otrzymać licencję nadzorowaną na sezon 2014?

- Mogę powiedzieć z pełną świadomością, że Wybrzeże nie powinno dostać licencji nadzorowanej w 2014 roku. Przypomnę moje wypowiedzi, w których jasno deklarowałem, że jestem przeciwko awansowi w 2013 roku. Od razu chciałem budować stabilny klub od podstaw. Grupa Lotos się wycofała, miasto Gdańsk znacznie zmniejszyło wsparcie, więc nie było po co się rzucać na ENEA Ekstraligę. Robert Terlecki stosował kreatywną księgowość. Często kwoty netto zapisywał jako brutto, dodawał i odejmował różne sumy i dzięki temu zgadzał mu się biznesplan. Cóż jednak poradzić, jeśli po tym jak potencjalny sponsor zdeklarował, że rozpatrzy wejście w sponsoring gdańskiego żużla, to on wpisywał sobie te sumy do budżetu?

Tadeusz Zdunek wciąż uważa, że awans w 2013 roku był przedwczesny
Tadeusz Zdunek wciąż uważa, że awans w 2013 roku był przedwczesny

Jak więc widać, poprzedni sezon był kompletnie stracony dla gdańskiego żużla...

- Przede wszystkim Wybrzeże nie powinno wystartować w ENEA Ekstralidze, bo nie było nas na to stać. Budżet w wysokości ośmiu milionów złotych był wirtualny i irytuje mnie to, że ludzie którzy doprowadzili do bałaganu spokojnie odeszli, a ja obrywam ciosy na głowę. Według mnie jest to niesprawiedliwe.

Jak na wasze problemy reagują wasi partnerzy?

- Jesteśmy po spotkaniu ze sponsorami, na którym przedstawiliśmy szczerze i do bólu sytuację klubu. Możemy jechać jako stowarzyszenie w drugiej lidze, ale jest zapis, że musielibyśmy pokryć długi po poprzednim GKS Wybrzeże SA. Jako drugoligowy zespół, nie mielibyśmy jak spłacić od razu długu kumulowanego przez ostatnie sezony.

Czy wobec tego zawodnicy mogą liczyć na jakiekolwiek pieniądze?

- Na pewno chcemy osiągnąć porozumienie z zawodnikami. Ja chciałbym jednak przypomnieć, że jestem tylko prezesem Stowarzyszenia GKŻ Wybrzeże. Nigdy nie zasiadałem we władzach spółki. Jak odszedł Robert Terlecki, to w związku z tym że nie mamy prezesa, zostałem swego rodzaju patronem klubu i de facto prowadzę go od 15 maja tego roku. Zostałem z długami, które pozostawili po sobie poprzedni prezesi. Teraz nasze zobowiązania spadają, nie rosną.

W ostatnim czasie Wybrzeże dochowało się kilku wychowanków, a wielu adeptów trenuje w szkółce. Aktualna sytuacja w klubie mocno negatywnie może się na nich odbić?

- To zależy jak wszystko się potoczy. W ostatnim czasie bardzo mocno pomagała nam w szkoleniu Grupa Lotos, która przeznaczała na nie znaczne pieniądze. Możemy udowodnić, że wszystkie fundusze były przeznaczone na szkolenie. Mamy jedną z najliczniejszych grup młodzieży w Polsce. Szkolimy ponad 20 młodych adeptów na miniżużlu i liczymy na to, że wobec problemów klubu, Grupa Lotos się nie zniechęci i nadal będzie przeznaczała na szkolenie tyle, ile aktualnie. Mamy grupę fajnych juniorów i jak uda się wystartować w II lidze, to będziemy mieli skład oparty na wychowankach. Pewnej granicy, jeśli chodzi o wydatki na pewno nie przekroczę. Najwyżej nie awansujemy. Na pewno nie będziemy brali zawodników za chore pieniądze i nie będziemy się zadłużać.

Celem drugoligowego Wybrzeża nie byłby awans do Nice PLŻ?

- Absolutnie awans w pierwszym sezonie nie jest naszym priorytetem. Wszyscy znamy sytuację, w jakiej się znaleźliśmy, a ja już teraz czytam, że celem Włókniarza będzie od razu awans! Rozpoczną się tam zbrojenia, a może i zadłużanie klubu, by tylko wejść do wyższej klasy rozgrywkowej. My na pewno nie podejmiemy rękawicy kosztem budowania stabilnego klubu. Może to się nie spodoba kibicom, ale najważniejsze jest ratowanie budżetu.

Czy gdańszczanie wystartują w którejkolwiek lidze w 2015 roku?
Czy gdańszczanie wystartują w którejkolwiek lidze w 2015 roku?

Skład będzie więc podobny do tego, który startował w ostatnich meczach w ENEA Ekstralidze?

- Raczej tak. Jak weźmiemy kogoś spoza Gdańska, to myślę że będą to młodzi, perspektywiczni zawodnicy, którzy w przyszłości mogliby zostać w drużynie, gdy będzie ona już gotowa na awans do Nice PLŻ. Na pewno nie będziemy brali doświadczonych zawodników, mających ponad 30 lat, którzy przeszli przez kilkanaście klubów i chcieliby u nas jeździć tylko po to, by zarobić. Chcemy, by gdański klub kojarzył się z gdańszczanami. Liderem mógłby być Renat Gafurow, którego chcielibyśmy zatrzymać nawet, gdy pojedziemy w PLŻ 2. Mógłby wspomóc lokalnych zawodników. Potrzebujemy właśnie takich ludzi, a nie tych którzy biorą kasę i na tym kończy się ich kontakt z klubem.

Na ten moment jest pan optymistą w kwestii przyszłości żużla w Gdańsku?

- Nie mogę być ani optymistą, ani pesymistą. Na studiach uczyłem się równań z trzema, czy czterema niewiadomymi, ale teraz mam do czynienia z samymi niewiadomymi i w tym momencie nie wiem jak rozwiązać takie równanie. Czekamy na to, jakie warunki postawi PZMot na start Stowarzyszenia GKŻ Wybrzeże w PLŻ 2. Chciałbym to wiedzieć jak najszybciej, bo czas upływa, a my i częstochowianie wiemy wciąż niewiele. Nie wiem na jakiej podstawie mogę budować klub i zespół. Nie wiem co powiedzieć sponsorom, jak im przedstawić perspektywy na uratowanie klubu. Liczę, że jak najszybciej się to zmieni.

Źródło artykułu: