No i sprawdzanie, czy stare silniki jeszcze mogą posłużyć. Ot, jesień żużlowa nigdy specjalnie jakoś nie zachęcała do przyjścia na stadion, bo już i coraz zimnej, i coraz mniej żużlowo. W minionym tygodniu "rajderzy" pojechali jednak w dwóch imprezach, które mogłyby mieć rangę atrakcyjnych zawodów. Mogłyby, ale pewnie mieć jej nie będą. W sobotę odbyła się żużlowa Liga Mistrzów w Zielonej Górze, zaś w niedzielę finał Mistrzostw Polski Par Klubowych w Gorzowie. Najpierw o lidze, która trochę pretensjonalnie i groteskowo chce wejść na żużlowe salony (przy założeniu, że takowe są). Skoro większość dyscyplin ma w kalendarzu podobne rozgrywki, dlaczego żużel ma być gorszy? Błyskawicznie pojawia się problem związany z barierami, jakie niesie ze sobą sama kadłubowość speedwaya. Zawodników jest tylu, co kot napłakał, lig na w miarę wysokim poziomie dwie, "w porywach" może trzy. Do tego ta niejasna dla zwykłego zjadacza chleba, możliwa tylko w żużlu zasada mówiąca o tym, że jeden zawodnik może reprezentować barwy kilku klubów jednocześnie. Kibica żużla akurat ten paradoks już nie dziwi. Ale jak wytłumaczyć to fanom futbolu, siatkówki czy koszykówki? Bądź tu mądry!
[ad=rectangle]
Inna sprawa to formuła. Jeden czwórmecz to pewnie fajna sprawa, ale jeśli impreza miałaby się stać magnesem przyciągającym kibiców i sponsorów, należy postawić na pewną cykliczność. Pisałem już o tym, że najlepszym rozwiązaniem byłaby organizacja czterech turniejów. Każda runda na torze jednej z drużyn. Co Wy na to? Może inny system rozgrywek, by wzmocnić rangę drużyny? Może zamiast rywalizacji indywidualnej w każdym z wyścigów lepiej jazda w parach? Taki system z pewnością wzmocniłby rangę zawodów określanych mianem drużynowych. Czy impreza może się obronić? Pewnie tak, pod warunkiem, że ktoś będzie chciał za występy żużlowców odpowiednio zapłacić. Znalezienie sponsora strategicznego leży w gestii międzynarodowej federacji, która w całości powinna sprawować pieczę nad organizacją tych zawodów. W tym sezonie mieliśmy eksperyment, po którym nie wiadomo, czy pozostanie jakikolwiek ślad.
Osobnym tematem są finały Mistrzostw Polski Par Klubowych. Niegdyś atrakcyjne, będące prawdziwym żużlowym magnesem, dziś stały się poligonem doświadczalnym dla średniaków bądź kolejną okazją do startu juniorów. Cała reszta naszych krajowych liderów mistrzostwa Polski par ma dokładnie tam, gdzie wszyscy myślimy... Prawie żaden zawodnik z czołówki nie chce sobie zawracać głowy kadłubową rywalizacją, skoro w głowie ma "żniwa" w postaci występów w ligach: polskiej, szwedzkiej czy też angielskiej. Na resztę brakuje chęci i czasu z prostego względu: po prostu się to nie opłaca. Jeśli czołowy polski żużlowiec ma wsiąść na motocykl jedynie za zwrot kosztów i ewentualnie groszowe stypendia, to wybaczcie - nikt z nas by się na taką imprezę nie porwał. Co zatem zrobić, by wzmocnić pary? Formuła bez zmian, ale z obowiązkowym dopuszczeniem do udziału zawodników zagranicznych. Tu jednak ponownie pojawia się temat kasy. Za czapkę śliwek z fotela nie ruszy się zarówno krajowy żużlowiec, jak i ten z zagranicy.
Kalendarz żużlowych imprez powinien być bogaty w różne - z punktu widzenia kibica - ciekawe imprezy. To prawda. Kibic żyjący tylko ligą powinien dla odmiany raz na jakiś czas zobaczyć żużel z trochę innej perspektywy niż ligowa młócka. To też prawda. Liga Mistrzów i finał MPPK, odrzucając wszelkie wady organizacyjne i lapsusy regulaminowe, mogą być atrakcyjne - to też prawda. Jeśli jednak cały problem zaczyna się i kończy na kasie, pojawia się pytanie, kto miałby zorganizować sponsorów. FIM w przypadku Ligi Mistrzów? PZM w przypadku par? Wolne żarty. Kluby? One mają na głowie zobowiązania wobec swoich zawodników, którzy mają im punktować w meczach ligowych - kluczowych z punktu widzenia każdego z prezesów. Pozostają nam zatem dwa rozwiązania. Pierwsze, optymistyczne - liczyć na zainteresowanie zawodami jakiegoś zewnętrznego sponsora, który przekona nagrodami finansowymi do uczestnictwa w tych projektach. Drugi wariant, pesymistyczny - nikt nie znajdzie na to pieniędzy i imprezy będą umierać, szczególnie w przypadku par; tu już gorzej być nie może. Obawiam się, że zarówno w przypadku Ligi Mistrzów, jak i rywalizacji par prawdopodobny jest ten drugi wariant. Bez pieniędzy organizacja jakiejkolwiek imprezy poza ligą nie nasyci ani kibiców, ani tym bardziej samych żużlowców. Niestety...
Maciej Noskowicz
Polskie Radio Zachód/Program Pierwszy Polskiego Radia