Nie będę mówił, że coś jest ładne, skoro nie jest - rozmowa z Norbertem Kościuchem

Norbert Kościuch spokojnie podchodzi do okresu transferowego. Pomimo słabszego sezonu 2014, wierzy w odbudowę formy i czuje się na siłach jeździć w GKM nawet w Enea Ekstralidze.

Maciej Kmiecik: Jak wygląda kwestia pana przyszłości w Grudziądzu?

Norbert Kościuch: Szczerze mówiąc, cały czas trwają rozmowy, zarówno z klubem z Grudziądza jak i pojawiają się zapytania z innych ośrodków. Na razie sytuacja jest patowa. Kluby też nie bardzo wiedzą, kto, gdzie jak i dlaczego. Nic się póki co nie dzieje. Niektóre kluby nie wiedzą nawet, w której lidze będą startować. Rozmowy są prowadzone, ale odnośnie konkretów, trzeba poczekać.
[ad=rectangle]
Czyli można powiedzieć, że odbywa się sondowanie rynku zarówno ze strony klubów jak i zawodników?

- Dokładnie. Okres zimowy jest długi. Wiadomo, że najlepiej byłoby mieć kontrakt podpisany i spokojną głowę. Mamy dużo czasu i żadnych nerwowych ruchów nie będziemy podejmować.

Dobry występ w finale IMP jest dla pana taką nadzieją, że może wrócić pan do wysokiej formy?

- No właśnie. To, że potrafię jeździć, pokazał tegoroczny finał IMP w Zielonej Górze. Startowałem tam po kilkuletniej przerwie. Na tym torze jechałem ostatnio 4 lub 5 lat temu podczas finału MPPK, kiedy to zdobyliśmy brązowy medal. Od tamtej pory w Zielonej Górze nie gościłem. W finale IMP rywalizowałem z zawodnikami ekstraligowymi, którzy na tamtejszym torze jeżdżą częściej. W pierwszych wyścigach przypominałem sobie ten obiekt, szukałem dobrych ścieżek, a mimo tego zdobyłem w sumie 8 punktów. O czymś to świadczy. Niektórzy mogą mówić, że Kościuch jest za słaby na ekstraligę, ale proszę popatrzyć sobie chociażby na finał IMP. W tym sezonie sprzętowo trochę to wszystko mi uciekło, ale muszę sobie to poukładać i jestem w stanie podjąć tę rękawicę. Póki co to, nie chcę pochopnie nic deklarować. Zobaczymy, jak to się wszystko ułoży.

Norbert Kościuch wierzy, że w przyszłym sezonie odnajdzie formę sprzed roku czy dwóch. Nie boi się nawet wyzwania ekstraligowego
Norbert Kościuch wierzy, że w przyszłym sezonie odnajdzie formę sprzed roku czy dwóch. Nie boi się nawet wyzwania ekstraligowego

Analizując pana średnie biegowe z trzech ostatnich sezonów, w tym roku obniżył pan swoją pozycję w rankingu. W 2012 roku miał pan dwunastą średnią, rok później szesnastą, a teraz dopiero jest pan sklasyfikowany na 36 pozycji w pierwszej lidze. Przyzna pan, że to najlepszy sezon nie był?

- Nie ma co ukrywać, że liczyłem na więcej. Kręciłem się w przeszłości w granicach średniej 1,900 do 2,000. To był mój pierwszy rok, w którym zszedłem poniżej tej normy. Nie będę mówił, że coś jest ładne, skoro nie jest. Zgadzam się z panem, że ten sezon był dla mnie jednym z najgorszych w karierze i trzeba to sobie powiedzieć otwarcie.

Co zatem dalej?

- Trzeba wyciągnąć wnioski i pozmieniać pewne rzeczy tak, by było lepiej. Część z tych wniosków została już wyciągnięta. Trzeba pozmieniać niektóre sprawy w kwestiach przygotowaniach do sezonu. Przyszedł gorszy sezon i tyle. Trzeba wyciągnąć wnioski, żeby nie powtórzyć tego błędu.

Które kluby wchodzą w grę?

- W tym temacie nie mam dużo do powiedzenia, bo tymi sprawami zajmuje się mój menedżer, Przemysław Nasiukiewicz. Aktualnie mam miesiąc odpoczynku od żużla. Mój menedżer prowadzi wszelkie sprawy związane z kontraktami. Dopiero, jak już się coś konkretnego pojawi, wówczas siadamy i rozmawiamy, analizując za i przeciw danej propozycji. Póki co, nie ma konkretów. Tak jak wspomniałem, spokojnie do tego tematu podchodzimy. Przy okazji chciałem podziękować moim sponsorom, którzy są ze mną na dobre i na złe, a mianowicie: panu Zenonowi Świętkowi z firmy FACHOWIEC oraz panu Piotrowi Kępce z firmy FHU Kępka.

Źródło artykułu: