Maciej Kmiecik: Jesteś już po wakacjach czy jeszcze odpoczywasz po sezonie?
Jarosław Hampel: Wróciłem już z urlopu i powoli zaczynam myśleć o nowym sezonie. Można powiedzieć, że przygotowania się rozpoczęły.
Wakacje tradycyjnie spędziłeś aktywnie?
- Lubię odpoczywać aktywnie. Nie jest tajemnicą, że jestem wielkim miłośnikiem nurkowania. Zawsze staram się łączyć wypoczynek z aktywnością. Podobnie jak w latach poprzednich udało się zarówno odpocząć jak i nurkować. Okres odpoczynku wykorzystałem maksymalnie. Teraz już na wielkiej świeżości mogę przystąpić do realizacji planu przygotowań do sezonu.
[ad=rectangle]
Udało się także "zresetować" głowę? Po ciężkiej i nieudanej drugiej części sezonu kwestia psychiki przed kolejnym rokiem jest chyba bardzo istotna?
- Tak. Jak najbardziej udało się mi także wypocząć psychicznie. Tak jak wspomniałem, wypoczęty i z dużym optymizmem wkraczam w przygotowania do nowego sezonu.
W poprzednich latach w okresie zimowym brałeś czasami udział w niekonwencjonalnych przedsięwzięciach, jak chociażby pamiętna jazda motocyklem żużlowym po dachu hali Spodek. Coś oryginalnego masz w planach na tę zimę?
- Nie. Tym razem zima będzie wyjątkowo spokojna. Skupiam się tylko na tym, co muszę zrobić, by przygotować się jak najlepiej do sezonu. Zawsze byłem dobrze przygotowany, ale teraz chcę zrobić jeszcze krok naprzód i mocniej pracować, by cały cykl treningowy przebiegał dokładnie według zaplanowanego harmonogramu. Wprowadzam pewne zmiany w kwestii moich całych przygotowań, nie tylko fizycznych, ale pracy mojego teamu. Ma to później zaprocentować w sezonie, by wszystko zagrało tak jak należy. Oczywiście kwestia przygotowań, to nie tylko treningi fizyczne, ale również sprawy sprzętowe. Wszystkie te elementy muszą współgrać. Zobaczymy, jak to się przełoży na moje występy w sezonie. Zrobię wszystko, by jak najlepiej przygotować się do startów i być skuteczniejszym niż w tym roku.
Zapowiada się bardzo długi sezon, bo finałowy turniej Grand Prix odbędzie się w Australii dopiero pod koniec października. Z kolei finał DPŚ planowany jest wcześniej, bo już w czerwcu. Nie można chyba przygotować jednego czy dwóch szczytów formy, tylko trzeba być w gazie od początku i postarać się jak najdłużej utrzymać na topie. Pytanie, jak to zrobić?
- W tym kontekście bardzo istotne są te przygotowania zimowe, o których wcześniej wspomniałem. Trzeba być przez kilka miesięcy w dobrej formie. Systematyka startów i utrzymania dobrej dyspozycji jest bardzo ważna. Mamy przecież mnóstwo rund Grand Prix, jest Drużynowy Puchar Świata, a rozgrywki ligowe trwają do października. Wszystko musi więc zostać na tyle dobrze poukładane w kwestii przygotowań, żeby to później przełożyło się na wysoką formę w trakcie całego sezonu. To jest bardzo istotne, bo faktycznie nie ma jednego ważnego momentu w sezonie. Od kwietnia do października muszę być gotowy do walki na najwyższych obrotach.
Niedawno wyjaśniła się ostatecznie kwestia, że pozostajesz w SPAR Falubazie Zielona Góra, pomimo tego, że miałeś wcześniej podpisany kontrakt. Było faktycznie niebezpieczeństwo, że opuścisz zielonogórski klub?
- Nie ma co do tego tematu szczególnie mocno wracać. Wszystko zostało poukładane, a kwestie, które wymagały omówienia, wyjaśniliśmy sobie. Na dzień dzisiejszy współpraca z klubem wygląda bardzo dobrze. Wszyscy jesteśmy bardzo zdeterminowani, by w przyszłym roku zrobić po prostu dużo lepszy wynik niż w minionym sezonie. Jest pełna mobilizacja, zespół zapowiada się bardzo dobry i na dzień dzisiejszy nie ma żadnych zmartwień. Jest chęć rehabilitacji za nieudany miniony sezon.
Indywidualnie będziesz mówił o konkretnych celach, czy spokojniej do tego podejdziesz, tak jak przed sezonem 2013, który okazał się jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszy w twojej karierze?
- Oczywiście, że chcę wrócić do wysokiej dyspozycji i walczyć z najlepszymi na świecie. Nie ma jednak co mówić o celach, tylko trzeba ciężko pracować, wyciągać wnioski z popełnionych błędów czy rozwiązań, które się nie sprawdziły, tak by w kolejnym sezonie było po prostu lepiej.
W kwestii tunerów nic się nie zmienia?
- Nadal będę głównie współpracował z Janem Anderssonem. Nie oznacza to jednak, że mogę korzystać tylko ze sprzętu przygotowywanego przez Szweda. Będę pewnie współpracował także z innymi tunerami, choć oczywiście Jan Anderssonem pozostaje numerem jeden. Wkrótce spotkamy i będzie rozmawiać o tym, by znaleźć optymalne rozwiązania na kolejny sezon. Powrót do tłumików przelotowych na pewno wpłynie na kwestie sprzętowe. Nie uważam, żeby czekała nas jakaś drastyczna rewolucja, ale trzeba sobie będzie przypomnieć rozwiązania, które sprawdzały się na dawnych, przelotowych tłumikach.
nie chcę ale muszę:(