Wielki żużel powraca do Warszawy. Jak przyjął pan wiadomość o tym, że LOTTO Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland odbędzie się w stolicy?
Rafał Sonik: Kiedyś quady ścigały się na żużlu i nawet mieliśmy swoją ligę. Jeździliśmy na wszystkich największych stadionach w Polsce: Toruniu, Lesznie, Bydgoszczy, Częstochowie, Rzeszowie, Ostrowie Wielkopolskim i Gnieźnie. Nie jeździliśmy chyba tylko w Tarnowie. Miałem wtedy tę satysfakcję, że w zespole z Jackiem Bujańskim i Sebastianem Inglotem udało nam się wygrać rywalizację. Pamiętam, że ostatnie, kończące sezon zawody odbywały się na Gwardii i chociaż obiekt ten niewątpliwie ma urok, był najskromniejszy ze wszystkich, na których mieliśmy okazję rywalizować. Nie pasował mi do stolicy. Jeśli więc żużel ma wrócić do Warszawy, to tylko na Stadion Narodowy, bo to przecież aktualnie jedna z naszych dyscyplin narodowych. Jeszcze większą radość sprawia mi fakt, że będą to zawody tej rangi. Jeśli miałbym to skomentować jednym słowem, to powiedziałbym: wreszcie! Nie bez znaczenia będzie też atmosfera pożegnania głównego bohatera wieczoru - Tomka Golloba.
[ad=rectangle]
Zawody będą oficjalnym pożegnaniem z cyklem Grand Prix Tomasza Golloba. Jakie ma pan pierwsze skojarzenia związane z tym zawodnikiem?
- W 2010 roku, kiedy zdobyłem swój pierwszy Puchar Świata, Tomasz Gollob zdobył swoje pierwsze, upragnione i wyczekane przez lata kariery indywidualne mistrzostwo świata. Ciężko pracował na to 20 lat, więc potrafię sobie wyobrazić, że było to dla niego największe przeżycie. Na pewno sobie zasłużył na ten sukces. Do dziś mam przed oczami materiał telewizyjny, na którym widać, jak Tomek świętuje z całą swoją ekipą. Ten człowiek ma ogromny hart ducha, determinację i wolę walki, o czym świadczy choćby powrót do ścigania po ostatnim wypadku. Mam wielkie szczęście znać go osobiście i podziwiam go za profesjonalizm oraz pasję, z jaką oddaje się swoim przygotowaniom i startom.
Zabrał pan ze sobą Tomka Golloba na rajd Abu Dhabi Desert Challenge. Czy myśli pan, że po zakończeniu kariery żużlowej spróbuje swoich sił w cross-country?
- Jak pokazuje historia Adama Małysza, czy Jurka Dudka, profesjonalni sportowcy z powodzeniem mogą kontynuować swoją karierę w sportach motorowych. Tomek ma wspaniałe predyspozycje do jazdy w terenie. Nie brakuje mu doświadczenia motocrossowego, co dodatkowo predysponuje go do długodystansowych rajdów cross-country. Podczas naszych wspólnych treningów na wydmach radził sobie świetnie, więc oczywiście zapraszam go do ponownego spotkania na pustyni oraz dołączenia do Reprezentacji Polski w Rajdach Terenowych. Kiedy tylko będzie chciał.
Czy w kwietniu pojawi się pan na Stadionie Narodowym, aby uczestniczyć w zawodach jako kibic i jakie ma pan oczekiwania co do tego eventu?
- W podobnym terminie rozpoczyna się niestety rajd Sealine Cross-Country Rally w Katarze, który jest rundą mojego Pucharu Świata. Wszystko wskazuje jednak na to, że rywalizacja rozpocznie się 20 kwietnia, a to oznacza, że 18 będę mógł być na Stadionie Narodowym.
Stadion Narodowy może pomieścić blisko 57 tysięcy widzów. Jak pan uważa czy kibice z całej Polski po brzegi wypełnią ten obiekt podczas debiutu żużla?
- W dziesięć, a być może nawet 15 razy mniejszym mieście, jakim jest Tarnów, na stadion żużlowy przychodzi od 10 do 20 tysięcy ludzi. Skoro w innych silnych żużlowych miastach na trybuny przychodzi równie wielu kibiców, to nie obawiam się o frekwencję na Stadionie Narodowym.
Jest pan przedsiębiorcą. Jak biznesowo ocenia pan plan PZM związany z żużlem na Stadionie Narodowym?
- Już wcześniejsze wydarzenia motoryzacyjne na Stadionie Narodowym, jak np. Dakar według Orlenu, pokazały, że potencjał i zainteresowanie sportami motorowymi w stolicy są kolosalne. Obserwowałem tamto wydarzenie będąc za granicą i bardzo ucieszyła mnie reakcja kibiców, którzy szczelnie wypełnili trybuny Narodowego. Widziałem też ogromne ilości ludzi na Inter Cars Motor Show oraz kilku innych targach motoryzacyjnych. Moim zdaniem takie masowe wydarzenia z motor sportem w roli głównej mogą przyciągać komplety widzów i być dużym sukcesem, trzeba tylko być odważnym i podjąć wyzwanie. Jeśli do tego zaangażujemy technologię audiowizualną na najwyższym poziomie, to mamy gwarantowany sukces. Widzowie są w tej chwili coraz bardziej wybredni. Oczekują, że będą mieli wszystko podane i w komfortowych warunkach zobaczą wielkie widowisko. Nie można się na to zżymać, tylko trzeba postarać się o organizację na najwyższym poziomie. Począwszy od miejsc parkingowych, a skończywszy na samym show.
Czy marzy się panu również podobny event w odniesieniu do quadów?
- Oczywiście! Myślę, że to jest kwestia czasu. Tak, jak ktoś kiedyś zrobił pierwszego backflipa na motocyklu, tak później ktoś powtórzył tę sztukę na quadzie. Niewątpliwie mamy pewną kolej rzeczy. Mam tylko nadzieję, że do tego czasu zdążę zrealizować swoje sportowe cele, bo choć nie chcę się porównywać do Tomka Golloba, nie wykluczone, że właśnie to mogłoby być dla mnie wymarzone zakończenie kariery. To oczywiście tylko wolna myśl. Gdyby w najbliższym czasie miało szansę odbyć się takie quadowe wydarzenie na Stadionie Narodowym z pewnością byłbym za, mimo że nie mam zamiaru kończyć kariery ani w 2015, ani 2016 roku. Byłaby to fantastyczna promocja sportu i dyscypliny.