Wielu żużlowców bardzo chce pracować z trenerem Markiem Cieślakiem, bo przekonało się, że pomaga on im się odbudować i wrócić do wysokiej formy. W czym tkwi tajemnica skuteczności trenera Cieślaka? - To żadna tajemnica. Szanuję żużlowców, bo wiem, jaki to jest ciężki kawałek chleba. Sam byłem żużlowcem, więc wiem, co mówię. Jestem po to, by zawodnikom pomagać, a nie szkodzić. Jak mogę, to pomogę. Jeśli miałbym zaszkodzić, wolę stanąć z boku. Z zawodnikami trzeba umieć współpracować - wyjaśnia Marek Cieślak.
[ad=rectangle]
Trener narodowej kadry i drużyny MDM Komputery Dreier ŻKS Ostrovia przyznaje, że większość zawodników go szanuje. - Owszem, są zawodnicy, którzy mnie nie lubią, ale ich jest bardzo mało. Żużlowcy mi ufają i wiedzą, że coś tam o tym sporcie wiem. Jeżeli im zrobię tor, to dla nich, a nie po to, by ich zaskoczyć. Jeżeli poprzestawiam im numery startowe, zrobię to dla dobra drużyny. Jeżeli podejmuje jakieś decyzje, wiedzą, że to wszystko dla nich. Czasami są to decyzje, które na pierwszy rzut oka się nie podobają. Jeżeli umiem wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieją, oni to zrozumieją. Trzeba po prostu lubić i szanować zawodników. Bez nich nie da się nic zrobić. Trzeba być szczerym wobec zawodników - podkreśla nasz rozmówca.
Nie zawsze jednak działa metoda "marchewki". Czasami trzeba użyć "kija". - Nie jest tak, że jestem ciągle tym słodkim misiem. Jak trzeba, to wezmę zawodnika na bok i opierdzielę w cztery oczy. W większości przypadków nie mam za co ich opierniczać. Żużlowcy naprawdę się starają i mają ambicję, by osiągać jak najlepsze wyniki. Trzeba być wobec nich uczciwym. Oni muszą wiedzieć, że nie idę im za plecami tyłka obrobić. Ja staję po stronie zawodników, dlatego mam problemy z zarządami klubów, a nie żużlowcami - kończy Cieślak.
Dla mnie i tak jestes wzglednie ok.!