Od wielu lat czołowi rosyjscy zawodnicy, którzy na własnej skórze odczuwali narastający kryzys rodzimego żużla, korzystali z okazji do stałych startów w ligach zagranicznych. Ich celem stały się głównie ligi polskie, w których można nie tylko zawrzeć korzystne kontrakty i dobrze zarobić, ale też zareklamować się na międzynarodowym rynku. Teraz Motocyklowa Federacja Rosji grozi, że nie wyda im zgody i nie przydzieli odpowiednich licencji.
[ad=rectangle]
Wygląda na to, że rosyjscy działacze za punkt honoru postawili sobie, by w mistrzostwach kraju brali udział wszyscy najlepsi zawodnicy. Przypomnijmy, że w minionym sezonie ze startu w IM Rosji zrezygnowali między innymi Emil Sajfutdinow, Artiom Łaguta i Aleksandr Łoktajew. Jedynym z "topów", który się nie wyłamał był Grigorij Łaguta i w finale na torze Saławatu w cuglach wywalczył złoty medal.
Podczas zakończonych niedawno obrad Komisji Torowej MFR, jej przewodniczący Andriej Sawin wygłosił słowa, które zabrzmiały jak groźba: - Chcę jeszcze raz podkreślić i doprowadzić do świadomości wszystkich zainteresowanych stron, że uczestnictwo rosyjskich zawodników w indywidualnych mistrzostwach kraju jest obowiązkowe! Bez gwarancji swojego udziału w zawodach ani jeden zawodnik nie otrzyma od nas zgody na udział w rozgrywkach lig zagranicznych i nie zdoła otrzymać międzynarodowej licencji.
Jakie wyjście mają zawodnicy? Zapewne poddadzą się dyktatowi, dołożą z własnej kieszeni i wezmą udział w krajowych rozgrywkach. Bo czy znajdzie się odważny, by pójść na otwartą wojnę z działaczami i dla kontynuacji sportowej kariery na przykład zmieni obywatelstwo?