Półtora okrążenia (16): Eksperymentalny skład PGE Stali. Obłuda transferowa w Ekstralidze

- Skład PGE Stali Rzeszów na sezon 2015 jest w mojej ocenie dość eksperymentalny - pisze w swoim felietonie Marta Półtorak.

Eksperymentalny skład PGE Stali. Obłuda transferowa w Ekstralidze

Z zainteresowaniem śledziłam ostatnie wydarzenia na rynku transferowym, bo swój skład na sezon 2015 ogłosiła między innymi PGE Stal Rzeszów. W mojej ocenie w Rzeszowie powstało dość eksperymentalne zestawienie zawodników. Z pewnością Greg Hancock to zawodnik, który gwarantuje swoimi umiejętnościami pokaźne zdobycze punktowe. W tym przypadku nie mam żadnych wątpliwości. Wartością dodaną są również jego cechy osobowościowe. To żużlowiec, który wprowadza dobrą atmosferę w zespole, a to często przekłada się na wyniki.
[ad=rectangle]
Jest jednak jeden, może dwóch silnych zawodników i pojawia się pytanie, czy to wystarczy, by wygrywać mecze. W żużlu wszystko zależy od postawy całej ekipy. Trudno ocenić, jak ona pojedzie. Może się zdarzyć tak, że eksperyment wypali i zakontraktowani przez PGE Stal żużlowcy pozytywnie zaskoczą i będą wygrywać przede wszystkim na własnym torze. W przeszłości bywało już tak, że Rzeszów był twierdzą nie do zdobycia. Doskonale pamiętam taki sezon. Możliwy jest jednak także czarny scenariusz. Rzeszowianie mocno liczą na drugą linię. Jeśli ci zawodnicy nie okażą się dobrymi wyborami, to pojawi się spory problem. Oczywiście kibicuję klubowi, bo jest mi bardzo bliski.

PGE Stal dość późno wkroczyła do transferowej gry i w tym miejscu warto powiedzieć o kolejnym absurdzie, który jest widoczny w Ekstralidze. Czasami mam wrażenie, że ktoś się w tym wszystkim totalnie pogubił. Mamy zapis, że kontrakty można podpisywać od 19 grudnia. Tymczasem wszyscy chwalą się listami intencyjnymi. Każdy robił to tej zimy na łamach mediów. To jest obłuda, bo jak można to inaczej nazwać? List intencyjny to w mojej ocenie nic innego jak forma pewnego przyrzeczenia. Utrzymujemy sztuczne zapisy. Z takiego listu jasno wynika, że ktoś musiał rozmawiać z zawodnikiem znacznie wcześniej, a przecież i na to oficjalnie nie ma zgody. Zrezygnujmy z czegoś, co jest tylko na papierze, albo bądźmy konsekwentni. Jeśli chcemy, żeby regulamin był taki jak w tej chwili, to karajmy kluby za listy intencyjne. Albo jedno albo drugie.

Osobiście uważam, że mamy do czynienia z fikcją, z której jak najszybciej należy zrezygnować. To prowadzi do tego, że kluby chwalą się oszustwem, a później jeszcze dyskutują o tym, że ktoś nie dotrzymał słowa. Sami doprowadzamy brakiem konsekwencji do absurdalnych sytuacji, które na pewno nie są dobre dla żużla. Dziwi mnie, że władze polskiego żużla dopuszczają do takich wydarzeń. Takie coś powinno być od razu napiętnowane.

Tworzenie fikcji, mnożenie przepisów to największe problemy polskiego żużla i na to cały czas staram się zwracać uwagę. Można się zastanawiać, czy 19 grudnia to wcześnie czy późno. Generalnie jednak tej zimy każdy czas był zbyt późny dla beniaminka. Składy innych drużyn zaczęły się tworzyć znacznie wcześniej. W jakim położeniu był GKM Grudziądz? Można powiedzieć, że w trudnym... chyba że ten klub wiedział znacznie wcześniej, że pojedzie w Ekstralidze i nie musiał wydawać pieniędzy, żeby mocno przyłożyć się do fazy play-off. Mecz mojej drużyny z Gnieznem był dużym wyzwaniem finansowym. Wiadomo, w jakim składzie nasz rywal przyjechał do Rzeszowa. Jak dziś na to patrzę, to być może dało się tego uniknąć, podziękować, mimo wszystko znaleźć się w najwyższej klasie rozgrywkowej i miesiąc wcześniej planować występy w tej lidze. To następny absurd. Nie rozumiem, jak do takich rozwiązań można dopuszczać.

Wracając jednak do PGE Stali Rzeszów. Prezes Andrzej Łabudzki mówi, że celem jest awans do play-off. Jestem osobą, która unika oceniania składów drużyn na podstawie tego, co jest na papierze i to jeszcze przed startem ligi. Zdążyłam już się nauczyć, że żużel jest bardzo nieprzewidywalnym sportem. Jedna kontuzja, obniżka formy zawodnika może zmienić wszystko. Może być wtedy naprawdę różnie. Mimo wszystko, w mojej ocenie zapowiedzi rzeszowskiego klubu są dość optymistyczne. Z drugiej jednak strony nie wyobrażam sobie prezesa, który nie marzy o fazie play-off. Traktuję to właśnie w kategoriach marzeń, a nie realnej oceny sytuacji. Marzenia są piękne i warto je mieć. Ja trzymam za Rzeszów kciuki.

Marta Półtorak 

Źródło artykułu: