Stalowym piórem (16): Zdunek nie jest oszustem. Zawodnicy powinni wziąć kasę

- Tadeusz Zdunek nie jest wcale oszustem, tylko człowiekiem, który chce uratować żużel w Gdańsku - pisze w swoim felietonie Władysław Komarnicki.

Zdunek nie jest oszustem. Zawodnicy powinni wziąć kasę

Sytuacja gdańskiego klubu, który próbuje dojść do porozumienia z zawodnikami i uzyskać licencję na starty w drugiej lidze to temat numer jeden ostatnich dni. Jego efektem jest propozycja, którą przedstawił w ostatnich godzinach Tadeusz Zdunek. Ze swojej strony chciałbym podziękować wszystkim tym, którzy zaangażowali się w te negocjacje. Pewnie komuś może wydać się to śmieszne. Od razu pewnie podniesie się larum i zostanę zaatakowany, bo przecież klub oszukał. To nie jest jednak prawda.
[ad=rectangle]
Klub nie oszukał. Należy spojrzeć na całą sprawę w szerszym kontekście. Wybrzeże popadło w olbrzymie problemy finansowe, ale te przeżywa obecnie wielu i nie dotyczy to tylko światka żużlowego. Tak dzieje się w większości dyscyplin. Musimy zrozumieć, że polski sport jest na zakręcie. Należy się cieszyć, że czasami uda nam się coś wygrać na arenie międzynarodowej, ale wiele rzeczy jeszcze przed nami.

Powinniśmy podziękować tym, którzy podjęli się spłaty części zadłużenia. Tylko ludzie naiwni lub ci, którzy nie znają się na sporcie i biznesie, mogą na to nie zwracać uwagi. Obecnie wiele firm bankrutuje i nie płaci ani złotówki swoim pracownikom, podwykonawcom czy dostawcom. Sam jestem przedsiębiorcą. Wprawdzie nigdy nie byłem w takiej sytuacji, ale jednak siedzę mocno w tym środowisku i doceniam to, że ktoś próbuje działać, chce rozmawiać i ratować żużel w tak pięknym ośrodku, jakim jest Gdańsk.

Tadeusz Zdunek nie jest w mojej ocenie żadnym oszustem. On chce przecież wyłożyć pieniądze. Znam natomiast wielu takich, którzy podnieśliby ręce do góry i powiedzieli przepraszam, ale nie damy nic, bo Gdańsk kończy z żużlem. Będę namawiać wszystkich tych, którzy mają coś do powiedzenia, by z tym człowiekiem negocjowali. Zawodnicy też powinni wykazać zrozumienie dla aktualnej sytuacji. Uważam również, że w całym tym zamieszaniu oni nie są bez winy, bo jednak uczestniczyli w nakręcaniu spirali płacowej.

Przeczytałem, że żużlowcy chcą od Wybrzeża 70 proc. kasy. W mojej ocenie, nie powinni jednak dyktować warunków tego porozumienia, mimo złożonej sytuacji. Pan Zdunek nie ucieka od zobowiązań, chce wydać 700 tysięcy złotych. To należy uszanować. Jeśli on się za chwilę odwróci, to wszyscy zostaną z niczym. W biznesie bardzo często jest tak, że firmy mają problemy. Wtedy upadają albo idą w tzw. układ. W takiej sytuacji zdarza się, że sędzia sam proponuje i namawia wierzycieli na określony pułap spłaty zobowiązań. On musi być precyzyjnie określony, tak żeby dany podmiot mógł dalej funkcjonować. Pan Zdunek z pewnością proponuje to, na co go stać.

W całą sprawę został też wplątany Polski Związek Motorowy. Słyszałem, że zawodnicy rozważają nawet pozew. Nie rozumiem tego, bo PZM nie jest stroną. To dotyczy wszystkich tych, którzy podpisywali kontrakty. Na to nikt inny nie miał żadnego wpływu. Prawnicy szukają luki, ale uważam, że to nie odniesie efektu. Rola PZM powinna polegać na wspieraniu takich ludzi jak pan Zdunek, a więc osób, które chcą ratować żużel w poszczególnych ośrodkach.

Kolejny wątek dotyczy specyfiki prowadzonych rozmów. Zawodnicy mają żal, że szef gdańskiego klubu nie rozmawia bezpośrednio z nimi, tylko z żużlową centralą. Rozumiem jednak pana Zdunka, bo szuka wsparcia w swoim pomyśle. Chce mieć sojuszników.

Ktoś może powiedzieć, że kiedy Wybrzeże jechało w Ekstralidze i się zadłużało, to pan Zdunek był w tym wszystkim obecny. Przecież widniał nawet w nazwie drużyny. Powinien zatem wiedzieć, co się dzieje w klubie? Niekoniecznie. Mógł nie wiedzieć. Różne są metody działania ludzi, którzy zaciągają zobowiązania i potem od razu znikają. Być może coś po prostu przegapił. Teraz jednak chce uratować żużel i wcale nie ucieka od płacenia pieniędzy. Ja Gdańskowi kibicuję i liczę, że kibice w tym mieście będą nadal oglądać żużel.

Władysław Komarnicki 

Źródło artykułu: