Minął zaledwie miesiąc od czasu, gdy za sposób sędziowania i decyzje podjęte przez Marka Wojaczka w finale IMŚ w Krasnogorsku, publiczną krytykę wyrazili Franz Zorn i Gunther Bauer. Słów zawodników najwidoczniej nie wzięli pod uwagę decydujący o sędziowskich nominacjach urzędnicy FIM. Polak wyznaczony został na arbitra przeprowadzonego w miniony weekend w Berlinie finału Drużynowych Mistrzostw Świata.
[ad=rectangle]
Wynik finału jest powszechnie znany. Wygrali go jak zwykle Rosjanie, ale już dawno nie było sytuacji, by o końcowy sukces musieli oni drżeć w ostatniej serii biegów. Wielką szansę na sensacyjne zwycięstwo mieli Austriacy. To właśnie oni tym razem podnieśli szum, ostro krytykując arbitra. Przypomnijmy, że ekipy Rosji i Austrii w końcowej klasyfikacji rozdzieliły jedynie dwa punkty.
Harald Simon już w pierwszym biegu mistrzostw został wykluczony za przekroczenie obydwoma kołami motocykla wewnętrznej linii toru. Austriak uważa, że Marek Wojaczek niesprawiedliwą decyzją okradł ich reprezentację z możliwości wywalczenia złotego medalu.
- Mamy srebro, bo złoto nam ukradziono - powiedział zirytowany. - Jak mogłem pojechać poza torem, skoro za niebieską linią było tylko pięć centymetrów lodu, a dalej już tylko goły beton? Poza tym, oglądałem później to miejsce i nie było tam żadnych śladów przekroczenia - wyjaśnił.
Pod koniec drugiego dnia okazało się, że właśnie tych dwóch, odebranych po zakończonym biegu punktów zabrakło Austriakom, by o złotym medalu mógł decydować bieg dodatkowy. Doświadczony Austriak w krytyce Polaka posunął się dalej i wyraźnie skierował ją również w stronę FIM.
- Dziwię się jak to możliwe, że jeden z najgorszych sędziów wyznaczany jest do Pucharu Świata, podczas gdy w Polsce, z powodu poprzednich skandali, "gwiżdże" w tamtejszej drugiej lidze. Sędzia posterował zawodami w Berlinie. Gdyby nie on, byłby bieg dodatkowy i nikt nie wie jak by się on zakończył. Dlaczego wreszcie Wojaczek nie zdyskwalifikował Daniła Iwanowa w niedzielę, gdy w wyścigu z Czechami wyrwał hakiem część zewnętrznego ogrodzenia toru? - kontynuował wzburzony Simon.
Mając wątpliwości co do ostatniego zarzutu stawianego sędziemu, zasięgnęliśmy opinii jednego ze specjalistów w zakresie regulaminów obowiązujących w wyścigach motocyklowych na lodzie. Na swoje pytanie otrzymaliśmy rzeczową odpowiedź.
- W Rosji jakiekolwiek dotknięcie bandy jest równoznaczne z przekroczeniem zewnętrznej linii toru i skutkuje wykluczeniem lub dyskwalifikacją po zakończeniu biegu. W Europie, jeśli zaczepiony element bandy nie został wyciągnięty na tor i nikomu nie przeszkadza, zawodnikowi można darować i go nie wykluczać. Widać, że różnica w regulaminach jest ewidentna - wyjaśnił Siergiej Giennadijewicz.
Przy takim postawieniu sprawy rodzi się niestety kolejna wątpliwość. Którą wersją regulaminu kierował się Marek Wojaczek, skoro we wspomnianym epizodzie darował Daniłowi Iwanowowi, a w innym, identycznym niemal przypadku wykluczył Nikołaja Krasnikowa?