Po przedłużeniu przez BSI umowy z Lesznem wszystko wskazuje na to, że cały plan legnie w gruzach, a chcące organizować turniej GP miasta zaczną się licytować.
- W takiej sytuacji wszelkie rozmowy nie mają już specjalnego sensu i cała układanka runęła w gruzach. Prawa do jednego turnieju oznaczają, że trzeba byłoby czekać na organizację cztery bądź pięć lat, a to chyba żadnego klubu nie interesuje - powiedział na łamach Gazety Pomorskiej Leszek Tillinger, prezes Polonii Bydgoszcz, która jest organizatorem GP.
- Obawiam się, że teraz dopiero rozpocznie się prawdziwe szaleństwo. Już słyszałem o kwotach, które przeczą zdrowemu rozsądkowi i wykluczają jakikolwiek zarobek na tych zawodach. Nie zamierzamy brać udziału w takiej licytacji, ale nie zawsze o wszystkim decydują pieniądze. Trzeba będzie już pomyśleć o rozmowach z BSI - dodał Tillinger. Gazeta Pomorska informuje, że przy chęci zakupu praw do Grand Prix padają kwoty rzędu kilku milionów złotych.