Pomysł, jaki został w tym roku wcielony w życie przez Międzynarodową Federację Motocyklową argumentowany jest względami bezpieczeństwa. Zdania tego nie podziela jednak większość żużlowych ekspertów, a także samych zawodników. Do przeciwników tego zakazu zalicza się Tobiasz Musielak, który regularnie występuje z kamerą doczepioną do swojego kasku.
[ad=rectangle]
- Moim zdaniem ten przepis jest po prostu śmieszny - stwierdził "Tofeek" w rozmowie z naszym portalem. - Jeździłem już z kamerą na kasku przy wielu różnych okazjach i nigdy nie było żadnego problemu. Te urządzenia są naprawdę dobrze przygotowane i nie ma ryzyka, by kamera się wysunęła i znalazła się na torze - dodał kapitan Fogo Unii Leszno.
Musielak dostosuje się do przepisu FIM, ale nie oznacza to, że zrezygnuje z nagrywania swoich wyścigów. - Na oficjalnych zawodach wyjazd z kamerą będzie niemożliwy, ale zakaz nie mówi nic o sparingach czy zwykłych treningach. Nadal, gdy nadarzy się taka okazja będę więc wyjeżdżał z kamerą na tor, bo nie widzę w tym niczego złego. Myślę, że takie nagrania są frajdą dla kibiców, bo mogą zobaczyć później wyścig z naszej perspektywy. Szkoda byłoby im to odbierać - zaznaczył Musielak.
Tobiasz Musielak nie rozumie zakazu FIM. "Kamery na kasku są bezpieczne"
Tobiasz Musielak przyznaje, że jest rozczarowany decyzją FIM, zabraniającą zawodnikom stosowania kamer na kaskach. - Moim zdaniem ten przepis jest po prostu śmieszny - przyznaje zawodnik Fogo Unii.