Eliminacje Złotego Kasku były pierwszymi oficjalnymi zawodami żużlowymi w Polsce. Z rawickiego turnieju awans wywalczyła piątka zawodników, a w gronie tym znalazł się Tobiasz Musielak. Kapitan Fogo Unii Leszno na swoim koncie zapisał 11 punktów i sklasyfikowany został na czwartej pozycji. Musielak może mówić o dużym szczęściu. W dziesiątym wyścigu zanotował on groźnie wyglądający upadek.
[ad=rectangle]
Na wejściu w drugi łuk doszło do kontaktu między Arturem Czają i Musielakiem. Żużlowiec leszczyńskiego klubu wpadł pod dmuchaną bandę, a na domiar złego uderzył w niego motocykl. Na szczęście zawodnikowi nic poważnego się nie stało, po kilku minutach wstał z toru i o własnych siłach udał się do parku maszyn. - Cieszę się, że jest awans do finału Złotego Kasku. To był główny cel na te zawody. Na torze w Rawiczu były ciężkie przygody, ale najważniejsze, że jest finał. Po upadku doskwierają ogólne bóle, a tak to wszystko jest dobrze - powiedział "Tofeek".
Ostatecznie skutki upadku dały o sobie znać w nocy i Musielak zrezygnował z występu w piątkowym meczu Elite League. Wychowanek leszczyńskiej Unii na tor ma wrócić już podczas niedzielnego finału Mistrzostw Polski Par Klubowych.
Przed Musielakiem trudny sezon, w dodatku pierwszy w gronie seniorów. Kapitana czeka zacięta walka o miejsce w składzie Byków, ale już w minionym roku pokazał, że stać go na dobre wyniki. Przed inauguracją rozgrywek ligowych Musielak zadowolony jest ze swojego zaplecza sprzętowego.
- Na sprzęt nie mogę narzekać. Mam dobre silniki przygotowywane przez Ryszarda Kowalskiego i pana Arka Krawczyka oraz jego ojca Andrzeja. Mechanicy też świetnie się spisują w parkingu, świetnie przygotowują motocykle i ja jestem zadowolony - stwierdził Musielak.