Z drugiej strony ekranu (2): Ktoś ciężko chory poszedł na ten numer?

Czuję się jakbym dostał w twarz. Drugi raz tak mocno w dziennikarskiej robocie. Cios zagranicznej ferajny boli i pewnie jeszcze długo nie przestanie. Czemu żużel znów musi kojarzyć się z nawalanką?

W tym artykule dowiesz się o:

Podobnie miałem tylko raz. Prawie trzy lata temu Grzesiek Proksa walczył o mistrzostwo świata z Kazachem Gołowkinem. Stan Nowy Jork, niewielka hala w kompleksie kasyn. Giennadij był murowanym faworytem, Polak stał w ringu, bo dostał szansę życia. Po trzecich deskach Grześka, sędzia przerwał walkę. Zakrwawiony Proksa słaniał się na nogach, ale stanął do rozmowy. Krew ciekła mu po twarzy, a ja miałem pytać o wrażenia po tym łomocie. Uff, łatwo nie było. Wywiad przeprowadziłem, ale ciągle pamiętam tę pustkę w głowie. Bo o co tu pytać żeby nie dobijać rozmówcy i jak to zrobić żeby nie zirytować go dodatkowo w takiej chwili. Czułem się jakbym sam przed chwilą oberwał. I starałem się trochę wejść w jego skórę. Pomogło i przyzwoicie wyszło.
[ad=rectangle]
Klasa i dystans Golloba

W ostatnią sobotę było trochę podobnie. Zaraz po rundzie honorowej Tomasza Golloba na Narodowym, miałem wrażenie, że ktoś mnie spoliczkował. Nie tak przecież miało być. Nie tak wyobrażaliśmy sobie zakończenie startów w elicie przez najlepszego żużlowca w polskiej historii. Miało być gorąco, tłumnie i ogłuszająco. Telewidzom chcieliśmy ten klimat dokładnie oddać. Nasza transmisja była dedykowana Gollobowi. Półtoragodzinne studio przed zawodami ze Zbigniewem Bońkiem i Rafałem Dobruckim, specjalne materiały o Tomaszu, przygotowaniu toru i kuchni treningu, sporo wywiadów oraz wyjątkowe słowa znanych i lubianych o mistrzu. Wśród nich kapitalny Jerzy Kryszak parodiujący bohatera wieczoru i dawno niewidziana Magda Zimny. No i ten niesamowity spidercam pierwszy raz wykorzystywany na zawodach żużlowych. Fantastyczne obrazki.

Poświęciliśmy tygodnie przygotowań na tę specjalną okazję, dopinając ostatnie szczegóły o północy w piątek. No i co? Ano Tomek bez zarzutu. Przed turniejem uśmiech i po wszystkim też. Zaraz po honorowej rundzie zgodził się na wywiad. Czyli mistrzowska klasa i dystans do pewnych zachowań. - Kibice zawsze mnie wspierali. Szacunek, że wielu z nich zostało dziś na stadionie do końca. Nie będę zabierał głosu w sprawie innych zdarzeń, bo to trudny temat. Zawodnicy podjęli taką a nie inną decyzję, a ja jako gość tego turnieju patrzyłem na to z boku. Powiem tylko, że powinni się tłumaczyć organizatorzy Grand Prix: BSI i firma Ole Olsena - stwierdził zwycięzca 22 turniejów cyklu. Gollob jako jedyny w taki sposób wypowiedział się do mediów. Pozostali uczestnicy sobotniej Grand Prix solidarnie odmawiali. Dlaczego? Jedźmy po kolei.

Spisek i milczenie

Całe zło zaczęło się od taśmy. To jej awaria wprowadziła w parku maszyn nerwowość i bałagan. Z każdą decyzją sędziego i z każdą wydłużającą się przerwą mnożyły się teorie spiskowe. Szczególnie w polskich ustach. - Ktoś nam chce popsuć żużlowe święto, bo to najpiękniejszy stadion i najlepsza atmosfera w historii - dało się słyszeć w różnych strefach parkingu. Daleki jestem od takich przypuszczeń, ale fakt, że angielskie werdykty arbitra w połączeniu z duńską bezradnością taśmową dały mieszkankę wybuchową. Ci, którzy nigdy nie odmawiają wywiadów między wyścigami, nagle zaczęli dyskutować między sobą. Obiecywali, że pogadamy później. Ale później było już tylko gorzej.

W trakcie zawodów wiele razy dochodziło do gorących spięć
W trakcie zawodów wiele razy dochodziło do gorących spięć

Wspólne maszerowanie zawodników na briefing po 12. wyścigu dawało do myślenia. No i ta przedłużająca się w nieskończoność przerwa połączona z nicnierobieniem na torze. Było jasne, że coś nieprzewidzianego się wydarzy. - Gwiazdy nie chcą jechać, więc pozostali mają dylemat - usłyszałem nieoficjalnie. Czyżby? Kiedy przyszły wiadomości o tym, że zawody zostają przerwane, szykowaliśmy się na konkretne pytania do uczestników długaśnej narady. Nic z tego. Zawodnicy nabrali wody w usta, a zagraniczni organizatorzy nagle zapadli się pod ziemię. Że niby prosty układ? Przerwanie zawodów w zamian za brak komentarzy? Broń Boże, nie śmiem tego sugerować.

Cement, woda i pieniądze

Pierwsze oznaki zbliżającego się wariactwa były już w piątek. Tylko dwóch odważnych na torze, odlepiająca się plastelina i szydercze uśmiechy pozostałych zawodników patrzących z trybun. Nie wyglądało to dobrze. Nasza kamera dokładnie złapała moment negocjacji organizatorów cyklu z zawodnikami i angielski monolog trzykrotnego mistrza świata z Danii, któremu nikt nie potrafił odpowiedzieć na mocne słowa o frajerskim przygotowaniu nawierzchni. Nocna praca speców od jednodniowych torów przyniosła lekką poprawę w sobotni poranek. Tu już nie było żadnych sprzeciwów i ci, którzy chcieli, pokręcili próbne kółka.

Kwestionowana nawierzchnia nie przeszkodziła zawodnikom w pożegnaniu Tomasza Golloba
Kwestionowana nawierzchnia nie przeszkodziła zawodnikom w pożegnaniu Tomasza Golloba

- Jest dużo lepiej niż wczoraj. Walki na trasie pewnie nie będzie, ale zawody odjedziemy planowo - twierdził niemal każdy zawodnik zapytany o wrażenia z toru. Jeszcze po porannej jeździe duńscy fachowcy znów naprawiali nawierzchnię zaraz za startem. Oderwali fragmenty toru, dorzucili cementu i dolali wody. Czyli wszystko robili na ostatnią chwilę. Może przyzwyczaili się, że z Polski trzeba tylko brać, a nie dawać. Co by się nie stało, to Polacy wciąż będą nakręcać światowy speedway i płacić najlepiej. Kręcąc też lepsze filmy od ciągle przywoływanego ostatnio "Gangu Olsena". Pamiętacie "Vabank" i słowa pewnego Duńczyka? Jakoś mi się po sobocie przypomniały. "Musiałbym być ciężko chory, żeby pójść na ten numer". I po chwili zastanowienia. "A wiesz, że ostatnio coś kiepsko się czuję"?

Gabriel Waliszko, dziennikarz nc+

Źródło artykułu: