Orzeł Łódź pokonał Łączyńskich-Carbon Start Gniezno 49:40. Mimo wygranej na własnym torze, prezes klubu Witold Skrzydlewski ma zastrzeżenia do postawy swojej drużyny. - Liczyłem na większy sukces. Byłbym zadowolony z wygranej różnicą 15 punktów. Stało się inaczej. Niektórzy zawiedli. Inni nie wytrzymali nerwowo. Pojawiają się też opinie, że skrzywdził nas sędzia, ale ja twierdzę, że jego nie należy obwiniać. Trzeba było jechać lepiej - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl prezes Orła.
[ad=rectangle]
Największe zastrzeżenia główny sponsor klubu z Łodzi miał jednak nie do swoich zawodników, ale trenera Lecha Kędziory. - Być może nie był do końca skoncentrowany. Uważam, że zachował się skandalicznie. Ostatni zawodnik dobrze nie zjechał do parku maszyn, a nasz szkoleniowiec pojechał już na mecz do Grudziądza. Zastanawiam się, którą drużynę on prowadzi. Powinien zostać z drużyną do końca, a nie pędzić samochodem na inne spotkanie. Nie widział nigdy żużla w Grudziądzu? - dziwi się Skrzydlewski. - Kiedyś pan Grajewski załatwił dla Widzewa trenera. Ten mieszkał w Poznaniu. Drużyna jechała z meczu w Szczecinie, a szkoleniowiec wysiadł w Poznaniu. Nie przejechał z drużną całej drogi. Ta ekipa miała wtedy dobre wyniki, ale pan Grajewski z trenerem się pożegnał, bo uznał, że ten powiedzieć być jak ojciec - czyli do końca ze swoimi dziećmi - dodaje Skrzydlewski.
Lech Kędziora będzie jednak nadal pracować w Łodzi. Witold Skrzydlewski przekonuje jednak, że trudno będzie mu odbudować zaufanie. - Zawiódł mnie niesamowicie. Straciłem zaufanie, którym go darzyłem. Tak się nie postępuje. Nie będzie mu łatwo tego odbudować, ale pracuje dalej. Nie będziemy robić szaleństw, ale jego zachowanie było nieeleganckie - dodaje na zakończenie Skrzydlewski.
p.Skrzydlewski specyficzny, wymagający szef, mający wiele za uszami...
ale napiętnować trzeba Kedziorę:
skorumpowany pseudo trener i działacz ska Czytaj całość